Nazywam się Meghan Chase. Od jakiegoś czasu przebywam w pałacu zimowych elfów. Jak długo dokładnie? Nie wiem. W tym miejscu czas nie płynie normalnie. Od kiedy utknęłam w krainie Nigdynigdy, życie w świecie zewnętrznym, świecie śmiertelników, toczy się beze mnie. Jeśli kiedykolwiek się stąd wydostanę, jeśli uda mi się wrócić do domu, może się okazać, że od mojego zniknięcia minęło sto lat, a cała moja rodzina i przyjaciele od dawna nie żyją. Starałam się nie myśleć o tym za często, ale czasami nie mogłam się po prostu powstrzymać. W moim pokoju było zimno. Zawsze było zimno. I mnie też zawsze było zimno. Nawet szafirowe płomienie na kominku nie mogły powstrzymać nieustannego chłodu. Ściany i sufit były zrobione z matowego przydymionego lodu. Żyrandol mienił się tysiącami sopli. Tego wieczoru miałam na sobie spodnie od dresu, rękawiczki, gruby sweter i wełnianą czapkę, ale to nie wystarczało. Za oknem podziemne miasto Zimowego Dworu błyszczało zachęcająco. Ciemne kształty podskakiwały i trzepotały wśród cieni, błyskały pazury, zęby i skrzydła. Zadrżałam i spojrzałam w niebo. Sklepienie potężnej jaskini było zbyt odleg­łe, by ujrzeć je w ciemnościach, ale tysiące malutkich światełek, kule magicznego ognia albo same magiczne istoty, błyszczały jak kobierzec gwiazd. Ktoś zastukał do drzwi. Nie zawołałam: „Wejść!”. Już dawno nauczyłam się, by tego nie robić. To był Mroczny Dwór, a zapraszanie dworzan do swojego pokoju to bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Nie mogłam całkiem się ich pozbyć, ale magiczne stworzenia ponad wszystko przestrzegają zasad, a z rozkazu królowej nie wolno było mi przeszkadzać, chyba że zażyczę sobie inaczej. A zgoda na wejście do mojego pokoju mogła zostać uznana właśnie za takie życzenie. W kłębie pary wydobywającej się z moich ust pomaszerowałam do drzwi i je uchyliłam. Na podłodze siedział piękny czarny kot. Otoczył ogonem łapki i wpatrywał się we mnie żółtymi oczami. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, syknął i wsunął się przez szparę do środka. – Hej! Odwróciłam się gwałtownie, ale kot nie był już kotem. Za mną stała Tiaothin, opolda, uśmiechając się od ucha do ucha i ukazując błyszczące kły. No jasne. To musiała być opolda, one nie przestrzegają zasad społecznych. Właściwie to nawet wydają się czerpać olbrzymią satysfakcję z ich łamania. Opolda od czasu do czasu poruszała wystającymi spomiędzy dredów kudłatymi uszami. Miała pstrokatą kurtkę wyszywaną świecidełkami i nabijaną ćwiekami, podarte dżinsy i glany. W odróżnieniu od Jasnego Dworu, Mroczny Dwór preferował ubrania „śmiertelników”. Nie byłam pewna, czy to dlatego, że otwarcie przeciwstawiali się Jasnemu Dworowi, czy też chcieli się łatwiej wtopić w ludzką społeczność. – Czego chcesz? – zapytałam ostrożnie. Tiaothin zainteresowała się mną, gdy tylko dotarłam na dwór, podejrzewałam, że to po prostu nienasycona ciekawość opoldy. Kilka razy rozmawiałyśmy, ale nie nazwałabym jej swoją przyjaciółką. Sposób, w jaki na mnie patrzyła, bez jednego mrugnięcia, zupełnie jakby rozważała, czy nadaję się na najbliższy posiłek, zawsze wyprowadzał mnie z równowagi. Opolda syknęła i przejechała językiem po zębach. – Nie jesteś gotowa – odezwała się z sykiem i przyglądając mi się sceptycznie. – Szybko. Przebieraj się. Musimy iść, niedługo. Zmarszczyłam brwi. Tiaothin zawsze było trudno zrozumieć, bo tak szybko zmieniała tematy, że nie mogłam za nią nadążyć. – Dokąd? – zapytałam, a ona zachichotała. – Królowa – zamruczała Tiaothin i zaczęła machać uszami. – Królowa cię wzywa. Żołądek skręcił mi się w supeł. Bałam się tej chwili, od kiedy dotarłam z Ashem na Zimowy Dwór. Kiedy przybyliśmy do pałacu, królowa przyjrzała mi się z drapieżnym uśmiechem, po czym odprawiła mnie, mówiąc, że chce porozmawiać z synem w cztery oczy i niedługo mnie wezwie. Oczywiście „niedługo” to pojęcie względne w magicznym świecie i od tamtej pory czekałam jak na szpilkach na moment, aż Mab sobie o mnie przypomni. Wtedy też po raz ostatni widziałam Asha. Na myśl o Ashu poczułam niepokój, przypominając sobie, jak wiele się zmieniło. Kiedy przybyłam do Krainy Magii w poszukiwaniu mojego porwanego brata, Ash był wrogiem, zimnym, niebezpiecznym synem Mab, królowej Mrocznego Dworu. Gdy dwory przygotowywały się do wojny, Mab wysłała Asha, by mnie schwytał; chciała wykorzystać mnie jako kartę przetargową, negocjując z moim ojcem, królem Oberonem. Pragnęłam za wszelką cenę ocalić brata i zawarłam z zimowym księciem umowę – obiecałam, że jeśli on pomoże mnie, to ja z własnej woli pójdę z nim do Mrocznego Dworu. W tamtym momencie postawiłam wszystko na jedną kartę. Potrzebowałam wszelkiej możliwej pomocy, by zmierzyć się z Żelaznym Królem i uratować brata. Ale gdzieś tam, pośród upiornego pustkowia pyłu i żelaza, obserwując, jak Ash walczy z królestwem, które niszczy jego istotę, uświadomiłam sobie, że się w nim zakochałam. Książę doprowadził mnie tam, ale mało brakowało, a nie przetrwałby starcia z Machiną. Król żelaznych elfów był niesamowicie potężny, prawie niepokonany. Mimo wszystko udało mi się zwyciężyć Machinę i zabrać brata do domu. Tamtej nocy, zgodnie z naszą umową, przyszedł po mnie Ash. Nadeszła pora, bym dopełniła mojej części zobowiązania. Znów zostawiłam rodzinę, by podążyć za księciem do Tir Na Nog, krainy Zimy. Podróż przez Tir Na Nog była zimna, ciemna i przerażająca. Nawet z zimowym księciem u boku Kraina Magii była dzika i niegościnna, zwłaszcza dla ludzi. Ash był idealnym osobistym strażnikiem, niebezpiecznym, czujnym i opiekuńczym, ale zdawał się czasem nieobecny duchem, rozkojarzony. A im dalej zagłębialiśmy się w zimowe tereny, tym bardziej się oddalał, zamykając się przede mną i przed światem. I nie zamierzał mi tego wyjaśnić. Ostatniej nocy naszej podróży zostaliśmy zaatakowani. Wytropił nas potężny wilk, wysłany przez samego Oberona. Miał za zadanie zabić Asha i odprowadzić mnie z powrotem na Letni Dwór. Udało nam się uciec, ale książę został ranny podczas walki, ukryliśmy się więc w pustej lodowej grocie, żeby odpocząć i opatrzyć mu rany. Kiedy bandażowałam mu ramię, milczał, ale czułam, że mnie obserwuje. Puściłam jego rękę, uniosłam wzrok i spojrzałam w srebrzyste oczy. Ash zamrugał powoli, patrząc na mnie, jakby próbował rozszyfrować, o czym myślę. Czekałam z nadzieją, że wreszcie dowiem się, skąd ta jego nagła rezerwa. – Czemu nie uciekłaś? – zapytał cicho. – Gdyby ten zwierz mnie zabił, nie musiałabyś iść do Tir Na Nog. Byłabyś wolna. Spojrzałam na niego spod zmarszczonych brwi. – Zawarłam umowę, tak jak i ty – wymamrotałam i ostro szarpnęłam, zawiązując bandaż, ale Ash nawet się nie skrzywił. Zła, spojrzałam mu prosto w oczy. – Co ty sobie myślisz? Czy tylko dlatego, że jestem człowiekiem, mam stchórzyć? Wiedziałam, na co się decyduję, i dotrzymam swojej części umowy, bez względu na to, co się wydarzy. A jeśli myślisz, że zostawiłabym ciebie, bo nie chcę stawać przed obliczem Mab, to wcale mnie nie znasz. – Właśnie dlatego, że jesteś człowiekiem – kontynuował tym samym tonem Ash, nie spuszczając ze mnie wzroku – nie wykorzystałaś taktycznej okazji. Zimowe stworzenia w takiej sytuacji nie zawahałyby się ani chwili. Nie pozwoliłyby, aby emocje wzięły górę. Jeśli masz przetrwać na Mrocznym Dworze, to musisz zacząć myśleć jak one. – Ale ja nie jestem jak one. – Wstałam i odsunęłam się od niego, próbując nie zwracać uwagi na ból i poczucie zdrady, hamując głupie łzy złości, które napływały mi do oczu. – Nie jestem zimowym elfem. Jestem człowiekiem, z ludzkimi uczuciami i emocjami. A jeśli uważasz, że powinnam za to przepraszać, to trudno. Nie mogę ot tak, odgrodzić swoich uczuć, jak ty to robisz. Odwróciłam się na pięcie, by odejść, ale Ash w mgnieniu oka poderwał się z ziemi i złapał mnie za ramiona. Zesztywniałam cała, ale nie było sensu mu się wyrywać. Nawet ranny i krwawiący był znacznie silniejszy ode mnie. – Nie jestem niewdzięczny – wyszeptał do mojego ucha, sprawiając, że wbrew woli zrobiło mi się ciepło na duszy. – Chcę tylko, abyś zrozumiała. Zimowy Dwór żeruje na słabszych. To leży w jego naturze. Będą tu próbowali rozerwać cię na strzępy, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, a ja nie zawsze będę blisko, by cię chronić. Zadrżałam. Gniew gdzieś zniknął, a moje wątpliwości i lęki nagle wróciły. Ash westchnął i poczułam, jak dotyka czołem moich włosów, a jego oddech połaskotał mnie w kark. – Nie chcę tego robić – przyznał udręczonym głosem. – Nie chcę patrzeć na to, co spróbują ci zrobić. Letnia istota na Zimowym Dworze ma niewiele szans. Ale przysiągłem, że cię przyprowadzę, i jestem tą przysięgą związany. Uniósł głowę, ścisnął moje ramiona tak, że aż zabolały, a jego głos opadł o kilka oktaw, zrobił się ponury i zimny. – Dlatego musisz być silniejsza niż oni. Nieustannie musisz się mieć na baczności, bez względu na wszystko. Będą cię próbowali zmylić, podstępem lub pięknymi słowami, i będą czerpali przyjemność z twojego cierpienia. Nie pozwól im się ranić. Nikomu nie ufaj. – Zamilkł na chwilę, po czym dodał jeszcze ciszej: – Nawet mnie. – Zawsze będę ci ufać – wyszeptałam bez zastanowienia, a on zwiększył uścisk i odwrócił mnie do siebie. – Nie. – Zmrużył oczy. – Nie możesz. Jestem twoim wrogiem, Meghan. Nigdy o tym nie zapominaj. Jeśli Mab powie, że mam cię zabić przed całym dworem, to moim obowiązkiem będzie spełnić jej rozkaz. Jeśli nakaże Rowanowi albo Sage’owi pociąć cię powoli na kawałki, tak, by każda sekunda była okrutnym cierpieniem, to powinienem stać tam i im na to pozwolić. Rozumiesz? Moje uczucia wobec ciebie nie mają znaczenia na Zimowym Dworze. Lato i Zima zawsze będą po przeciwnych stronach i nic tego nie zmieni. Wiedziałam, że powinnam się go bać. Był w końcu mrocznym księciem i powiedział wprost, że jeśli Mab mu nakaże, to mnie zabije. Jednak przyznał też, że darzy mnie uczuciami… które co prawda nie mają znaczenia, ale mimo to moje serce aż podskoczyło, gdy to usłyszałam. I może byłam naiwna, ale nie mogłam uwierzyć, że Ash z rozmysłem zrobiłby mi krzywdę, nawet na Zimowym Dworze. Nie, kiedy tak na mnie teraz patrzył, gdy w jego srebrnych oczach widziałam zmagania i złość. Po chwili odwrócił wzrok i westchnął. – Nie słyszałaś ani słowa z tego, co powiedziałem, prawda? – wymruczał, zamykając oczy. – Nie boję się – odparłam, lecz było to kłamstwo. Byłam przerażona wizją Mab i Mrocznego Dworu, czekających u kresu naszej wyprawy. Ale jeśli będzie tam Ash, to nie może być źle. – Jesteś irytująco uparta – wyszeptał, przeciągając dłonią po włosach. – Nie wiem, jak mam cię chronić, skoro ty sama ani trochę nie chcesz chronić siebie. Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na klatce piersiowej. Czułam przez koszulę bicie jego serca. – Ufam ci – szepnęłam, unosząc ku niemu twarz, przesuwając palcami po jego brzuchu. – Wiem, że coś wymyślisz. Nabrał gwałtownie powietrza i spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem. – Wiesz, że igrasz z ogniem? – To dziwne, biorąc pod uwagę, że jesteś lodowym księ… – Nie dokończyłam, bo Ash schylił się i mnie pocałował. Oplotłam jego szyję ramionami, a on objął mnie w talii i przez kilka chwil zimno nie miało do mnie dostępu.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj