Czarna wdowa to kino akcji w bardziej klasycznym stylu, bo na ekranie nie oglądamy postaci z nadludzkimi mocami, ale z umiejętnościami. Ten aspekt, choć zaledwie solidny lub poprawny, jest dla mnie główną motywacją do przedstawienia przemyśleń, więc tym samym tekst będzie zawierać duże spoilery z kluczowego twistu filmu. Czujcie się ostrzeżeni! Przez lata kino akcji z Hollywood miało dość duży problem. Najpierw w latach 80. na ekranie widzieliśmy twardzieli: duzi, silni, muskularni i często z wieloma umiejętnościami. Stallone, Schwarzenegger, Seagal czy Van Damme mogli robić różne rzeczy na ekranie i potrzeby wykorzystania dublerów nie było. A jeśli już taka konieczność zaistniała, nie wyglądało to tak jak współcześnie. Gdy ich epoka przeminęła, kino akcji w USA zboczyło na dość problematyczne tory. Jakby twórcy przestali rozumieć, czym jest akcja na ekranie. Nie mieli świadomości, że scena walki nie jest tylko rozrywkowym dodatkiem, przerywnikiem pomiędzy dialogami. Można było odnieść wrażenie, że dla wielu z Hollywood to było zło koniecznie. Twórcy mainstreamu nie rozumieli, że walka to narzędzie opowiadania historii równie ważne, jak sceny z dialogami i emocjami. Wciąż w głowie mi w tym kontekście huczą słowa Jasona Stathama, że operatorzy z Hollywood boją się kręcić akcję i walki. 
- Większość ludzi, z którymi pracowałem, ponosi kompletną porażkę, gdy chcą osiągnąć coś dobrego. Kończy im się czas. Nie wiedzą, co robią. Nie wiedzą, jakie są ujęcia. Operator nie ma pojęcia, jak kręcić sceny akcji, więc nie robi ujęć tak, jak trzeba.
Dlatego też hollywoodzkie kino akcji XX wieku (z małymi wyjątkami) to głównie tego typu projekty, w których praca kamery jest fatalna, montaż zbyt szybki i rzadko kiedy widać "kto, co i kogo". Dla każdego, kto wychował się na kinie akcji z Hongkongu z lat 80., ten rozdźwięk jest pewnie odczuwalny podwójnie. Tam w końcu zawsze widzimy, kto kogo bije, a do tego wszystko jest spektakularnie widowiskowe. W większości przypadków problem polega na tym, że na ekranie mamy hollywoodzkie duże nazwiska, a do akcji trzeba zatrudniać dublerów. Nie dlatego, że aktor nie chce czy nie umie, ale z uwagi na strach producentów, którzy boją się kontuzji i opóźnień. Aby ukryć kaskadera na ekranie, wykorzystuje się narzędzia takie jak: chaotyczna praca kamery (która z jakichś przyczyn podobno ma dodawać dynamiki, a tak naprawdę wywołać może jedynie mdłości) oraz na tyle szybki montaż, aby widz nie zarejestrował, że na ekranie to nie jest ten aktor, a ktoś zupełnie inny. To takie "oszukiwanie" i robienie gwiazd kina akcji z kogoś, kto nie robi nic w tym kierunku. Można na to przymknąć oko, gdy rozmawiamy o superbohaterach z nadludzkimi mocami - tutaj nie potrzeba aktora obdarzonego wyjątkowymi umiejętnościami, bo efekty specjalne przejmuję prym. Trudno mi jednak to zaakceptować w przypadku takich postaci jak Czarna Wdowa, Hawkeye, Jelena czy Taskmaster, nawet w kwestii obu Kapitanów Ameryka czy Bucky'ego - aczkolwiek przy tych ostatnich starano się wykorzystać współczesne rozwiązania najlepiej, jak to możliwe, by ukryć dublerów, więc jest całkiem solidnie. Niestety, Czarna Wdowa koszmarnie wręcz akcentuje problem obsadzania aktorów w roli, która wymaga czegoś więcej.
- Sceny akcji mają określony przebieg wydarzeń. Na ich końcu jako widz musisz wiedzieć więcej o postaci lub historii, która rozwinęła się w dobry sposób. Myślę, że widzowie nie zdają sobie sprawy, jak dużo można nauczyć się o bohaterze ze sceny akcji i jak bardzo ona go definiuje - mówił reżyser David Leitch podczas wywiadu dla portalu Complex w 2017 roku.

Czarna Wdowa - easter eggi, nawiązania, smaczki

Źródło: Marvel
+43 więcej
Musimy powiedzieć sobie wprost: filmy akcji nie wymagają wybitnych umiejętności aktorskich. Nikogo nie interesuje, czy na ekranie ktoś stworzy kreacje na poziomie oscarowym. Seria John Wick nie bije rekordów popularności dzięki kreacji Keanu Reevesa czy kogokolwiek na ekranie, bo te elementy mają być odpowiednio wpisane w konwencję. Językiem opowiadania są walki, nie dialogi. W wyżej wspomnianej produkcji to wygląda świetnie, bo aktorzy są trenowani przez kaskaderów do wykonywania różnych sztuczek na ekranie. I nawet jeśli czasem wchodzi dubler, nigdy tego nie zanotujemy, bo za kamerą stoi również kaskader, który wie, jak to skonstruować, by tworzyć genialne widowisko, a nie wywołać ból głowy u widza. Pamiętajcie, że Halle Berry trenowała do Johna Wicka 3 i na ekranie radziła sobie dobrze. Grupa kaskaderów to samo zrobiła w filmach z Charlize TheronChrisem Hemsworthem oraz Bobem Odenkirkiem. Jednak ta zasada nie jest standardem w Hollywood, więc nadal ważne jest nazwisko, które ma przyciągnąć do kina. A to już przecież nie działa. W latach 90. chodziło się "na Van Damme'a" czy "na Bruce'a Willisa", ale współcześnie ma to prawdopodobnie najmniejsze znaczenie. Dlatego ten błąd wciąż jest powtarzany?  Hollywood chce zrobić gwiazdami kina akcji ludzi, którzy nie mają tego "czegoś". To jest w końcu rola fizyczna, więc trzeba tutaj kogoś, kto fizycznie ją zagra. Emocje i cała reszta aktorskich narzędzi jest tutaj drugo-, a nawet trzeciorzędna. Czarna Wdowa jest największym przykładem tego problemu przez Scarlett Johansson i Florence Pugh. Obie aktorki - zwłaszcza Pugh - świetnie się bawią, tworzą fajne postacie i to jak najbardziej się sprawdza na ekranie. Zadajmy sobie jednak pytanie: czy potencjał tych aktorek jest wykorzystywany? Czy ich umiejętności aktorskie są widoczne na ekranie? Śmiem wątpić, bo po prostu tego typu projekt i tego typu kreacje nie dają szans wykazania się w tym aspekcie (aczkolwiek Czarna Wdowa miała tutaj potencjał). To nie jest historia w stylu WandaVision, w którym Elizabeth Olsen może błyszczeć aktorsko. To samo tyczy się każdego filmu akcji. Gdy jednak dochodzi do scen walk Natashy i Jeleny, aż za bardzo widać złą pracę kamery i karkołomny montaż ukrywający dublerki. Prawda jest taka, że w tych rolach równie dobrze sprawdziłyby się kaskaderki będące aktorkami, a różnica polegałaby na ich umiejętnościach w sztukach walki. Nie chcę też przesadnie krytykować, bo Florence Pugh stworzyła sympatyczną bohaterkę. Jednak w scenach walk po prostu to nie działa. Sam Tom Cruise na najwyższym poziomie mainstreamu już udowodnił, że odbiór akcji jest bardziej immersyjny i po prostu lepszy, gdy widzimy dokładnie, kto wykonuje te popisy. Marvel w tym aspekcie jest jeszcze daleko za standardem, który wprowadził do Hollywood John Wick.
- Za każdym razem, gdy kręcę scenę, podchodzą do tego tak: nigdy więcej nie będę miał szansy nakręcić jej w taki sposób, gdy to skończę. To nadaje jej wagę, abyśmy wszyscy byli pewni, że w dobrym ujęciu nie będzie żadnych błędów. Nie ma nic gorszego, niż podejście "poprawimy w montażowni" przy scenie akcji. Jest to skrót od leniwego tworzenia filmów i jest okazem braku szacunku dla ciężkiej pracy ekipy od choreografii - mówił Gareth Evans podczas promocji Raid 2.
Do tego dochodzi problem z postacią zwaną Taskmaster. To sztandarowy przykład różnicy w obsadzaniu aktora i kaskadera. Gdy postać zdejmuje swój hełm, ukazuje nam się ucharakteryzowana Olga Kurylenko. Cały problem nie wynika tak naprawdę z tego, że postać wojowniczego czarnego charakteru jest zagrana przez modelkę i aktorkę, ale z błędu poznawczego. Kłopot polega na tym, że "ciałem" Taskmastera był kaskader Andy Lister i cały czas w mowie ciała było widać, że Taskmaster jest mężczyzną. To są subtelne niuanse, które rzucają się w oczy, więc gdy okazuje się, że to kobieta, nagle tworzy się totalne rozbicie pomiędzy tym, co pokazywano do tej pory, a  tym, co niby jest naprawdę. Gdy oglądamy walki w kinie akcji, one opowiadają historie, a w tym przypadku pozostaje jedynie dziwne poczucie, jakbyśmy oglądali dwie kompletnie inne postacie mające wpisaną w siebie inną opowieść. Tragizm córki Drejkowa nie jest widoczny w jej ruchach, w jej scenach walk, a powinien, bo scena akcji jest częścią budowy postaci i opowiadania historii. Marvel Studios i wybierani do tej pory reżyserzy jeszcze w tym aspekcie nie wykazują się zrozumieniem.
fot. instagram.com/listersbox/
John Wick zmienił wiele w Hollywood. To dzięki niemu powstały akcyjniaki jak Atomic Blonde, Tyler Rake: Ocalenie, The Old Guard czy Nikt, które pod kątem czysto realizacyjnym prezentowały dobry poziom scen walk. Nawet Warner Bros. i DC Films zrozumieli, jaką zaletą jest tego typu podejście i zatrudnili 87Eleven do Aquaman . Efekt w scenach akcji był znakomity. Prawda jest taka, że w wysokobudżetowym kinie akcji nazwiska nie grają roli, a dobra kampania promocyjna, w której i tak przeważnie najmniejszą wartością jest gwiazda w głównej roli. Hollywood zmienia się, bo w dobie pandemii koronawirusa średniobudżetowe akcyjniaki w stylu John Wicka są bardziej opłacalne. Łatwiej osiągnąć zysk i być może czeka nas popularyzacja i zwiększenie tego typu propozycji na ekranie. Nadal jednak mainstream musi zrozumieć, że gwiazdy w kinie akcji nie są do niczego potrzebne, bo widowisko oparte na popisie osoby grającej główną rolę daje nadzwyczajny efekt i nie trzeba dużego nazwiska, aby przyciągnąć nas do ekranu. Kreatywna promocja jest kluczem do wszystkiego, a gwiazdy zawsze mogą grać inne role, w których walka nie jest wymagana. To jest jedyna rozsądna droga do tego, by Hollywood dawało po prostu lepsze jakościowo filmy. W końcu świat pokochał filmy Jackiego Chana czy Jeta Li z określonych powodów, o których rozmawiamy, więc to wszystko, co tutaj omówiliśmy, z sukcesem działa od dekad w wielu zakątkach świata.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj