To, że ktoś dostaje kontrakt, nie znaczy, że sprawa została rozwiązana uczciwie. Jeśli studio ma przewagę, to ją wykorzysta, by skłonić autora do podpisania kontraktu, za sprawą którego danego autora, delikatnie mówiąc, wykoleguje - powiedział Coates.
Słowa Coatesa znalazły potwierdzenie w informacjach, do których udało się dotrzeć Guardianowi. Wiele źródeł powiedziało, że są trzy opcje, które spotykają autorów, których pomysły wykorzystano w filmach. Pierwszą z nich jest dość popularna praktyka, zgodnie z którą artysta, pisarz, których pomysły zostały wykorzystane w filmie, dostają zaproszenie na premierę oraz czek o wartości 5 tys. dolarów. Tych pieniędzy nie trzeba wykorzystać na podróż czy zakwaterowanie, ponieważ żaden z zaproszonych autorów nie ma obowiązku na premierze się stawić. Praktyka ta uważana jest za cichą rekompensatę za użyte pomysły i postrzegana jako wynagrodzenie, które autorom ma wystarczyć.
Drugą opcją, najrzadszą, jest "specjalny kontakt", na który może liczyć garstka twórców. Pozwala on autorom domagać się wynagrodzenia, kiedy ich bohaterowie lub historie zostają wykorzystane w produkcjach. Jednak stawki i w nich nie są szczególnie wysokie, a i tak nie zawsze ich realizacja dochodzi do skutku.
Zaoferowano mi specjalny kontrakt, który był bardzo niekorzystny, ale miałem jedynie wybór - zgodzić się lub nie dostać nic. Później jednak, zamiast uhonorować ten kontrakt, przysłali mi kartkę z podziękowaniami i czek na pięć tysięcy. Sam film zarobił miliardy dolarów - powiedział anonimowy autor Marvela.
Trzecia opcja to... nic. Zgodnie z tym, co mówią źródła, coraz trudniej jest uzyskać pieniądze od Marvela. Studio utrudnia te kwestie, licząc na to, że artystom zwyczajnie nie będzie chciało się spędzać mnóstwo czasu na to, by doprosić się honorariów autorskich.
Sam Marvel odmówił komentarza w sprawie wygrodzeń dla autorów, powołując się na kwestie poufności.
Autorzy i pisarze są lekceważeni przez studia nie tylko jeśli chodzi o kwestie finansowe. Zgodnie z tym, co wyjawiło źródło, Brubaker i Epting, którzy przyszli na przyjęcie z okazji premiery filmu Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz, który bazował na ich komiksach, na wejściu dowiedzieli się, że ich nazwisk nie ma nawet na liście. Dopiero Sebastian Stan, który wciela się w filmie w stworzoną przez Eptinga postać, wpuścił ich do środka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj