Mighty Morphin Power Rangers (1993-1996)

Obowiązkowy niedzielny seans. Jestem pewna, że nie przegapiłam ani jednego odcinka, który puszczany był w telewizji. Oczywiście nie marzyłam o tym, by być różową wojowniczką. Chciałam być którymś z wojowników, a jak nie, to już ewentualnie tą żółtą. Bardzo dobrze się przy Power Rangers bawiłam, dużo radości dawał mi ten serial. Czekam na filmową adaptację, choć jednocześnie bardzo się jej obawiam. Aktualnie materiały na jej temat nie są zachęcające. Wciąż noszę się z pomysłem, by do serialu wrócić i popatrzeć na niego z dzisiejszej perspektywy. Może się uda. No url

Friends (1994-2004)

Oczywiście, że nieśmiertelnych Przyjaciół nie mogło zabraknąć na mojej liście, mimo że obejrzałam serial stosunkowo niedawno. I też potrzebowałam czasu, aby go pokochać. Sporo czasu, bo aż do połowy drugiego sezonu nie mogłam złapać flow. Ale gdy się już udało… Ach! Obejrzałam wszystko z wielką przyjemnością, śmiejąc się do łez i wzruszając do łez. Na myśl o ostatnim odcinku cała się trzęsę. Teraz oglądam Przyjaciół na wyrywki, po to by poprawić sobie humor. Nieważne, na jaki odcinek trafię – i tak będzie świetny. Serial bez wad, który będzie towarzyszył mi już zawsze. No url

One Tree Hill (2003-2012)

Mój ulubiony serial z gatunku tych młodzieżowych. Pochłonęłam wszystkie sezony w niewiarygodnie szybkim tempie, oglądając rekordowo po 10-12 odcinków dziennie (!). Nie mogłam się od niego oderwać. Losy Lucasa i Nathana podbiły moje serce gdzieś w połowie pierwszego sezonu i potem już poszło z górki. Poznałam dzięki temu serialowi wiele wspaniałych wykonawców muzycznych i za to jestem mu bardzo wdzięczna. Przeżywanie tych wszystkich nastoletnich dramatów, gdy samemu się było nastolatką, było naprawdę dobrym doświadczeniem. No url

House M.D. (2004-2012)

A to był chyba pierwszy serial, który oglądałam na poważnie. To znaczy już nie w dzieciństwie i nie przypadkowo, podglądając kolejne odcinki w telewizji. To była miłość od pierwszego wejrzenia – i do serialu, i do Hugh Lauriego. Do tej pory uważam, że House to jedna z najbarwniejszych postaci serialowych wszech czasów, bardzo podobała mi się jego nieoczywistość i charyzma. Dodatkowo – moja wtedy ulubiona tematyka medyczna. Też byłam rozczarowana poziomem ostatnich sezonów, ale to wciąż serial, o którym nigdy nie zapomnę. Przy okazji zdradzę Wam, że mam słabość do procedurali i to trochę też House’a zasługa. No url

Spartacus: Blood and Sand (2010-2013)

No dziwna ta moja lista, ale cóż – jestem osobą o bardzo rozbudowanych zainteresowaniach. I tak obok Pogody na miłość oraz Chirurgów uwielbiam Spartakusa. Oglądałam ten serial w takim napięciu, jak naprawdę rzadko mi się zdarza. Wyczekiwałam na kolejny odcinek jak głupia (teraz już na nic tak nie czekam) i zawsze musiałam obejrzeć od razu, jak się pojawił. Ogromnie zżyłam się z bohaterami, kibicowałam im, po prostu żyłam tym serialem. I wcale się nie wstydzę. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to nie jest ambitna produkcja i daleko jej w ogóle do najlepszych seriali, jakie widziałam, ale co z tego. To Spartakus trafił do mnie na poziomie emocjonalnym. Idę robić rewatch. No url
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj