Akcja Call of Duty: WWII dzieje się, jak sam tytuł wskazuje, w czasie II Wojny Światowej. Jest to powrót serii do korzeni, jednak nie liczyłbym na Waszym miejscu na realizm, do jakiego przyzwyczaiła nas oryginalna trylogia. Tutaj mamy do czynienia ze zmodyfikowaną, alternatywną wersją historii. Otrzymujemy więc nazistów bez swastyk, czy też czarnoskórych żołnierzy SS oraz takie gadżety, jak celowniki refleksyjne na broni. Nie powiem, że takie odejście od realiów dziwi mnie specjalnie, bowiem seria ta już dawno postanowiła przestać trzymać się rzeczywistości na rzecz dobrej zabawy. Niemniej jednak pozostaje pewien niesmak. Skoro twórcy postanowili powrócić do źródła serii, powinni w mojej opinii zrobić to po całości. Czy współcześni gracze naprawdę potrzebują na broni kawałka szkła z kropką w środku, by móc celnie strzelać? Nasi dziadkowie i pradziadkowie przeganiali Wermacht, korzystając z kawałka metalu, który mniej więcej wskazywał środek karabinu, i dwóch, które dodatkowo ograniczały kąt widzenia, pomagając dobrze ukierunkować lufę. My też dalibyśmy radę! Można tu jeszcze bronić twórców tym, że zachowali pozory historyczne i wzięli na warsztat celownik Nydar, który pokazano w roku 1945, a opatentowano w 1953. Dodam jeszcze, że był to model dedykowany do strzelb, przeznaczony na rynek cywilny. Dodatkowo działał tylko i wyłącznie w dobrze naświetlonym środowisku. Drugą opcją jaką zauważyłem był zmodyfikowany, czy raczej zminiaturyzowany celownik refleksyjny Mark 9., który owszem, używany był w okresie II Wojny, ale... na działkach przeciwlotniczych, okrętowych i samolotach.
fot. Activision
+8 więcej
Ale dosyć biadolenia o nieścisłościach, skupmy się na tym, co najważniejsze, czyli zabawie. Pod tym względem to po prostu stary, dobry COD. Oczywiście doszlifowany i, biorąc pod uwagę ostatnie odsłony, stonowany, jeśli chodzi o tempo rozgrywki. Czas potrzebny na uśmiercenie przeciwnika wydaje się być dłuższy niż przy poprzedniej części, a i same postacie wolniejsze, co nie powinno dziwić, w końcu to II Wojna, a nie kosmos. Jest jednak kilka kwestii, prócz wspomnianego okresu konfliktu, które dodają świeżości rozgrywce. Przede wszystkim dodano obszar wspólny dla graczy. Po drugie, zamiast klasycznych, swobodnie konfigurowanych umiejętności pasywnych, dodano klasy postaci, tutaj nazywane Dywizjami. Awans w nich daje nam dostęp do nowych umiejętności i unikalnych broni. Można je oczywiście konfigurować z dowolnym (za wyjątkiem tych kilku unikatów) uzbrojeniem oraz kilkoma uniwersalnymi pasywkami. Niemniej jednak używanie broni nieprzeznaczonej dla danej klasy jest nieoptymalne, może prócz zwykłej piechoty. Dywizji jest pięć:  piechota, spadochroniarze, pancerna, górska oraz siły ekspedycyjne. Ci pierwsi posiadają dodatkowe miejsce na modyfikację broni, drudzy tłumik do pistoletu maszynowego. Pancerni to dwójnóg do LKM-u, górscy to snajperzy, zaś wojska ekspedycyjne dostają specjalną amunicję do strzelb. Różnice w stylu gry są wyraźne i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.
fot. Activision
Graficznie i dźwiękowo gra jest po prostu poprawna, nic dodać, nic ująć. Jest to standard dla serii i tyle. Choć na mapie Ardeny, która jest moją ulubioną, można się na chwilę zatrzymać i zachwycić, patrząc na śnieg i ogień. Reasumując, multi w Call of Duty: WWII jest bardzo przyjemne, zaś zmiany, jakie nastąpiły, raczej wyjdą serii na dobre. Co zaś się tyczy kampanii, na to musimy poczekać do premiery.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj