Dzięki sukcesowi Marvel Cinematic Universe formaty superbohaterskie atakują nas ze wszystkich możliwych stron. Niestety, jak to zwykle z produkcjami masowymi bywa, są one w większości pozbawione wartości artystycznej. Czy we współczesnej kinematografii i telewizji można opowiedzieć historię o herosach bez nadmiaru bezmyślnej łupanki?
Legion nie jest jedynym, tak przewrotnym dziełem. Już film WatchmenZack Snyder zabił ćwieka krytykantom. Obraz ma oczywiście kilka świetnie zrealizowanych scen walki, ale zdecydowanie ustępują one miejsca innym pozytywnym aspektom. Zresztą sam pierwowzór komiksowy nie ma wiele wspólnego z klasycznymi superbohaterskim opowieściami graficznymi. Skomplikowana historia, pełna psychologicznych i filozoficznych aluzji, zawiera tak olbrzymi ładunek emocjonalny, że trudno po lekturze całości przejść do porządku dziennego bez jakiejkolwiek autorefleksji. Film być może nie posiada aż takiej głębi, ale daleko mu do niefrasobliwej łupanki. Dobro i zło mają tutaj bardzo zawoalowane twarze. Trudno wybrać protagonistę w świecie, w którym wartości moralne nie są tak oczywiste, jakbyśmy chcieli.
Również w filmie Logan dostaliśmy przewrotną interpretację komiksowych standardów. Z olbrzymim szacunkiem dla materiału źródłowego twórcy pokazali mitycznego herosa jako starca z wciąż nieskazitelnymi ideałami. Ponownie dostajemy obraz niepozbawiony elementów kina akcji, które ustępują jednak miejsca innymi, istotniejszym dla kinematografii motywom.
Bardzo ważne jest w trzech wyżej wymiennych przykładach to, że ich twórcy doskonale rozumieją konwencję komiksową. Kiedy trzeba potrafią w bardzo obrazowy sposób korzystać z wachlarza motywów charakterystycznych dla kina rozrywkowego. Stylistyka, fabuła, oprawa audiowizualna tych obrazów stanowią swoisty hołd dla opowieści graficznych. Nie przeszkadza to jednak implikować treści znamiennych raczej dla kina autorskiego niż komercyjnych blockbusterów.
Twórcom powyższych dzieł udało się to, co na przykład nie wyszło Ang Lee w The Hulk. Tutaj również idea była taka, aby zrównoważyć motywy sensacyjne z widowiskowym science fiction i dramatem podszytym dużą dawką psychologii. Finalnie wyszło bardzo średnio. Uznany reżyser udowodnił, że daleka jest mu estetyka powieści graficznych. Co gorsza, w kilku momentach popisał się niebywałą ignorancją. Rysunkowe klatki, dymki i kadry żywcem wyjęte z zeszytów z obrazkami, nie stanowią o sile komiksów. Czym one są bez odpowiedniego feelingu, który pozwala tworzyć takie perełki jak Thor: Ragnarok czy Guardians of the Galaxy?
Czy można opowiedzieć historię o superherosach bez dominującej na każdym kroku, niezobowiązującej łupanki? Oczywiście! Element, będący esencją klasycznych opowieści o bohaterach, powinien być zawsze w jakiejś formie obecny w takich produkcjach, jednak w momencie, gdy MCU monopolizuje kinematografię rozrywkową, a my zaczynamy odczuwać lekki przesyt, niezwykle cennym towarem jest opowieść, w której mordobicie schodzi na dalszy plan. Dlatego też tak ważnym formatem jest Legion, serial opowiadający historię postaci znanej z komiksów językiem, jakim telewizja, mimo ciągłego rozwoju, wciąż rzadko mówi. Ciekawe, czy nastroszeni miłośnicy kina artystycznego, po seansie pierwszego sezonu Legionu, sięgnęliby po któryś z klasycznych komiksów o X-Menach i złapali marvelowskiego bakcyla. Jeśli nie, to nic straconego, bo druga seria właśnie nadchodzi, a wraz z nią zupełnie nowa jakość. Właśnie dzięki takim produkcjom popkultura zmienia się na naszych oczach.