Czy superbohaterowie zawsze muszą okładać się po twarzach?
Dzięki sukcesowi Marvel Cinematic Universe formaty superbohaterskie atakują nas ze wszystkich możliwych stron. Niestety, jak to zwykle z produkcjami masowymi bywa, są one w większości pozbawione wartości artystycznej. Czy we współczesnej kinematografii i telewizji można opowiedzieć historię o herosach bez nadmiaru bezmyślnej łupanki?
Dzięki sukcesowi Marvel Cinematic Universe formaty superbohaterskie atakują nas ze wszystkich możliwych stron. Niestety, jak to zwykle z produkcjami masowymi bywa, są one w większości pozbawione wartości artystycznej. Czy we współczesnej kinematografii i telewizji można opowiedzieć historię o herosach bez nadmiaru bezmyślnej łupanki?
Miłośnicy opowieści komiksowych odpowiedzą na to pytanie oczywiście twierdząco. Ta dziedzina sztuki, chyba najczęściej ze wszystkich, spotyka się z niesprawiedliwym ostracyzmem. Nadal większość odbiorców kultury uważa historie graficzne za sztukę drugiego sortu, skierowaną jedynie do dzieci i infantylnych nastolatków. Genezy kina superbohaterskiego należy szukać właśnie w komiksach, także nic dziwnego, że opinia publiczna charakteryzuje się podobnym podejściem do opowieści filmowych i telewizyjnych o herosach.
Producenci takich dzieł nie wyprowadzili szybko widzów z błędu. Przez bardzo długi okres kinowe opowieści o superbohaterach korzystały jedynie z najbardziej infantylnych wzorców. Twórcy wyraźnie nie rozumieli tego medium. We wręcz łopatologiczny sposób próbowali przełożyć na język filmu historie o gościach w rajtuzach, serwując najczystszej formy komercyjne, blockbustery. Po co takiemu obrazowi scenariusz, jeśli komiksowe odpowiedniki to tylko pogoń tego dobrego za tym złym? Po co rozbudowana opowieść, kiedy postacie z opowieści graficznej to tylko czarno-białe, chodzące stereotypy? Dajmy dzieciakom to, co znają z komiksów, przyprawmy dużą dawką mordobicia i efektów specjalnych, a „ciemny lud to kupi”.
Oczywiście ten mroczny etap w kinie superbohaterskim mamy już za sobą, ale nie da się ukryć, że tego typu produkcje wciąż posiadają kilka naleciałości z tamtego okresu. Efekciarstwo zamiast klimatu, schematy zamiast kreatywności, bijatyki zamiast psychologii… Można tak wymieniać w nieskończoność i niestety powyższe tyczy się również - stojących w ostatnim czasie na piedestale - produkcji spod znaku MCU. Na szczęście we współczesnej kinematografii twórcy mają świadomość braków oraz ograniczeń i coraz częściej zaczynają eksperymentować z formą i treścią. Dlatego też Marvel Cinematic Universe jest tak dobre i dlatego też powstają takie wybitne popkulturowe perełki jak Thor: Ragnarok.
Wciąż jednak podstawą podobnych produkcji jest tzw. „mordobicie”. Niezobowiązująca walka sprowadzająca fabułę do jądra komiksów superbohaterskich – starcia dobrych ze złymi. To oczywiście nic złego – przecież dobrze poprowadzone fabuły skupiające się na walce z niegodziwością wciąż mogą nieść ciekawe, niebagatelne treści. Widzieliśmy to już w Batmanach Tim Burton czy Christopher Nolan. Ostatnimi czasy MCU zaczęło doprowadzać do perfekcji metody przedstawiania klasycznych treści w nieszablonowy sposób. Mimo to ta radosna łupanka wciąż jest przyczyną niestrawności wśród amatorów bardziej wymagających treści i wciąż trywializuje kino superbohaterskie w oczach szerokiej widowni.
Dlatego tak ważne dla tych, którzy postawili sobie za punkt honoru bronienie wartości artystycznych komiksowych opowieści, jest wyszukiwanie superbohaterskich perełek w kinie i telewizji. Produkcji, w których bijatyki odgrywają drugoplanową rolę, a na pierwszym planie znajduje się treść, klimat, metafora. Wciąż tego typu historie znajdują się w mniejszości, jednak wnoszą one nieoceniony wkład w oswajanie kina artystycznego z opowieściami o herosach.
Serial Legion jest tutaj najdoskonalszym przykładem. Noah Hawley, jeden z największych wizjonerów współczesnej telewizji, zaadaptował komiksową opowieść o synu profesora Xaviera z X-Menów na swój nieszablonowy styl. Komiksowy Legion to schizofreniczna, ciekawa postać. Z jednej strony bohater, z drugiej złoczyńca. Skrzywdzony, opuszczony, niebezpieczny. Już w komiksach stanowił trudny orzech do zgryzienia dla tych, którzy z chęcią wrzuciliby wszystkie opowieści graficzne do jednego wora. Noah Hawley nadał temu bohaterowi niesamowity styl. Serial z jego udziałem to jedno z najbardziej niezwykłych, telewizyjnych doświadczeń. Co ciekawe, twórca z olbrzymim szacunkiem podszedł do materiału źródłowego. Nie odciął się całkowicie od pierwowzoru, wprowadzając chociażby niezwykle groźnego złoczyńcę ze świata Marvela, Shadow Kinga.
W serialu Legion nic nie jest oczywiste. Brak klasycznego mordobicia rzuca się w oczy od pierwszych minut. Produkcja to niezła zagwozdka zarówno dla osób uprzedzonych do ekranizacji komiksowych, jak i zakochanych w sztuce wysokich lotów miłośników kina artystycznego. Legion jest jak środkowy palec wyciągnięty w kierunku tych dwóch grup. Sztuka nie zna granic. W rękach utalentowanego artysty odpowiedni temat może stać się wiekopomnym dziełem. Legion być może (jeszcze) takowym nie jest, ale stanowi doskonały przykład, że w erze postmodernizmu, popkulturowe treści są w stanie wejść na nowy, zupełnie nieznany klasycznej sztuce poziom.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: FX
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat