DAWID MUSZYŃSKI: Obsada pierwszego sezonu miała trochę łatwiej niż ty. Ich bohaterowie nie istnieli w kanonie Star Treka, wasze postaci są w niej bardzo mocno osadzone. Czuliście ciężar odpowiedzialności, który spadła na was? Ethan Peck: To może ja zacznę. Oczywiście, że czuję ciężar i odpowiedzialność, jaka na mnie ciąży. Poczułem to w momencie, gdy dostałem telefon z informacją, że rola Spocka w Star Trek: Discovery jest moja. Usiadłem wtedy na krawężniku i… popłakałem się. Ze szczęścia. Potem momentalnie przyszedł strach. Jak zareagują na mnie fani. Leonard Nimoy i Zachary Quinto zawiesili poprzeczkę niezwykle wysoko. Anson Mount: To pytanie które w ostatnich dniach najczęściej pada. I nie dziwie się, że ludzi to interesuje. Otóż szanuję kanon. Znam go. Od małego byłem fanem Star Treku. Może nie takim, by oglądać wszystkie seriale, filmy, czytać każdą powieść dziejącą się w tym świecie czy komiks, ale lubiłem przygody Kirka i Spocka. Jednak gdy otrzymałem rolę kapitana Pike’a, nie przypomniałem sobie jego przygód ani tego, jak grali go poprzedni aktorzy. Nie chciałem narzucać na siebie jakiś ograniczeń. Kopiować innych. Chce by była to moja wersja Pike’a. Oczywiście nie ignoruję całego kanonu, ale nie jest on dla mnie aż tak bardzo istotny. Nie chce by mnie ograniczał. Wiem, że to zabrzmi pretensjonalnie, ale mam dupie, jak ludzie ocenią moją grę. Ważne, bym dał z siebie wszystko. ETHAN PECK: Najważniejsze, by zdać sobie sprawę, że pewnych wzorców nie przeskoczymy. Trzeba wytyczać własną drogę. W innym wypadku zwariujemy. Po za tym, bądźmy szczerzy. Nie da się podrobić Leonarda Nimoya. On był jedyny w swoim rodzaju. ANSON MOUNT: Z takich ciekawostek mogę ci powiedzieć, że nigdy bym się nie spodziewał, że ten żółty skafander jest taki obcisły (śmiech). Jeśli chodzi o Spocka, to Ethan masz trochę ułatwione zadanie, bo o jego losach z czasów młodości fani oryginalnej serii niewiele wiedzą. ETHAN PECK: Dokładnie. To daje mi pewną swobodę. Mogę pozwolić sobie na pewną ekstrawagancje w jego zachowaniu. Jak rozumiem zamysł scenarzystów, to właśnie te rzeczy, które mu się przydarzą podczas obecnych wydarzeń ukształtują w nim zachowania, które znamy z późniejszych produkcji.
foto. NYCC
Mówisz, że nie chciałbyś kopiować Nimoya, ale w jakimś celu jednak z jego rodziną się spotkałeś, nim jeszcze weszliście na plan. ETHAN PECK: Nic się przed tobą nie ukryje. Tak spotkałem się z jego dziećmi, czyli z Adamem i Julie, którzy nakręciły o nim dwa wspaniałe dokumenty. Chciałem, by mi jakoś doradzili. W końcu postać Spocka towarzyszyła ich ojcu przez większą część jego zawodowej kariery, jak również ich dzieciństwa. Spytałem się, czy mają dla mnie jakąś wskazówkę i mieli: „Zawsze bądź wszystkiego ciekaw”. I to załatwiło sprawę. To jest kwintesencja tej postaci. Ciekawość i chęć poznawania wszechświata. Z tego, co mówicie, widzę, że tylko Ethan jakoś się przejął, że stał się częścią tej wielkiej marki, jaką jest Star Trek. ANSON MOUNT: Żartujesz? Może tego po mnie tak nie widać, bo jest to chyba mój szósty wywiad pod rząd, ale jestem mocno podekscytowany tym faktem. W całej mojej karierze nie zdarzyło się jeszcze tak, by uczucie ekscytacji towarzyszyło mi codziennie na planie. Przychodzę do pracy. Zakładam ten żółty strój. Siadam na fotelu kapitana i… wciąż nie mogę uwierzyć. Jestem częścią Star Treka! Serialu, który oglądałem jako ośmioletni chłopiec. Na podwórku odgrywałem przecież te same przygody, które Kirk przeżywał w serialu. Uwierz mi, gdy wchodzę na plan naszego statku odzywa się we mnie właśnie ten mały chłopiec, który zawsze o tym marzył by na kapitańskim fotelu zasiąść. A bawiłeś się kiedyś, że jesteś właśnie Pike’em? ANSON MOUNT: Nie (śmiech). Kapitan Pike egzystował wtedy tylko jako postać z flashbacków. Nikt chyba wtedy nawet nie wiedział o istnieniu „The Cage”. Sezon pierwszy zakończył się spotkaniem Discovery z Enterprisem. To od razu rodzi pytanie, czy zobaczymy wnętrze tego legendarnego statku, nim Pike go opuści? ANSON MOUNT: To jest jedna z tych rzeczy, których nie mogę ujawnić. Jest to prawdopodobne. Ciekaw jestem, jak długo zajęło wam przyzwyczajenie się, że w tym serialu posługujecie się często nomenklaturą bardzo naukową. ANSON MOUNT: Mój aparat mowy wciąż nie może się przystosowywać do dialogów, jakie muszę wygłaszać w tym serialu. Serio. To nie są wyrazy jakich używa się na co dzień. Nikt nie mówi, proszę odpalić nasze działa i wystrzelić torpedy fotonowe czy proszę przygotować fazery. Co bardzo często wywołuje to stres. Mam do wygłoszenia jakaś bardzo skomplikowaną kwestię i udało mi się ją powiedzieć, bez żadnej wpadki. Pojawia się radość, aż tu nagle kolega Ethan wali jakiegoś babola i musimy powtarzać. I oczywiście teraz ja popełniam jakiś głupi błąd i wszystko się sypie (śmiech). ETHAN PECK: Teraz się z tego śmiejemy, ale to bywa serio denerwujące. Czym późniejsza godzina naszej pracy, tym więcej błędów zaczynamy popełniać w dialogach i wszystko zaczyna się niemiłosiernie wydłużać.
fot. naEKRANIE.pl
Wiem, że nie możecie nam dużo zdradzić, jeśli chodzi o fabułę drugiego sezonu, ale interesuje mnie, jak będzie wyglądać związek Pike’a z Burnham. ANSON MOUNT: To będzie bardzo burzliwa relacja. Pike ma pewien dług wdzięczności wobec Spocka, dlatego trochę inaczej podchodzi do jego siostry. Ale to nie oznacza, że na wszystko będzie jej pozwalać. Jest to człowiek, który klarownie wyznacza granice, których nie należy przekraczać. Widzowie zobaczą bardzo dużo emocji panujących pomiędzy tą dwójką bohaterów. No to teraz na koniec. Zobaczymy Jean-Luca Picarda w tym serialu? ANSON MOUNT: Dostał własny przecież (śmiech). Nie mogę potwierdzić, nie mogę zaprzeczyć. Wszyscy musimy poczekać do przyszłego roku, by się o tym przekonać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj