DAWID MUSZYŃSKI: Ile wiedziałaś o postaci Iron Fista, ubiegając się o rolę w serialu?
Jessica Henwick: Nie wiedziałam o nim absolutnie nic. Za to przed castingiem przeczytałam wszystko o Colleen Wing.
Ciekawe, bo z tego co się orientuję, podczas castingu nie wiedzieliście, jakiego serialu on dotyczy. To był tajny projekt Netflixa.
Tak brzmi oficjalna wersja (śmiech). Prawda jest taka, że wszyscy wiedzieliśmy, co to za projekt. Od dawna mówiło się, że Netflix będzie chciał zrobić serial o Iron Fiście i bardzo chciałam wziąć w nim udział. Przekazałam mojej agentce opis postaci Colleen Wing i poprosiłam, by zwróciła szczególną uwagę, gdyby ktoś szukał aktorki do tej roli. Gdy w końcu dostaliśmy scenariusz spełniający te kryteria, byłam prawie pewna, że chodzi właśnie o Iron Fist.
Podobno też trochę z Finnem oszukiwaliście podczas castingu?
Oszukiwaliście to takie brzydkie słowo. Posunęliśmy się do pewnego podstępu. Znamy się prywatnie i wiedzieliśmy, że ubiegamy się o rolę w tym samym serialu. Postanowiliśmy więc spotkać się wcześniej i tak długo ćwiczyć nasze kwestie, by pomiędzy naszymi bohaterami nawiązała się pewna chemia. Chcieliśmy ją dopracować. Jak widać, przyniosło to pożądany skutek. Oboje dostaliśmy wymarzone role.
Czyli fanką komiksów nie jesteś, po prostu spodobało ci się, w jaki sposób Colleen została opisana przez scenarzystów?
Dokładnie. Gdy dorastałam, nie miałam jakiejś ulubionej serii, w której namiętnie się zaczytywałam. Co jakiś czas sięgałam po X-mena w celu skopiowania jakiś rysunków w ramach ćwiczeń artystycznych. Bardzo podobała mi się kreska Jima Lee. Jeśli mam być szczera, wolę anime niż zwykłe amerykańskie komiksy.
Jestem ciekaw, w jaki sposób zakomunikowano ci, że dostałaś tę rolę?
Bardzo fajny. Zadzwonił do mnie szef Marvela i powiedział: „Mam dla ciebie trzy słowa, które na zawsze zmienią twoje życie. Witamy w Marvelu!”.
Gdy wiedziałaś już, że zagrasz Wing, pochwaliłaś się tym faktem znajomym, czy trzymałaś to w tajemnicy?
Od pewnego czasu każdy projekt, w którym biorę udział, jest objęty klauzulą poufności. Nie mogę się nimi chwalić, czy komukolwiek o nich opowiadać. Tak było teraz, jak i wcześniej przy Star Wars: The Force Awakens. Już się do tego przyzwyczaiłam.
Rozumiem, że spotkania ze znajomymi zaczynasz od oświadczenia: „Możemy rozmawiać o wszystkim, tylko nie o mojej pracy”.
Coś w tym stylu (śmiech).
Powiedziałaś, że wiesz już wszystko o postaci Colleen. Zastanawiam się, jak bardzo różni się ona od tej znanej z komiksów?
Zmieniliśmy trochę jej historię. Nie jest aż tak mocno uzależniona od adrenaliny i przepełniona gniewem jak w komiksach. Scenarzyści na szczęście postanowili pozostawić charakterystyczne dla niej poczucie humoru. Nikt nie wciśnie jej kitu i strasznie mi się to podoba.
Wielu fanów ma serialowi za złe, że zbyt mało jest w nim walk, a co za tym idzie, samego Iron Fista. Scenarzyści zbytnio skupili się na Dannym Randzie niż na superbohaterze. Zgadzasz się z tym?
Nie rozumiem tego wielkiego rozgoryczenia. Iron Fist może nie ma typowego dla produkcji komiksowych origin story, ale wciąż pokazuje drogę, jaką Danny musi przejść, by na dobre stać się wojownikiem. Gdy rozpoczyna się nasz serial, widzimy niewinnego chłopca starającego odnaleźć się w Nowym Jorku. Im dalej nasza opowieść się rozwija, tym bardziej dostrzegamy przemianę Danny'ego i to, jak powoli traci tę swoją niewinność. W Iron Fist jest też sporo walki, przynajmniej w wykonaniu mojej bohaterki.
Wszystkie ruchy, które widzimy na ekranie, wykonałaś sama, czy korzystałaś z pomocy kaskaderów?
Wszystkie sceny walk Colleen zostały nakręcone z moim udziałem.
Naprawdę wszystkie? Trochę trudno mi w to uwierzyć.
No dobrze, prawie wszystkie (śmiech). Może w dwóch-trzech scenach zdarzyło się, że korzystałam z pomocy dublera.
Zastanawiam się, czy podczas wykonywania tych wszystkich uderzeń i kopniaków niektóre z twoich ciosów niechcący przebijały gardy przeciwników i docierały do celu?
Starałam się, by do tego nie dochodziło, ale z racji tego, że choreografia wymaga od nas wielkiego skupienia, zdarzały się sytuacje, w których albo za szybko wykonywałam cios, niechcący kogoś uderzając, lub też sama obrywałam, ponieważ za wolno zrobiłam unik. Bywa. Z ręką na sercu mogę jednak powiedzieć, że nikomu przez te sześć miesięcy przygotowań i kręcenia serialu nie złamałam nosa, ani nie zadałam większych obrażeń niż kilka siniaków.
Wiem, że prace nad Defenders ruszyły pełną parą. To pewnie oznacza, że dalej uczęszczasz na kursy walki?
Oczywiście. Na szczęście nie muszę trzymać się restrykcyjnej diety, a chodzenie na zajęcia i utrzymywanie się w formie sprawia mi wielką frajdę. Niedawno zdałam sobie sprawę, że stałam się od tego silniejsza i bardziej… gibka, to chyba jest odpowiednie słowo. Wcześniej tak nie miałam.
Zdajesz sobie sprawę, że biorąc udział w projekcie opartym na komiksie Marvela, twoje życie prywatne właśnie się skończyło. Fani nie dadzą ci już spokoju.
Zabawne, że tak mówisz. Słyszałam to samo w momencie, gdy dostałam rolę w nowych Gwiezdnych Wojnach czy Grze o tron. Jak dotąd udało mi się utrzymać taki sam poziom prywatności, co wcześniej. Dlatego jestem spokojna. Jedyna różnica, jaką widzę, to taka, że jestem teraz zapraszana na różnego rodzaju imprezy typu Comic-Con, gdzie spotykam tysiące osób wystylizowanych na postaci, które gram. To są ci najwierniejsi fani.
I jak się czujesz, gdy ich spotykasz?
Jest mi niezmiernie miło. Nie żartuję. Pracuję przy serialach i filmach dla widza masowego. Cieszę się, że ludzie tak żywiołowo na nie reagują. Jest to dla mnie, jako aktorki, znak, że dobrze wykonuję swoją pracę. W innym wypadku ludzie pewnie by nie zwracali uwagi na postaci, które gram. A przynajmniej nie na tyle, by poświęcić kilka czy nawet kilkanaście godzin na własnoręczne przygotowanie odpowiedniego kostiumu.
Jako że grasz Colleen Wing, mało prawdopodobne jest, byś wcieliła się w jakąś inną postać ze świata Marvela. Ale jeśli mogłabyś się z kimś zamienić, jaki kostium byś przywdziała?
Chciałabym zagrać żeńską wersję Iron Mana. Od razu powiem, że nie wiem, jak ona by wyglądała. Wiem tylko, że ktoś taki się ostatnio pojawił i gdybym mogła zamienić się na inną postać, to postawiłabym na Iron Mana. Kocham postać wykreowaną przez Roberta Downeya Jr. i chętnie bym ją przejęła.
Jak już wspomnieliśmy, rozpoczęliście prace nad The Defenders. Jaki to będzie projekt i czy zobaczymy sceny walki pomiędzy tobą a Daredevilem?Defenders to świetny projekt. Na razie przeczytałam scenariusz do czterech odcinków i jest kapitalny. Nieważne, czy wcześniej znałeś historię Jessiki Jones czy Luke’a Cage’a, bo opowieść została tak ciekawie skonstruowana, że może, choć nie musi, funkcjonować jako odrębna rzecz. A co do moich walk z Daredevilem, to jeszcze się to nie wydarzy. Ale jak powiedziałam, nie znam całości. Prywatnie mam nadzieję, że do takiej, choćby krótkiej walki, dojdzie. Byłaby ona na pewno ciekawa i widowiskowa.