Dzieliliśmy się już dziś z Wami doniesieniami na temat wzbudzającej wielkie kontrowersje ugody, którą swoim ofiarom zaproponował Harvey Weinstein - więcej o tej sprawie przeczytacie w tym miejscu. Na tym jednak nie koniec rewelacji w kwestii oskarżanego o liczne molestowania seksualne filmowca. Roman Polański udzielił bowiem głośno komentowanego wywiadu dla francuskiego Paris Match, w którym poruszył m.in. wpływ Weinsteina na jego życie. Reżyser na początku rozmowy odniósł się do słów Valentine Monnier, fotografki, która oskarżyła go samego o gwałt:
Oczywiście nie pamiętam, o czym ona mówi, ponieważ to nieprawda. Z pełną mocą temu zaprzeczam.
W dalszej części wywiadu Polański został jednak poproszony o ustosunkowanie się do sprawy Weinsteina, jak również ruchu #MeToo. Jego odpowiedź może być zaskakująca. Autor Dziecka Rosemary twierdzi bowiem, że producent celowo zniszczył jego reputację. W 2003 roku w trakcie kampanii oscarowej, w której wyreżyserowany przez Polańskiego Pianista rywalizował z filmami produkowanymi przez Weinsteina, to bliski współpracownik drugiego z nich ponownie wyciągnął na światło dzienne sprawę gwałtu Polańskiego na Samancie Geimer, nazywając go wtedy publicznie "gwałcicielem dzieci". 
Byłem naprawdę zaskoczony skalą tych oskarżeń (w stosunku do Weinsteina - przyp. aut.). Wiem, że w 2003 roku Weinstein wpadł w panikę, gdy Pianista otrzymał dwie nagrody BAFTA, w tym dla najlepszego filmu. Weinstein, którego dwa filmy miały wówczas nominacje oscarowe, rozpoczął kampanię, która miała zapobiec temu, by do podobnej sytuacji doszło w Hollywood. To właśnie on odkopał 26-letnią wtedy sprawę z Samanthą, która właściwie nikogo już nie interesowała. Jego rzecznik prasowy był pierwszą osobą, która nazwała mnie "gwałcicielem dzieci". Paradoksalne w tej sytuacji jest to, że Pianista nie otrzymał wtedy Oscara dla najlepszego filmu, którego odbiera producent, ale ja dostałem statuetkę dla najlepszego reżysera. 
Tak Polański odpowiada na pytanie, czy w takim wypadku czuje się ofiarą:
Przez lata ludzie próbują zrobić ze mnie potwora. Przywykłem już do tych oskarżeń, moja skóra stała się twardsza. Ale dla moich dzieci, dla Emmanuelle (Seigner, żony reżysera - przyp. aut.), to jest okropne. To dla nich wyrażam sam siebie. Nie mam już nadziei na to, że sprawy potoczą się w innym kierunku. Moja rodzina wycierpiała się jednak ponad miarę; obrażano ich, grożono w mediach społecznościowych. Oczywiście to ja jestem temu winny. W 1977 roku popełniłem błąd i to moja rodzina blisko pół wieku później ponosi jego konsekwencje. Media dobierają się do mnie, wykorzystując przy tym niewypowiedzianą wprost przemoc. Nagłaśniają każde nowe oskarżenie, nawet jeśli jest absurdalne i bezpodstawne, bo to pozwala im ożywić ten temat. To jak klątwa - nie mogę z nią nic zrobić. 
Reżyser poruszył również sprawę gwałtu na Geimer:
Tylko Samantha i ja wiemy, co się wówczas wydarzyło. Cokolwiek zrobiłem, w jakikolwiek sposób, to było naprawdę godne pożałowania. Powiedziałem to już wiele razy; pisałem o tym Samancie, z którą utrzymuje stały kontakt, i ona o tym wie. Ona i jej rodzina wycierpieli się przeze mnie, a teraz cierpią pomimo mnie. Za każdym razem, kiedy pojawia się kłamstwo na mój temat, to ożywia jej wspomnienia. Samantha pisała już do prokuratora wiele razy, by wytłumaczyć mu, że trauma spowodowana przez medialny cyrk jest znacznie gorsza niż ta, którą miała po tym, co jej zrobiłem.
Na koniec Polański wyznał, że 20 lat temu zgłosiła się do niego kobieta, która twierdziła, iż jest dzieckiem jego i Sharon Tate - miała rzekomo być ocalona przez członków Rodziny Mansona, którzy 9 sierpnia 1969 roku zamordowali aktorkę. Jak wyjaśnia jednak reżyser, kobieta ta... urodziła się 2 lata później. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj