Mel Gibson aktorsko zdobył hollywoodzkie szczyty w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Mimo że nigdy nie był ulubieńcem krytyków, sprawdził się zarówno jako bohater filmów akcji, jak i amant czy artysta komediowy. Nikt nie spodziewał się wówczas, że brylujący na ekranie gwiazdor okaże się tak wybitnym reżyserem. Jego debiut za kamerą nie zapowiadał rozkwitu kariery w tym kierunku. Człowiek bez twarzy z 1993 roku spotkał się z ciepłym przyjęciem kinomaniaków, jednak nie prognozował tego, co miało nastąpić. Dopiero w 1995 roku Mel Gibson dał próbkę swojego geniuszu. Braveheart - Waleczne Serce zdobył szturmem światowe kina. Autor obrazu został doceniony zarówno pod względem aktorskim (portretował główną rolę w filmie), jak i reżyserskim. Film zdobył w sumie 5 Oscarów (najlepszy film, reżyseria, charakteryzacja, zdjęcia, montaż dźwięku) i do dziś jest uważany za jeden z najlepszych amerykańskich obrazów historycznych. Premiery jego dzieł zawsze są wielkimi wydarzeniami, niezależnie czy opowiadają o drodze krzyżowej czy żołnierzu-pacyfiście. Gibson nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale to Braveheart uważane jest za opus magnum jego twórczości. Braveheart to piękny mit narodowościowy. Opowieść o ciemiężonej społeczności, która wstaje z kolan i rusza do nierównej walki przeciwko potężnemu złu. Mel Gibson przedstawił Szkotów jako krnąbrnych, ale dobrych ludzi, którzy ponad wszystko ukochali wolność. Personifikacją ich światopoglądu był William Wallace, którego osobista vendetta przeradza się w prawdziwą rewolucję. Braveheart romantyzuje walkę o niepodległość. Fabuła obrazu opiera się na wydarzeniach historycznych, jednak w dużej mierze jest jedynie fabularną fikcją. Scenarzystą Braveheart jest Randall Wallace (żadnego pokrewieństwa z głównym bohaterem filmu). Autor stworzył tekst na podstawie poematu niejakiego Ślepego Harry’ego z 1477 roku (175 lat po śmierci Williama Wallace’a). Jego opowieść miała bardziej na celu pokrzepić serca niż przedstawić prawdę historyczną. Stąd romantyczny charakter całości. Randall Wallace dodał do tego jeszcze swoje pięć groszy i tak powstała historia idealnie skrojona pod potrzeby masowej widowni. Jeden ze szkockich historyków skomentował Braveheart w tak żartobliwy sposób:
Tak, był ktoś taki, jak William Wallace. Tak, jeździł on konno. Jedynie te dwie rzeczy w Braveheart są zgodne z prawdą.
Znawcy tematu wytykali filmowi dziesiątki błędów. Od tak znaczących faktów, jak rzeczywisty pokój pomiędzy Szkotami i Anglikami w momencie zawiązania akcji w filmie (rzeź na rodzinie Wallace’ów), aż po mniej istotne (a jednak znaczące) motywy w stylu szkockich kiltów podczas bitwy (z doniesień historycznych wynika, że na polach walk Szkoci nosili się mniej więcej tak jak Anglicy). Podobnych nieścisłości można wyszczególnić dużo więcej, a najbliżej prawdy jest sama końcówka. William rzeczywiście zginął podczas tortur 23 sierpnia 1305 roku. Tu jednak też pojawia się jeden szkopuł. Edward I nie umarł w tym samym dniu co Wallace, a żył jeszcze przez 2 lata. Dlatego też nie powinniśmy traktować Braveheart jako ścisłego zapisu wydarzeń historycznych, a raczej jak widowiskowy obraz inspirowany wydarzeniami z przeszłości. Na takiej płaszczyźnie produkcja Mela Gibsona sprawdza się doskonale.
fot. Icon Entertainment
Film jest bowiem świetnym widowiskiem, a sceny batalistyczne do dziś wymieniane są wśród tych najlepszych w historii kina. W budowaniu atmosfery starcia bardzo pomagają kompozycje Jamesa Hornera. W najważniejszych momentach ścieżka muzyczna jednak zanika, a w jej miejsce pojawiają się jedynie odgłosy bitwy. Ekranizując walki, Gibson postawił na szybki montaż – krótkie kilkusekundowe ujęcia, w których widzimy głównych bohaterów w trakcie niezwykle brutalnych starć. Latające kończyny, miażdżone kości, odcinane czerepy – reżyser postawił na szczegółowość i trafił w dziesiątkę. Niestety, owa pieczołowitość okazała się mieczem obosiecznym. Instytucje zajmujące się ochroną zwierząt dopatrzyły się bestialstwa w obchodzeniu się z końmi na planie filmu. Oglądając Braveheart, da się zauważyć wiele scen, podczas których zwierzęta biorą udział w trudnych ujęciach batalistycznych, są ranione, upadają i łamią kończyny. Oskarżenia aktywistów okazały się jednak bezpodstawne. Do kręcenia scen z udziałem koni użyto sztucznych zwierząt. Mechaniczne konie, stworzone na potrzeby sekwencji bitewnych, ważyły około 90 kilogramów i napędzane butlami z azotem rozpędzały się do prędkości około 100 km/h. Wynikiem tego żaden z czworonogów nie odniósł większych obrażeń podczas realizacji Braveheart.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj