O głośnej scenie seksu, nowojorskim metrze i dorastaniu "Dziewczyn" opowiada Allison Williams, grająca jedną z czterech głównych postaci w produkcji HBO.
Rozmawiamy z Allison Williams, gwiazdą serialu
"Dziewczyny". Nowy, czwarty sezon można oglądać co tydzień w poniedziałki o 22.30 na HBO
KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: Ten sezon zaczęłaś naprawdę mocno. Taka scena erotyczna na pewno przejdzie do historii tego serialu. Możesz coś o tym opowiedzieć?
ALLISON WILLIAMS: Czemu nie... Było naprawdę fajnie. Do tej pory nie grałam w takich scenach, więc gdy przeczytałam scenariusz tego odcinka, trochę się przeraziłam. Jak to zrobimy? Jak mam się przygotować? Jak to zrobić, by dla obojga cała ta sytuacja z kamerą była jak najbardziej komfortowa? W końcu to dość mocna, ostra sekwencja, wymagająca ekstremalnej ekspresji. Głównie dla niego. Ale przegadaliśmy to wszystko, wymyśliliśmy ustawienie kamer i co ma dokładnie być widać. Pracujemy od początku z tą samą ekipą, więc kamerzyści to dla mnie trochę jak wujkowie. Nie było więc w tym żadnych dwuznaczności czy problemów. Wykremowałam się, wypachniłam, przygotowałam jak tylko mogłam i kręciliśmy. Nie zdradzę chyba tu wielkiego sekretu, jeśli powiem, że Ebon tak naprawdę nie dotknął twarzą mojej pupy. Magia kina. W ogóle nie było w tym nic krępującego. Fajna zabawa, dużo śmiechu.
Śmialiście się?
Cały czas. Może tego nie widać podczas oglądania odcinka, ale śmialiśmy się bez przerwy. Nie mam pojęcia, jak udało się wybrać z tego całego materiału aż tyle sekund, podczas których się nie śmiejemy.
Długo to kręciliście?
Na szczęście nie. Pozycja wcale nie była wygodna. Zwłaszcza dla Ebona – musiał długo klęczeć. Ale poszło w miarę sprawnie. Na szczęście nie było tu długiego dialogu, w którym można się pomylić i trzeba wszystko powtarzać i powtarzać. Poszło szybko, sprawnie na dwie kamery i po robocie.
[video-browser playlist="660200" suggest=""]
A co ta scena seksu ma tak naprawdę nam powiedzieć?
Myślę, że wyraźnie pokazuje, kim są te dwie postacie, w jakim są miejscu w kontekście całej opowieści oraz swojego związku. Jak w całym naszym serialu - patrzymy na ich troszkę mroczne, prywatne, nie zawsze najładniejsze życie. To wszystko opiera się na detalach, świetnie podpatrzonych przez Lenę. Zauważyłeś, jak brzmi dialog w tej scenie? Desi mówi: „Kocham to”, na co Marnie odpowiada mu: „Też cię kocham”. To definiuje całą sytuację. Właśnie ze względu na takie sceny, takie dialogi tak wiele osób odnajduje się w naszym serialu, identyfikuje się z bohaterkami. Tu nie ma przypadkowych scen nagości – wszystkie coś mówią.
Przejdźmy więc do nowego sezonu. Jakie tym razem są ambicje Marnie?
Bardzo proste. Chce być piosenkarką. Chce mieć Desiego. Ale świat muzyki raczej jej nie chce, a Desi chce tylko częściowo. A Marnie nie lubi nie dostawać tego, czego chce. Myślę, że oglądanie tego, co wynika z takiej sytuacji, będzie naprawdę ciekawe.
Mam wrażenie, że coraz częściej zahaczacie w tym serialu o Manhattan. Czy „Dziewczyny” wreszcie przełamią granicę Brooklynu i wyjdą mocno na zewnątrz?
Uwielbiam Brooklyn, jego klimat i to, jak nas inspiruje, ale może faktycznie pora już pokazać też coś innego. Pełen ludzi Manhattan może być ciekawym kontrapunktem – zobaczycie.
A czy teraz, jako gwiazdy serialu, bywacie w normalnym świecie? Jeździsz jeszcze czasem metrem?
Jasne. Cały czas. Wczoraj jechałam dwa razy. To wciąż najsensowniejsza metoda poruszania się po tym mieście.
Rozpoznają cię?
Czasem, ale w nowojorskim metrze każdy zajmuje się sobą. Coś czyta, gra, z kimś rozmawia. Każdy dba o własną przestrzeń i raczej nie zaczepia innych.
Czytaj również: Lena Dunham – ta nieznośna dziewczyna
Wiemy już, że będzie piąty sezon. Jak myślisz, za ile lat przyjdzie moment, by zmienić tytuł serialu z „Dziewczyny” na „Kobiety”?
Też o tym niedawno rozmawiałyśmy. Nie spodziewałyśmy się, że to wszystko potrwa tak długo. Gdy kręciłyśmy pierwszy sezon, myślałyśmy, że to tak hop i już. Że opowiadamy o końcówce bycia dziewczynami, że przecież one wszystkie dorosną za rok czy dwa. Okazało się, że Lena widzi to inaczej. Ale gdzieś w tym chyba jest odpowiedź na to pytanie – nazwa będzie obowiązywać, dopóki one nie dorosną. Pytanie tylko, czy to kiedykolwiek nastąpi, czy to po prostu proces, który nigdy się nie zakończy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h