Superbohaterów Marvela znajdziemy obecnie w kinach w trzech uniwersach filmowych: studia Marvel, Sony oraz FOX. W telewizji natomiast niedawno zadebiutowali Agenci T.A.R.C.Z.Y. ściśle powiązani z uniwersum należącym do studia Marvel. Kiedyś jednak nie było jeszcze pomysłu na adaptacje komiksów - borykały się one z wieloma problemami natury koncepcyjnej i technicznej. Jednak zdarzały się wśród nich solidne opowieści, do których warto wrócić nawet dziś.

The Incredible Hulk

Serial z przełomu lat 70. i 80. jest przykładem na to, że Marvelowi udało się w przeszłości zrobić solidną adaptację telewizyjną w odcinkach. Chociaż cały koncept przemiany Bruce'a Bannera (Bill Bixby) w Hulka polegający na wykorzystaniu kulturysty imieniem Lou Ferrigno dziś wydaje się komiczny i kompletnie nieprzekonujący, nie przeszkadza to czerpać przyjemności z seansu. Proceduralowa forma serialu stacji CBS opowiedziała dobrą historię na pięć sezonów, która poza jednoodcinkowymi wątkami miała przewodni motyw spajający całą fabułę. Po latach The Incredible Hulk nadal ogląda się przyjemnie, a sam Lou Ferrigno stał się kluczowym członkiem marvelowskiej rodziny, po dzień dzisiejszy będąc głosem generowanego komputerowo Hulka.

Captain America

Sztandarowy przykład tego, jak kiedyś Marvel nie dbał o to, komu sprzedaje prawa do adaptacji komiksów. W tym przypadku kupiło je Cannon Films - znane z produkcji niskobudżetowych akcyjniaków nie zawsze pierwszej jakości. Do produkcji przygód Kapitana Ameryki przygotowywano się wiele lat, gdyż projekt borykał się z problemami i opóźnieniami. Ostatecznie za kamerą stanął Albert Pyun, spec od filmów tak złych, że aż dobrych (kilka jego produkcji, choć jakościowo pozostawiających wiele do życzenia, jest uważanych za kultowe). Captain America zebrał tragiczne recenzje i stał się dowodem na to, że aby przenieść tę postać na ekrany, trzeba mieć coś więcej niż kilka dolarów i kamerę.

"The Fantastic Four"

Wokół przygód Fantastycznej Czwórki w reżyserii Rogera Cormana krążą legendy. Specjalista od kina niskobudżetowego został ściągnięty po to, by zrobić film za milion dolarów, a studio nie straciło praw do postaci. W 2005 roku Stan Lee twierdził, że od początku producenci nie mieli najmniejszego zamiaru nikomu tego filmu pokazać, aczkolwiek informacja ta spotkała się z zaprzeczeniem. Avi Arad, obecny producent filmów o Spider-Manie, w latach 90. kupił wszystkie kopie i je zniszczył, twierdząc, że wypuszczenie tej niskobudżetowej produkcji na rynek zrujnowałoby markę. Kilka jednak się uchowało i niektórzy dziennikarze mieli okazję obejrzeć to "dzieło". Magazyn "Wizard" uznał, że jest to jeden z 50 tak złych komiksowych filmów, że aż trzeba je obejrzeć. Obraz uplasował się na liście wyżej nawet od popularnego Batmana i Robina. W tym roku zostanie wydany film dokumentalny rzucający światło na ciekawe kulisy realizacji, a obecnie "The Fantastic Four" w całości jest dostępne na portalu YouTube.

X-Men

Nie możemy zapomnieć o serialu animowanym z 1992 roku, który okazał się wielkim sukcesem komercyjnym i artystycznym. Był to pokaz sprawności opowiadanej historii, która czerpała garściami z komiksów, tworząc opowieść na tyle dojrzałą, że dorosły widz oglądał ją z zainteresowaniem, a jednocześnie odpowiednio stonowaną, aby bez problemu mógł ją obejrzeć młodszy człowiek. X-Men to znakomity przykład na to, jak tworzyć seriale animowane dla każdej grupy wiekowej, czego nie można powiedzieć o współczesnej taktyce Marvela. Bezapelacyjnie jeden z najlepszych komiksowych seriali w historii, do którego śmiało można wrócić, mimo że minęło ponad 20 lat od jego premiery.

The Punisher

Frank Castle nie miał szczęścia do filmowych adaptacji - choć trzykrotnie zagościł na ekranach, żadna jego przygoda nie odniosła sukcesu komercyjnego ani artystycznego. W filmie z 1989 roku tytułową rolę grał Dolph Lundgren, a obraz wpisywał się w trend mocnego kina akcji lat 80. Krytycy nie pozostawili na nim suchej nitki, ale da się dostrzec, że ma on więcej fanów niż dwie nowsze ekranizacje. Choć scenariusz jest tragiczny, akcja przeciętna, a aktorstwo zabawne, The Punisher imponuje wyjątkową atmosferą godną tej postaci.

Spider-Man

Spider-Man to Peter Parker? Nic bardziej mylnego! W latach 70. był nim Takuya Yamashiro z Japonii. Serial Spider-Man zrealizowany przez studio Toei był bardzo luźną adaptacją przygód Człowieka Pająka, która doczekała się aż 41 odcinków i dużej rzeszy fanów na całym świecie. Po latach w odróżnieniu od amerykańskiego aktorskiego serialu z tego samego okresu to japońska wersja jest cieplej wspominana. Jest tak specyficzna, głupkowata, zwariowana i pomysłowa, że ogląda się ją z zaskakującą przyjemnością. Nawet sam Stan Lee pochlebnie wypowiadał się o tym serialu oraz o fakcie, że Spider-Man ma wielkiego mecha zwanego Leopardon.

Nick Fury

Telewizyjny tytuł z lat 90. miał być wielkim hitem i przetrzeć szlaki dla kolejnych marvelowskich seriali lub filmów. Duży budżet, niezwykle wówczas popularny David Hasselhoff w tytułowej roli i słynny bohater Marvela miały stanowić gwarancję sukcesu. Obraz zebrał jednak bardzo złe recenzje i pomimo pokładanych w nim nadziei nie było szans na kontynuację. Hasselhoff wizualnie przypominał komiksowego Fury'ego, ale jego interpretacja postaci nie przypadła do gustu fanom. Przykład przeciętnej jakości filmu telewizyjnego, który mimo wszystko prezentuje się o klasę lepiej niż kilka prezentowanych w naszym zestawieniu pozycji.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj