Coś się kończy, coś się zaczyna

Źródło: SuperNOWA
W zasadzie zamiennie mógłbym dać w to miejsce Sagę o Wiedźminie. Z książek Andrzeja Sapkowskiego wybrałem jednak zbiór opowiadań, głównie dlatego, że jest bardziej różnorodny, że zawiera w sobie historie tak wybitne i zarazem tak różne jak Złote popołudnie i W leju po bombie. Sapkowski daje tu popis wyobraźni, erudycji, stylu, humoru – błyszczy na każdym poziomie. Opowiadanie te, wraz z kilka wybranymi ze świata wiedźmina, pozostają najlepszymi, jakie czytałem – a z racji pracy czytałem ich tysiące, z całego świata, podpisane najgłośniejszymi nazwiskami fantastyki.

Ślepowidzenie

Źródło: Mag
Kolejne science fiction na tej liście, tym razem jednak w wydaniu twardym jak diament. Peter Watts w Blindsight stworzył opowieść o Pierwszym Kontakcie, którą bez wahania stawiać można na półce obok otwierającego to zestawienie Solarisa. Siłą Kanadyjczyka pozostaje nie tylko jego wyobraźnia, ale przede wszystkim olbrzymia wiedza z zakresu biologii, chemii, fizyki, kognitywistyki, ewolucjonizmu i wielu innych. Chłonie on ją jak gąbkę, a następnie wykorzystuje w swoich opowieściach, faszerując każdą linijkę konceptami tak niezwykłymi, że w większości wydają się nieprawdopodobne, mimo iż wiele z nich autor zaczerpnął po prostu z najróżniejszych naukowych publikacji. Watts pokazuje nam w dużej mierze świat, który nas otacza, którego sami jednak nie bylibyśmy w stanie zobaczyć. Jego proza to fantastyka, jednocześnie jednak zakotwiczona w rzeczywistości głębiej niż niejedna powieść obyczajowa czy historyczna.

Cyrk nocy

Źródło: Świat Książki
Mało znana w Polsce debiutancka powieść Erin Morgenstern, czyli pani, która przeczytała serię o Harrym Potterze, a po jej zakończeniu było jej tak bardzo brak czegoś podobnego, że sama wzięła się za pisanie. Sęk w tym, że The Night Circus z książkami Rowling nie ma w zasadzie nic wspólnego, poza tym, że i tu, i tu występuje magia, rożna jednak pod chyba każdym względem. Morgenstern w swojej powieści dała popis wyobraźni, jakiego od lat nie widziałem u innych, nawet najbardziej uznanych autorów, a jednocześnie opowiedziała wyjątkową historię miłosną. Niejako mimochodem stworzyła też wokół tytułowego cyrku wspaniała mitologię, wykreowała tajemnicę, którą czytelnik koniecznie chce rozwikłać, a której rozwiązanie nie zawodzi. Kolejne na tej liście arcydzieło.

Seria o Harrym Potterze

Źródło: Media Rodzina
Skoro o Rowling wspomniałem, wypada przywołać jej najbardziej znane dzieło - cykl, który nie tylko zapisał się w historii literatury, ale w dużej mierze ją kształtował. Mnie ta opowieść nie ukształtowała, nie przekonała do czytania, bo sięgnąłem po nią na studiach, gdy byłem już czytelnikiem nałogowym. Pierwsze dwa tomy zresztą niespecjalnie przypadły mi do gustu, były zbyt dziecinne. Czytałem jednak dalej i z czasem dostrzegłem ogrom wizji Rowling, wspaniały, skomplikowany, niezwykły świat, który wykreowała w najdrobniejszych szczegółach, historię zaplanowaną niczym kryminalna intryga.

Największy talent Rowling przejawiała jednak na polu kreacji postaci, oddawania wszystkich tych smaczków, które czyniły je bardziej ludzkimi, tworzenia bohaterów będących czymś więcej niż tylko pionkami w jej opowieści. I dlatego tę serię doceniam. Nieustannie żałuję, że nie mam czasu do niej wrócić i ponownie zanurzyć się w ten świat – oglądany po raz wtóry, z pewnością odkryłby przede mną jeszcze więcej.

Belgariada

Źródło: Prószyński i S-ka
Powieści Davida i Leigh Eddingsów nie mogą być uznane za wybitne; nawet na polu fantastyki z dzisiejszej perspektywy mogłyby się wydawać wyjątkowo naiwne i momentami przesadnie pompatyczne. Jeżeli jednak ktoś tworzy bohaterów lepiej od Rowling, lepiej oddaje, luzem i humorem, międzyludzkie relacje, robią to właśnie Eddingosowie, pewnie głównie dlatego, że dzielili się postaciami: David odpowiadał za mężczyzn, a Leigh za kobiety – ten dialog płci jest w ich książkach, zwłaszcza w Belgariadzie, bardzo silnym wątkiem i prowadzony jest niezwykle naturalnie. Opowieści o czarodzieju Belgaracie były pierwszymi, które wciągały mnie do tego stopnia, że zarywałem noce, niekiedy kończąc czytać i o piątej rano, bo po prostu nie potrafiłem przestać, dopóki nie dotarłem do ostatniej strony.

Tales for Development Hell

Źródło: Titan Books
Nikt nie mówił mi, że na liście znaleźć się może wyłącznie beletrystyka. Wahałem się między Marvel Comics: The Untold Story, którą uwielbiam i która jest jedną z nielicznych w ostatnich latach książek czytanych przeze mnie dwa razy, a dziełem Davida Hughesa, uchylającego przede mną kurtynę, za którą kryje się prawdziwe Hollywood. Hollywood, które okazuje się stolicą chaosu i miejscem zarządzanym w dużej mierze przez idiotów. Gdzie najważniejsi producenci okazują się ignorantami, szefowie studiów tchórzami i ludźmi pozbawionymi wyobraźni, a prawdziwe talenty muszą ulegać podążającym za modami i schlebiającym najniższym gustom ludziom z pieniędzmi. Hughes w tej książce opisuje procesy produkcji wielu głośnych filmów, od etapu scenariusza, czasami przez lata developmentu, aż do efektu końcowego, który widziany z nowej perspektywy, nabiera innego sensu. Uzupełnieniem tej opowieści o Fabryce Snów jest równie dobre The Greatest Sci-Fi Movies Never Made tego samego autora.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj