Al Pacino bezsprzecznie jest legendą kinematografii. Dowodzą temu opinie profesjonalnych krytyków i widzów, pozycje biograficzne i literackie opisujące kulturalny dorobek jego życia czy nawet samo nazwisko, za którym kryje się powszechne uznanie i uwielbienie. Jego role, począwszy od lat 70., aż po koniec ubiegłego wieku są nad wyraz wybitne i nikt nie odmówi aktorowi zasłużonego miejsca w galerii największych gwiazd kina. W swoim emploi balansował na granicy prawa i przestępczości, nie ograniczając się do jednego typu postaci. Nie uchroniło go to przed wizerunkiem mafijnego bad boya, lecz w przeważającej większości odpowiedzialność za to dzierży jego włoska fizjonomia i arcykreacje takich bohaterów jak Michael Corleone, Tony Montana czy Carlito Brigante. Filmografie nawet najwybitniejszych aktorów zdobią słabsze pozycje. W przypadku Pacino zawodził raczej całokształt obrazu, aniżeli jego spadek formy. Wielokrotnie to on sam nosił na barkach całe produkcje. Złota passa skończyła się w XXI wieku. Coraz częściej występował on w filmach, które treścią nie pasowały do jego aktorskiego charakteru, bądź po prostu były słabe. Już pierwszym poważniejszym symptomem choroby był występ w „Gigli” z 2003 roku. Film nie potrafił za nic odnaleźć drogi do serc kinomanów, a fani Ala zachodzili w głowę, dlaczego ich faworyt zdecydował się na taki krok. Jak się okazało, należało się do takiego postępowania aktora po prostu przyzwyczaić, gdyż kolejne lata przyniosły więcej zgniłych jabłek do koszyka. Czy istnieje szansa na to, że przygasająca gwiazda jeszcze nie raz zajaśnieje swoim blaskiem? Czy jednak podąża on smutną ścieżką zawodowej autodestrukcji, po której również już od długiego czasu kroczy sam Robert De Niro? Poniżej, z przymrużeniem oka, podajemy kilka propozycji na to, w jaki sposób legenda kina może odbudować swoją karierę.[video-browser playlist="686904" suggest=""]

1. Selekcja scenariuszy to podstawa.

Po wyrobieniu renomowanego nazwiska w świecie hollywoodzkiej produkcji filmowej, scenariusze rwącym nurtem zaczynają spływać do rąk aktorów. Warto w tym momencie napomknąć, że Al Pacino już na początku swojej kariery uważnie selekcjonował propozycje filmowe, odrzucając wtedy aż 11 z nich! Obecna jakość filmów reklamowanych jego nazwiskiem sugeruje, że zaprzestał tej dokładnej eliminacji. Warto by jednak do niej powrócić, zważywszy na fakt, iż propozycje filmowe wciąż piętrzą się wielkim stosem na biurku rzeczonego aktora.

2. Zmiana agenta.

Za każdym znanym nazwiskiem kryje się to mniej kojarzone, lecz równie ważne. Menadżerowie aktorów pełnią istotne funkcje, o których nie należy nikomu przypominać. To oni w większości odpowiadają za kontakt z potencjalnym pracodawcą artysty. Kiedy więc kariera aktora zaniża swój poziom poprzez niewłaściwe wybory zawodowe, częściową winą należy obarczyć „człowieka za kurtyną”. Jeżeli niedługo tych dwóch panów nie czeka poważna rozmowa, to może przynajmniej jakieś zmiany kadrowe.

3. Teoria a praktyka.

W rozmowie z Lawrencem Grobelem, Pacino stwierdza: „Aktora powinno się postrzegać przez jego role filmowe”. Nastał ten czas w życiu autora tej wypowiedzi, w którym powinien skorzystać z własnej filozofii. Już od jakiegoś czasu amerykański aktor zapętla się chaszcze swojej przeszłości, dobierając taki typ ról, który pejoratywnie nawiązuje do jego wcześniejszych kreacji (88 Minutes, Righteous Kill) lub staje się ich nieszczęsną parodią (Stand Up Guys). Gwoździem do trumny okazał się jednak występ u boku Adama Sandlera w "Jack and Jill", w którym Al Pacino gra samego siebie. Występ ten przelał szalę fanowskiej goryczy, a na zainteresowanego spadły ciężkie gromy krytyki. W tym momencie pozostaje trzymać kciuki, że w końcu gwiazdor uświadomi sobie, że są to fatalne wybory zawodowe, w których źle wygląda i najprawdopodobniej źle się czuje. Życie to podejmowanie wyborów, lecz również popełnianie błędów, z których jednak jak najszybciej powinno się wyciągać wnioski.[video-browser playlist="686905" suggest=""]

4. Grać mniej a lepiej.

Kiedy świat wali się na głowę, warto na chwilę zatrzymać się i pomyśleć. W tym przypadku może się to okazać złotą poradą dla upadającego aktora. Jeśli bowiem problemem są liczne role, które niepochlebnie zostały przyjęte przez grono odbiorców, ich źródłem może okazać się m.in. przesyt materiałem. Błędne koło musi zostać zatrzymane -  w tym przypadku poprzez znaczną redukcję wystąpień filmowych. Może właśnie chwila przerwy jest remedium na zło najnowszej części filmografii Ala Pacino? Moment wytchnienia to idealna pora na przemyślenia i analizę popełnionych błędów. W przypadku aktora warto by było także przypomnieć sobie, za co widzowie go pokochali. Wszak kunszt aktorski ma już dopracowany w pełni. Z dystansu wszystko przybiera inną całość, a nowa perspektywa stanie się inspiracją do właściwych zmian.

5. Coś nowego, coś starego.

Może warto spróbować czegoś innego? Np. rozszerzyć swój mentorski kunszt na poważniejsze warsztaty z młodymi artystami, na których Pacino mógłby przekazywać swoje doświadczenie przyszłym pokoleniom. Jest to pomysł wart rozważenia.

6. Fani i krytycy.

Ostatni punkt przenosi nas na łono opinii publicznej. To widzowie dzierżą w dłoniach władzę, która wynosi na piedestały miliony, i tą samą liczbę brutalnie zrzuca na samo dno karier aktorskich. Zasada jest prosta – jeśli większość osób narzeka na jakość dzieł, w których występuje ich idol, zadaniem artysty jest wysłuchanie ich zdania i rozważenie innych opcji. Wszak widzowie również przyczynili się do budowania legendy Ala.[video-browser playlist="686907" suggest=""] Jak się okazuje, obecny stan kariery Ala Pacino opiera się po prostu na jego niefortunnych wyborach. Przez co tym bardziej w tym szczególnym dniu życzymy mu nie tylko zdrowia i siły do jeszcze wielu projektów filmowych, lecz również rozwagi w ich wyborze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj