DAWID MUSZYŃSKI: Jestem ciekaw twojej reakcji na wieść, że dostałeś rolę Lucyfera. Wzorowałeś się na kimś, czy samemu starałeś się wymyślić, w jaki sposób zagrasz tę postać?Tom Ellis: Stworzyłem kilka wersji Lucyfera. Przez długi czas szukałem jego tożsamości, czegoś, co by go definiowało. W jednej z wersji pozbyłem się na przykład brytyjskiego akcentu i poszedłem w stronę amerykańskiego. Niestety, to, co mi wyszło, okazało się kompletną porażką. Brzmiałem jak nadęty dupek i wiedziałem, że to nie przejdzie, widzowie tego nie kupią. Poszedłem więc w stronę brytyjskiej arystokracji z, że tak powiem, rockowym pazurem. Nie jest to łatwe, bo wszystkim się zdaje, że wiedzą, jak diabeł powinien wyglądać. Dokładnie. Dlatego zdecydowałem się na brytyjską wersję Hanka Moody'ego z Californication. Do tego nie należy zapominać, że nasz serial to w dużym stopniu komedia, ma dostarczać rozrywki, wywoływać śmiech, może czasem nawet wzruszać. Nie jest to produkcja utrzymana w poważnym tonie. Zdajesz sobie sprawę z tego, że, grając Lucyfera, masz bardzo nikłe szanse, aby zagrać innego bohatera z uniwersum DC? Przeszło mi to przez myśl. Jednak z drugiej strony otwiera to wiele możliwości, żeby ta postać pojawiła się w jakiejś produkcji DC. W końcu to wszystko, jak rozumiem, jest gdzieś ze sobą powiązane. Jednak studio Warner Bros. jasno powiedziało, że nie zamierza mieszać swoich produkcji telewizyjnych z kinowymi. Serio? Szkoda. Ale i tak pozostaje nam bardzo bogaty świat zbudowany na potrzeby telewizji. Mamy Arrow, The Flash, Supergirl czy Legends of Tomorrow. Jest z czego wybierać. Zwłaszcza, że mieliśmy już takie przemieszanie i Matt Ryan pojawił się gościnie jako Constantine w jednej z tych produkcji, co oznacza, że grany przeze mnie Lucyfer też by mógł. Fanom by się ten zabieg pewnie spodobał. A są takie plany? Tego nie wiem. Na razie opowiadam o moich fantazjach (śmiech). Twój ojciec był pastorem, pochodzisz z bardzo uduchowionej rodziny. Jak odbierają to, że grasz diabła? Z dużym przymrużeniem oka. Choć nie powiem, na początku nie pałali jakimś hurra-optymizmem. Na szczęście znają różnice pomiędzy prawdą i fikcją. Wiedzą, że wykonuję zawód aktora i może się zdarzyć, że postaci, które gram będą stały w kontrze do tego, o czym uczy Pismo Święte. Nie ma tu jakiegoś konfliktu. Czy odgrywanie roli diabła zmieniło cię duchowo? Nabrałeś do niego sympatii? Do naszej wersji tak. Jak już wspomniałem, dla mnie nie jest ucieleśnieniem zła. On nie chce być zły, on w takiej roli został postawiony i nie potrafi inaczej. Co nie znaczy, że jest dobry uczynek to dla niego rzecz nie do pomyślenia. Wystarczy, byśmy zwrócili uwagę na to, w jaki sposób Lucyfer zachowuje się wśród małych dzieci, które są ucieleśnieniem niewinności. On tego nie ogarnia, nie potrafi być w stosunku do nich brutalny. Ma to pewne podłoże teologiczne.
Fot. FOX
Czytałeś wcześniej Lucyfera jako komiks? Teraz to wstyd się do tego przyznać, ale nie. O tym, że jest to ekranizacja komiksu, dowiedziałem się z gazety opisującej nasz telewizyjny projekt. Pamiętam, że mnie to bardzo zaskoczyło. Komiksy kojarzyły mi się jedynie z superbohaterami w obcisłych strojach (śmiech). Gdy dowiedziałem się od agenta, że mam tę rolę, zacząłem się zastanawiać, czy powinienem nadrobić zaległości, czy nie. Przeczytałem tylko pierwszy zeszyt… Dlaczego? Padnie odpowiedz, którą słyszysz najczęściej od aktorów grających w ekranizacjach komiksów czy książek: nie chciałem się sugerować tym, co jest w komiksie, bo mogło by to wpłynąć na moją interpretację tej postaci. Wolałem, by była ona czystą kartą. Na przykład, w moim przekonaniu, Lucyfer nie opuszcza piekła, bo się nudzi, ale jest zmęczony i trochę sfrustrowany rolą, jaką powierzył mu jego ojciec. Po drugie, chciałem pokazać, że to, że jest księciem ciemności nie było jego wyborem. Został mu on narzucony. Nasz serial to taka trochę historia przemiany. Pierwszy sezon był dla niego nauką tego, jak to jest żyć między ludźmi i czuć to, co oni. Drugi to już rozwój postaci i ponoszenie konsekwencji własnych decyzji. Wiedząc, że się z tobą spotkamy, poprosiliśmy naszych użytkowników o przesłanie paru pytań, z których wybrałem najciekawsze. Jeśli nie masz nic przeciwko, zadałbym ci parę. Pytania od fanów? Jestem gotów! Ichigo Kage pyta: „Czemu zrezygnowałeś z roli Robin Hooda w Once Upon a Time? Czy to przez Lucyfera?”. Kompletnie nie. Robin Hood miał być postacią gościnną. Gdy zostałem poproszony, by go zagrać nikt nie myślał o tym, że może on stać się bohaterem o jakimś większym znaczeniu. Zagrałem powierzone mi sceny i przeszedłem do następnego projektu. Dopiero później ktoś pomyślał, że fajnie by było przywrócić go do tej opowieści. Niestety, dla mnie było już za późno, miałem inne zobowiązania. Wiesiek Rad pyta: „Czy planujesz nagranie płyty?”. Nie (śmiech). Mówiąc szczerze, nigdy się and tym nie zastanawiałem. Nawet nie wiedziałem, że posiadam jakiś talent muzyczny. Nikt wcześniej nie chciał tego sprawdzić. Dopiero na planie Lucifer dostałem możliwość sprawdzenia się jakoś mocniej w sferze muzycznej. Nawet nie wiem, za jaki repertuar miałbym się zabrać. Czyli nic z tego? Nigdy nie mów nigdy! Jednak w najbliższych latach takich planów u mnie brak.
źródło: Michael Courtney/FOX
Adam Gomółka pyta: „Czy trwają rozmowy pomiędzy tobą a BBC w sprawie zagrania nowego Doktotra Who?”. Wiem, że takie plotki krążą po internecie. Jednak z przykrością muszę powiedzieć, że nikt się do mnie z podobnym pytaniem nie zgłosił. I nie jest to żadna zasłona dymna, gdzie ja mówię, że nie ma tematu, a tak naprawdę negocjujemy kontrakt. Nikt nie dzwonił. Naprawdę nie ma tematu. Choć nie powiem, byłaby to kusząca propozycja. Agnieszka Oleszkowicz pyta: „Czy będzie trzeci sezon i jak rozwinie się twój związek z panią detektyw?”.  Mogę powiedzieć tylko, że z naszego spotkania właśnie ruszam na plan i zaczynami pracę nad kolejnym sezonem. A masz jakieś marzenia, kogo chciałbyś zobaczyć w serialu w roli gościnnej? Toma Hanksa w roli diabła! Boże, jakie to by było dobre. Wiem, że to raczej marzenie ściętej głowy, ale nie możesz zaprzeczyć, że byłoby to warte zobaczenia. Wydaje mi się, że świetnie bawiłby się tą postacią. Wysoko mierzysz. Jakieś jeszcze nieosiągalne życzenia w kontekście obsady? Jasne! Chciałbym, żeby w serialu pojawiła się Jennifer Aniston w roli anioła, którego starałbym się uwieść. To też się raczej nie wydarzy, ale jak pozwoliłeś mi puścić wodze fantazji, to o tym właśnie marzę. Scena pocałunku z Jennifer Aniston (śmiech)!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj