Kilka dni temu minęło dziesięć lat od premiery Breaking Bad. Media pieją z zachwytu, przypominając najciekawsze momenty, opisując fenomen produkcji i prezentując stylowe zdjęcia obsady po latach. Komplementować Breaking Bad jest łatwo. Spróbujmy jednak wejść w buty malkontentów. Co w serialu może drażnić, a co jest dyskusyjne? Postarajmy się naświetlić punkt widzenia przeciwników, tłumacząc, czemu nie mają racji, krytykując jedną z najbardziej wizjonerskich opowieści odcinkowych w historii telewizji. Poniższe zarzuty podchodzą z międzynarodowych for internetowych, gdzie zwolennicy i przeciwnicy serialu toczyli i wciąż toczą rozbudowane, wielowątkowe dyskusje na temat Breaking Bad.

Skyler White

Nie można rozpocząć tego tekstu od kogoś innego niż pani White. Jeśli Breaking Bad jest ojcem współczesnego serialu, to Skyler jest matką najbardziej irytujących postaci kobiecych we współczesnej telewizji. Czy żona Waltera naprawdę jest tak odstręczająca? Rzeczywiście pod względem charakterologicznym pozostawia ona wiele do życzenia, ale czym jest jedna słabo nakreślona postać przy dziesiątkach innych, genialnie rozpisanych? Do Marie Schrader czy Waltera White’a Jr. można się jeszcze przyczepić, ale pozostali to już czyste złoto. Gustavo Fring, Saul Goodman, Hank Schrader czy Todd Alquist to dziś niedoścignione przykłady, jak powinno pisać się postacie drugoplanowe w serialu telewizyjnym. Co ciekawe, w Breaking Bad również smakowicie prezentuje się trzeci plan. Pamiętacie Chudego Pete’a, Badgera czy Combo? Występy tego typu postaci stanowiły wisienkę na torcie wspaniałych odcinków. Przy tym wszystkim dąsy Skyler schodzą na dalszy plan. Można przymknąć oko na tę postać. Ta łyżka dziegciu nie zepsuje beczki miodu.

Nuda panie… Nic się nie dzieje

Przeciwnicy Breaking Bad, szukając usilnie wad serialu, wskazują na pewne dysproporcję pomiędzy odcinkami. Obok tych fenomenalnych znajdują się najzwyklejsze średniaki, nieodstające poziomem od tradycyjnych telewizyjnych form. Przygotowując się do napisania tego tekstu, przejrzałem sobie jeszcze raz cały serial. Rzeczywiście – w przeciągu pięciu sezonów pojawia się kilka epizodów, które nie imponują fabularnymi fajerwerkami i szekspirowską głębią. Ponownie jednak, są to pojedyncze przypadki, które nie obniżają znacząco poziomu całości. Ze świeczką szukać serialu utrzymującego przez pięć długich sezonów bardzo wysoki i do tego równy poziom. Breaking Bad momentami zwalnia tempo. Segmenty ze Skyler czy Marie mogą irytować, życie rodzinne Waltera wprowadza czasem mniej interesujące wątki. Ani przez moment serial nie wciska nam jednak kitu, sprzedając sztampę i tandetę. Nawet wtedy gdy jest mniej ciekawie, widz czuje, że opowieść czemuś służy. Gdy akurat pan White „nie puka”, postacie zyskują na głębi, ich relacje ulegają intensyfikacji, rozwija się psychologia. Poza tym Breaking Bad jest jednym z nielicznych seriali, w którym genialne odcinki nie są pojedynczymi, magicznymi momentami, a tworzą ciąg prezentujący wielogodzinną fantastyczną fabułę, której próżno szukać nawet w kinie. W świetle tego, te słabsze chwile przestają mieć po prostu jakiekolwiek znaczenie.

Im dalej w las, tym więcej drzew

A może Breaking Bad jest jaki wino – im starsze tym lepsze? Jednym z najbardziej standardowych zarzutów miłośników seriali jest to, że z biegiem czasu produkcje rozmieniają opowieść na drobne. Tyczy się to również widzów omawianego formatu. „Pierwszy sezon był najlepszy”, „Ostatnie serie to popłuczyny”, „Breaking Bad skończył się na Kill’em all” i tym podobne stwierdzenia wypełniają fora dotyczące serialu. Całe szczęście istnieje rzesza widzów mająca zgoła odmienne zdanie. Przemiana sfrustrowanego nauczyciela chemii w mafijnego bossa to proces, który został przedstawiony w bardzo skrupulatny i precyzyjny sposób. Nie zabiera to ani za dużo, ani za mało czasu. Narodziny, osiągnięcie wielkości i upadek Heisenberga to świetnie rozpisana historia, która kończy się w odpowiednim momencie. Jeśli już mamy się do czegoś przyczepić, to być może pierwszy sezon nie jest bogaty w intensywne emocje wypełniające kolejne serie. Być może trwa on za krótko, przez co nie jest nam dane delektować się metamorfozą najważniejszych postaci. Z drugiej jednak strony, bez podobnego wprowadzenia nie poznalibyśmy Waltera takiego, jakim był przez całe życie. Dzięki temu jego przemiana jest jeszcze bardziej sugestywna i przerażająca.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj