Colton Hayes w Arrow pojawił się już w pierwszym sezonie, ale dopiero w drugim dołączył do stałej obsady. Serial oparty jest na superbohaterze z komiksów DC i skupia się na byłym milionerze Olivierze Queenie, który po spędzeniu 5 lat na małej, niebezpiecznej wyspie leżącej na południe od Chin, powraca jako zupełnie inny człowiek i rozpoczyna walkę z przestępczością. W Polsce Arrow w telewizji ogólnodostępnej  emitowała stacja TV Puls (2. sezon prawdopodobnie wystartuje jesienią). Z odtwórcą roli Roya Harpera rozmawia Dawid Rydzek.

DAWID RYDZEK: Arrow imponuje dużą liczbą scen akcji, nawet jak na serial o superbohaterze. Przed laty Clark z Tajemnic Smallville wykonywał jeden cios i było po wszystkim.

COLTON HAYNES: To zasługa naszej ekipy kaskaderów, w tym Jamesa Bamforda, który je koordynuje. Wszyscy zawsze mówią, że jeśli mielibyśmy kiedyś wygrać nagrodę Emmy, byłaby ona właśnie za popisy kaskaderskie. Nasza ekipa najpierw ćwiczy cała choreografię, następnie ją nagrywa, a na końcu przesyła to producentom. Spędzają nad całe tygodnie, by to wszystko dobrze wyglądało. Ja sam - w przeciwieństwie do Roya Harpera - w ogóle jestem dość słabo skoordynowany. Na szczęście mam fantastycznego dublera, dzięki któremu potem na ekranie jestem największym twardzielem. W rzeczywistości tylko takiego zgrywam. 

W jak wielu walkach i scenach akcji grasz ty sam?

W bardzo niewielu. Zwykle robimy coś, co nazywamy "kowbojskimi zmianami". Curtis Braconnier, który jest moim dublerem wykonuje całą robotę za mnie, a stoję obok i się przyglądam. Gdy skończy, robimy ujęcie jak robię groźną minę i gotowe (śmiech). Podczas kręcenia produkcji, w których brałem udział przed Arrow, kilkukrotnie dorobiłem się różnych kontuzji. Podjęto więc decyzję, żebym nie nadstawiał nosa, jeśli nie ma takiej potrzeby.

Jaka w takim razie scena była dla ciebie najbardziej wymagająca?

Był taki moment w drugiej serii, kiedy jedyne, co musiałem robić to leżeć na środku pomieszczenia. Wszyscy z tego powodu się ze mnie śmiali i żartowali mówiąc: "Oj, pewnie trudno się gra kogoś nieprzytomnego." Szczerze? To były jedne z najtrudniejszych scen! Musiałem leżeć nieruchomo całymi tygodniami i to było wszystko, co robiłem. To błahe zadanie, ale niezmiernie trudno pozostać skupionym. Reszta obsady też mi tego nie ułatwiała. David [Ramsey, odtwórca roli Johna Diggle’a – przyp. red.] ciągle pstrykał mi w nos, wszyscy na mnie siadali i zaczepiali!

Czytaj także: Stephen Amell o powiązaniu "Arrow" z "Batman v Superman: Dawn of Justice"

W drugim sezonie pojawiają się elementy nadprzyrodzone. To nie było łatwe do wprowadzenia, zważywszy na dość realistyczną konwencję, jaką przyjęło Arrow.

Oni znaleźli na to sprytny sposób. Nadludzka siła nie jest w serialu supermocą, ale po prostu efektem ubocznym działania narkotyku. Oczywiście coś takiego w rzeczywistości nie istnieje i nie ma sposobu, by rzucać ludźmi po ścianach. Jednak w ten sposób łatwiej w to uwierzyć, prawda? Dla scenarzystów to było bardzo ekscytujące – w końcu mogli porzucić ramy, które nałożyli na siebie w pierwszym sezonie. Dzięki temu druga seria była znacznie lepsza od pierwszej, a z kolei trzecia będzie lepsza od drugiej. Teraz twórcy mają szansę wprowadzić nowe postacie z uniwersum DC, które mogą mieć nadprzyrodzone zdolności.

Czyli zobaczymy jesienią bohaterów z supermocami?

Na pewno. W tej chwili przypominam sobie trzy nowe postacie, które zobaczymy w trzeciej serii. Część z nich będzie stanowić także obiekty uczuć dla głównych bohaterów, co na pewno doprowadzi do sporego zamieszania.

Przymierzałeś już kiedyś potencjalny kostium, jaki w przyszłości przywdzieje Roy. Nie możesz się doczekać, kiedy ta chwila nastąpi, czy wręcz przeciwnie – obawiasz się jej?

Nie mogę się doczekać! Na początku twórcy planowali, żeby Roy założył strój już w finale drugiej serii. Niemniej w związku z tym, że działo się tam tak wiele, ostatecznie ten pomysł porzucono, by móc to potencjalnie zrobić na spokojnie w trzeciej serii. Wtedy było tyle różnych wątków do zakończenia, że nie byłoby chwili na porządne ujawnienie kostiumu. Co prawda włożenie go jest dla mnie jako aktora niezmiernie ekscytujące, ale ostatecznie cieszę się, iż Roy jest dla twórców tak ważną postacią i chcą mu dać jego własne "pięć minut".

Czytaj także: Peter Stormare w 3. sezonie "Arrow"

Roy Harper w komiksach miał trzy różne wcielania – był znany Speedy, Red Arrow i Arsenal. Wiesz, którym z nich okaże się w Arrow?

Myślałby ktoś, że ja o swojej postaci wiem wszystko, ale tak naprawdę nikt mi nic nie mówi. Na początku, kiedy dostałem rolę, Marc [Guggenheim, jeden z twórców – przyp. red.] powiedział, że mierzą w postać Arsenala, choć od tej pory mogło się to zmienić. To w ogóle ciekawe, bo Arsenal w komiksach był bohaterem uzależnionym od narkotyków, który przeszedł nawet na złą stronę. Wydaje mi się, że ten serialowy tą drogą nie pójdzie i że będzie on hybrydą tych wszystkich trzech pierwowzorów.

Skoro twórcy planują wprowadzić Roya na ścieżkę Arsenala, boisz się utraty ręki tak jak to przydarzyło się tej postaci w komiksie?

Rozmawiałem nawet o tym z Markiem i zapytałem go, czy wybór Arsenala oznacza, że będą wydawać co tydzień pieniądze efekty specjalne ukrywające moją rękę. "Nie, po prostu utniemy ci ją" – powiedział. Na razie jednak wciąż mam obydwie (śmiech).

Znałeś komiksy DC przed rolą w serialu?

Nie jakoś wyjątkowo dobrze, w przeciwieństwie do mojego brata. Kiedy dostałem rolę, nawet nie mówiłem rodzinie, co to za serial i co to za postać, bo myślałem, że nie będą mieć o tym pojęcia. Kiedy zaś dowiedział się o tym mój brat, zadzwonił do mnie i płaczącym głosem powiedział: "Będziesz Royem Harperem! To moja ulubiona postać z komiksów!" Od tego czasu zacząłem się edukować w tej kwestii i wiem już dużo więcej. Choć i tak nikt nie przebije pod tym względem Emily [Bett Rickards, serialowa Felicity – dop. red.], która czyta 100 komiksów na dzień i nie omieszkuje się tym chwalić, pokazując, że jest mądrzejsza od nas.

Póki co Roy nie ma łatwego życia i wydaje się najsmutniejszą postacią w całym serialu. Jest szansa, że zobaczymy kiedyś na jego twarzy radość?

Mam taką nadzieję. Scenarzyści mówili mi, że będzie więcej momentów komediowych z udziałem Roya, on sam też w końcu został pomagierem Strzały, o czym marzył. To na pewno uczyniło go szczęśliwszym, niemniej z drugiej strony Thea, miłość jego życia, zostawiła go i wyjechała z miasta. Nie będzie zatem jakiejś całkowitej przemiany, ale na pewno Roy nie będzie już tylko cały czas płakał.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj