6. Szalone Rady Plemienia

Producenci wiedzą, że to, co pokazują widzom, to tylko mały urywek z 39 dni, jakie trwa cała gra. A więc wiecie – magia telewizji, sprytny montaż i te sprawy. Gdy wydaje nam się, że coć się stanie, dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Ten chwyt twórcy starają się stosować przed niemal każdą Radą Plemienia, aby podnieść dramatyzm sytuacji i napięcie. Czasem jednak oni sami są zaskoczeni tym, co wyprawiają uczestnicy! Gdy w ruch idą ukryte immunitety (czasem więcej niż jeden naraz), można zwariować z emocji. Tzw. blindsides, czyli całkowicie szokujące wyniki eliminacji, już nie raz zostawiały naszą szczękę na podłodze.[video-browser playlist="727054" suggest=""]

7. Finałowa Rada i wybór zwycięzcy

I tu wracamy do kluczowego elementu zasad „Survivora” – grać tak, aby dotrzeć do końca, bez spalenia po drodze zbyt wielu mostów. W przeciwieństwie bowiem do wielu programów tego typu, zwycięzcy nie wybiera publiczność, tylko ci, którzy odpadli, a to dodaje całemu przedsięwzięciu dodatkowej głębi. Po połączeniu plemion każdy walczy już indywidualnie, a po eliminacji trafia do grona tych, którzy będą brać udział w ostatnim – i najważniejszym – głosowaniu. To jednak nie wszystko. Zanim podejmą decyzję, będą mieli możliwość zwrócenia się do finalistów. I tu też czasem dzieją się niepojęte rzeczy. Niektórzy czują się tak zdradzeni, że serwują widzom rewelacyjne przemowy, a czasem soczyste tyrady. W tej rywalizacji każdy ruch jest na wagę złota, a o triumf bardzo trudno.[video-browser playlist="727055" suggest=""]

8. „Survivor: Reunion”

To już tradycja programu i zawsze fantastyczny epilog sezonu. Bo wiecie, od momentu zakończenia gry do emisji finału mija dobrych kilka miesięcy, a zwycięzcę poznajemy w specjalnym programie na żywo. To oznacza, że po długiej rozłące wszyscy znów się spotykają i wspominają najciekawsze wydarzenia z gry. Dowiadujemy się też, jak udział w produkcji na nich wpłynął, jesteśmy świadkami ciekawych rozmów i czasem emocjonującego rozdrapywania ran. No i na koniec czeka nas zwykle zapowiedź kolejnego sezonu, która zaostrza nasz apetyt na kolejną porcję wrażeń.
fot. CBS
 

9. Popularność marki i system emisji

A teraz powód wyłącznie pragmatyczny. Co jeszcze przyczyniło się do tego, że „Survivor” przetrwał tak długo? Siła marki na całym świecie oraz sposób, w jaki CBS emituje program. Grubo ponad 40 państw na całym świecie próbowało stworzyć swoja wersję. Niektórzy mieli z tym więcej szczęścia, a inni mniej (chociażby Polska, gdzie "Wyprawa Robinson" skończyła się na 1 serii). Jednak jest to koncept znany na całym świecie i to napędza jego popularność. CBS ma też znakomity system w pokazywaniu kolejnych serii – każda ma maksymalnie około 15 odcinków i mamy jedną jesienią, a drugą wiosną. Rozłąka z produkcją nie trwa więc nigdy za długo i widzowie nie mają okazji, by o niej zapomnieć.
fot. CBS
 

10. Jeff Probst

A na deser ten, bez którego to mogłoby na początku w ogóle nie wypalić, czyli odpowiednio dobrany prowadzący. Został nim Jeff Probst, który jest gospodarzem „Survivora” już 15 lat i nie ma zamiaru tej roboty porzucać. Spisuje się w swojej roli perfekcyjnie - producenci trafili z nim w dziesiątkę. I to też nie jest tak, że facet co odcinek tłumaczy uczestnikom reguły kolejnych wyzwań, a na końcu ogłasza, kto odpadł. Probst jest zaangażowany bardzo mocno w tworzenie programu, jest jego producentem i też dzięki niemu Rady Plemienia to nie nudne pogadanki, ale naprawdę ciekawe dyskusje, w których zawodnicy zdradzają często soczyste kąski. Wszystko zależy od dobrze zadanego pytania albo podłapania subtelnych zmian w wyrazach twarzy. Jeff ma do tego smykałkę.
fot. materiały prasowe
  A co Wam podoba się jeszcze w programie „Survivor”? Piszcie w komentarzach!
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj