Z Amandą Peet, gwiazdą najnowszego serialu HBO „Bliskość” (emisja premierowa w poniedziałki o 22.00), rozmawia Kamil Śmiałkowski. KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: „Bliskość” to serial pokazujący nam to, co rzadko pokazujemy publicznie. Nasze domowe sprawy, dylematy, problemy; to opowieść momentami wręcz ekshibicjonistyczna. W każdym sensie, twoja postać też dość szybko rozebrała się, i to dosłownie. Nie masz z tym problemów? AMANDA PEET: Jestem już kobietą po czterdziestce, więc nie było łatwo. Nie byłam tym zachwycona, ale tak uwielbiam tę fabułę i braci Duplass, którzy ją napisali, że kiedy powiedzieli, że będę musiała pokazać piersi, to pokazałam. Lubisz takie fabuły? Lubię po prostu dobre opowieści, dobre scenariusze. Komedie najbardziej lubię takie, które nie są śmieszne wprost. Których nie gramy z założenia na śmiesznie. Czyli takich właśnie postaci szukasz, czytając scenariusze? Właściwie tak. Ja lubię oddawać się w ręce dobrych scenarzystów. Przeczytałam ten, przeszłam przez dwa przesłuchania i jestem. I myślę, że miałam szczęście, bo niełatwo dziś o dobry tekst. W serialu parą do twojej postaci jest Steve Zissis. Jak wam się współpracuje? Świetnie. Jest takie powiedzenie, że należy grać w tenisa z kimś lepszym od siebie - i to dokładnie taka sytuacja. Steve ma świetne wyczucie chwili, zmysł komiczny, jest super. Już na przesłuchaniach zagraliśmy w duecie scenę na sofach, w której próbuję go obudzić, i wyszło świetnie, a teraz świetnie bawimy się na planie. [video-browser playlist="638071" suggest=""] Twoja postać jest bardzo pozytywna, optymistycznie nastrojona, działa jak osobisty trener. Czujesz to w sobie czy to tylko rola? Ja jako czyjś trener? Myślę, że tylko bym wzbudzała czyjś śmiech. Choć oczywiście zdarzało mi się pocieszać przyjaciółki czy kogoś z rodziny – wyciągać ich z depresji. Każdy chyba ma takie doświadczenia. No właśnie. To tak napisana fabuła, że niemal każdy odnajdzie tu coś z własnych doświadczeń. Jak to jest u ciebie? Najmocniej to czułam w wątku paniki przed samotnością. Tina jest po czterdziestce, ale ja przechodziłam to dekadę wcześniej. Pamiętam – mam trzydzieści lat, jestem samotna, nie mam dzieci. Co robić? Jak żyć? Tak było. Dziś to dla mnie zabawne wspomnienie – mam męża, dzieci, ale tak było. Twój mąż, David Benioff, pracuje przy innym serialu HBO - "Grze o tron". Jest jego scenarzystą i producentem. Mówiłaś w wywiadach, że sporą część roku spędzacie w Belfaście. Nie miałaś nigdy propozycji – skoro już tam jesteś – żeby zagrać jakiś mały epizodzik? Pojawić się na kilka minut w "Grze o tron"? I dać szybko zabić? Chciałabym. Od dawna staram się tam dostać. Ale chyba sypiam nie z tym producentem... Może gdyby to był D.B. Weiss? Ale znamy się już tak długo, że jest dla mnie jak brat. Nie wiem, jak z tego wybrnąć... W Belfaście jesteś więc żoną przy mężu. Czy to znaczy, że tu to on jest mężem zajmującym się dziećmi? Trochę tak. Tu często ja jestem w pracy, a on musi zająć się dziewczynkami. W sumie wypada to chyba w miarę równo. Niełatwo jest to dobrze poukładać i uczciwie podzielić, ale się staramy. Zwykle przy dwóch równorzędnych zawodach, partnerach, to kobieta trochę ustępuje. Moja siostra jest lekarzem, jej mąż także; widzę, jak niełatwo jest podzielić obowiązki pół na pół w takim układzie. Ale nam się chyba udaje. Dziś rano ja zawiozłam dzieci do szkoły, ale on zrobił śniadanie. Wasz serial kręcony jest tu, w Los Angeles – to musi być fajne dla matki, kręcić blisko domu. Nawet sobie nie wyobrażasz. Pracuję i mogę spędzać z dziećmi wieczory, poranki. Jest super. Bliskość” tworzy dwóch mężczyzn, tymczasem żeńskie postacie są napisane rewelacyjnie, tak dobrze, że aż trudno w to uwierzyć. Czy bierzecie z Melanie Lynskey udział w tworzeniu scenariuszy, dialogów, postaci? Nie, scenariusze, które dostajemy, są praktycznie w całości na ekranie. Nie mamy potrzeby ani chęci nic poprawiać. Dialogi są świetne, autentyczne i staramy się z Melanie nie zepsuć ich finezji. Czytaj również: Mark Duplass: „Mam ochotę wyp*****lać!” – wywiad z twórcą i gwiazdą serialu „Bliskość” Ale masz doświadczenia jako dramatopisarka? Tak i właśnie pracuję nad kolejną. Ale tu w ogóle nie muszę się wtrącać. Jak dużo wiesz o fabule "Bliskości"? Czy zanim zgodziłaś się na rolę, przeczytałaś scenariusz całości? Nie, dostaliśmy tylko ogólny zarys fabuły, a scenariusze dostajemy na bieżąco. Na początku były chyba tylko dwa i pół. I coś cię mocno zaskoczyło, gdy czytałaś kolejne? Nie, żeby zaskoczyło. Ubawiło - na pewno. To po prostu świetny scenariusz. I świetna historia. Wciąż nawiązujesz do scenariusza. Czy to znaczy, że trudno dziś o dobry scenariusz w ogóle, czy po prostu w tych dobrych nie ma postaci, które mogłabyś zagrać? Trochę masz rację, ale byłabym nie do końca szczera, mówiąc, że nie powstają. Jest jak jest też dlatego, że nie jestem Naomi Watts czy Julią Roberts – jest mała grupa aktorek, które w pierwszej kolejności dostają te wyśmienite scenariusze. A jeśli scenariusz nie jest wyśmienity, to nie masz szans wyśmienicie zagrać. Ale prawdą jest też, że nie ma zbyt wielu ciekawych ról dla starszych aktorek. Gdyby były – wystarczyłoby dla wielu. Ale chyba to powoli się zmienia na lepsze. Mam nadzieję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj