Hap and Leonard to serial oparty na cyklu książkowym Joe R. Lansdale pod tym samym tytułem. Powieści powstały w latach 90. i cieszą się sporą popularnością w wielu krajach świata, ale u nas nigdy się nie przebiły. A szkoda, bo wedle dostępnej wiedzy to całkiem dobra literatura, a sama historia doczekała się aż dziesięciu tomów. Twórcy serialu postanowili nie kombinować, jak niektórzy czynią to przy adaptacjach dzieł literackich i po prostu przenosili jeden tom na jeden sezon. To sprawia, że każda seria wyprodukowana przez SundanceTV to zamknięta całość, czyli nie ma żadnych otwartych wątków czy innych furtek. Tak jakbyśmy oglądali dłuższy film rozpisany na sześć odcinków, bo tyle ma każdy sezon. Podjęto decyzję, że serial zostanie zakończony na trzech seriach, więc kolejne przygody bohaterów można poznać w książkowym pierwowzorze.
- Myślę, że w sześciu odcinkach można opowiedzieć historię bardziej skondensowaną, w stylu kinowym. To nie jest serial, który ma dużo długich ujęć, jak, powiedzmy, opery mydlane. Dzięki innemu podejściu jesteśmy w stanie zaprezentować filmowy styl, szybkie tempo i pozbawić narrację zapychaczy. Nasz serial jest bardziej oparty na rozwoju fabuły niż wiele innych produkcji. Nawet bardziej niż takie Breaking Bad, bo mamy sześć odcinków, by rzucić kłody pod nogi bohaterów i szybko zmierzać do kulminacji. Dlatego zdecydowanie bliżej nam do kinowej konwencji - wyjaśnił mi w rozmowie Jim Mickle, producent serialu.
Trudno tak naprawdę zakwalifikować tę produkcję do jakiegoś określonego gatunku. Stworzono miszmasz różnych stylów i tropów, dając coś tak nietypowego, że naprawdę nie da się tego za bardzo porównać do czegokolwiek w telewizji. Co prawda można znaleźć w sieci opinie, że to taki serial wypełniający lukę po Banshee, ale jest to porównanie trochę nad wyrost. Podobieństwa są bardzo ogólnikowe i powierzchowne, bo Hap and Leonard prezentuje zupełnie inny styl i klimat. Trochę w tym czarnej komedii, dramatu, kryminału czy zabawy zahaczającej o rejony dreszczowca. Każda ta cecha wynika z fabuły, której charakter różni się w zależności od sezonu. Nie brak pewnych dziwności wynikających z ustalonej konwencji czy wyrazistych i dość specyficznych postaci. A tematycznie serial oscyluje w różnych rejonach od anarchistów i rewolucjonistów w pierwszej serii, przez tajemnice rodem z mrocznego kryminału w drugim sezonie, aż w finałowej transzy porusza bardzo aktualne, ważne i mocne kwestie konfliktów na tle rasowym. To tworzy całokształt zaskakująco okazały i wyjątkowy na tle serialowych propozycji. To przede wszystkim serial o męskiej przyjaźni. Bohaterami są Hap Collins (w tej roli James Purefoy) oraz Leonard Pine (Michael Kenneth Williams), których braterstwo wydaje się czymś nie pasującym do fabuły osadzonej w latach 80. Hap to zwyczajny otwarty facet z klasy robotniczej, który ma pecha do kobiet. Jest to ktoś na tyle uniwersalny i zwykły, że łatwo się utożsamiać z jego podejściem, reakcjami i decyzjami. Ma w sobie wiele autentyczności. Leonard natomiast to weteran wojny w Wietnamie, który jest czarnoskórym homoseksualistą. To samo w sobie jest wykorzystywane do tworzenia postaci nietypowej, której kolor skóry i orientacja służą kształtowaniu bohatera, a nie bynajmniej samej fabule. Ma to swoje znaczenie, bo przecież opowieść osadzona jest na południu USA w latach 80., w których królowało podejście nieakceptujące inności. Zasadniczo to ma taki sam niewielki wpływ na opowiadaną historię, jak fakt, że Hap ma pecha do kobiet. Jest to po prostu część wszystkiego.
- Na pewno nie ma w tej relacji powiedziane, kto tu rządzi. Obaj pochodzą z klasy robotniczej z małego miasteczka. Dobrze jest pokazać różne wymiary męskiej przyjaźni bez żadnego elementu romansu. To po prostu przyjaźń. Wzajemnie się wspierają i koniec końców cały czas się trzymają razem - powiedziała mi w rozmowie Linda Moran, producentka wykonawcza serialu.
A panowie tworzą duet, jakich mało na ekranie. Jest to pokaz tego, jak tzw. bromance może świetnie działać, bawić, wzruszać i wzbudzać ekscytację. Nie mówimy tutaj o typowej męskiej przyjaźni, bo podczas tych sezonów dowiadujemy się, jakie wydarzenia ich połączyły i jak doskonale są ze sobą zgrani. To jest prawdziwe braterstwo, którego na takim poziomie próżno szukać w telewizji. Szczególnie na tak doskonale zniuansowanym poziomie. Mamy też doskonałą chemię pomiędzy aktorami wynikającą z ich wieloletniej przyjaźni. Doskonale to przerzucili na swoje postacie. Dzięki temu wszystko w tym serialu staje się tak naprawdę drugorzędne, bo tytułowi bohaterowie są najważniejsi: ich perypetie, przygody, decyzje i problemy napędzają historię i przyciągają przed ekrany. To oni są największą zaletą serialu. W rozmowie James Purefoy powiedział mi, że Hap i Leonard działają jak detektywi, ale sami nigdy tak siebie nie nazwą. To doskonale pokazuje, jak ci bohaterowie wplątują się w kolejne intrygi i czym się zajmują. Wątek kryminalny nie jest bowiem rodem z NCIS czy innego tasiemca. Mamy tutaj dwóch zwyczajnych facetów, którzy wpadają w bagno i decydują się podjąć działania. To głównie tyczy się drugiego i trzeciego sezonu, w których poszukują odpowiedzi na wiele pytań. W drugiej serii jest to poznanie prawdy o morderstwie czarnoskórego dziecka sprzed lat, a w trzeciej odnalezienie przyjaciółki, która zaginęła w tajemniczy sposób w mieście opanowanym przez Ku Klux Klan. Bynajmniej twórcy nie idą po linii najmniejszego oporu. Są w stanie ciągle nas angażować, zbijać z tropu i nakierowywać na zupełnie inne tory. To sprawia, że fabuła w żadnym razie nie jest przewidywalna ani oczywista. Jest odpowiednio gmatwana, z charakterem i niespodziankami wywołującymi emocje. To jeden z takich seriali, który dzięki dobrym cliffhangerom jest w stanie mocno przyciągać przed ekrany, byśmy bardzo chcieli poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. A to w serialach, w których wątki kryminalne odgrywają ważną rolę, jest kluczowe do tego, by można było z tego czerpać frajdę. Natomiast pierwszy sezon to trochę inny klimat, bo tutaj mamy chęć łatwego zarobku ze strony Hapa i Leonarda i wplątanie się w działania ekstremistów i psychopatów. Przez to też pierwsza seria wydaje się bardziej w stylu dzieł Tarantino niż kolejne sezony, które poszły w innym kierunku. A to właśnie jest też wielka zaleta serialu - każdy sezon jest kompletnie inny. Ich łącznikiem są bohaterowie oraz bardzo szybkie tempo narracji. Nie ma tu miejsca na zapychacze czy niepotrzebne przestoje.
- Czuję się zaszczycony, mogąc grać w tym serialu z uwagi na jego przesłanie, które jest mocno zaakcentowane zwłaszcza w 3. sezonie. Chodzi o kwestię konfliktów na tle rasowym. A to w naszym kraju działa na trochę innej zasadzie niż w innych miejscach na świecie. Dlatego ważne jest, by pokazać takie problemy, aby ludzie na świecie mogli uczyć się na naszych błędach. Nie chcemy, by to wydarzyło się w jakimkolwiek innym miejscu. A nasz serial doskonale porusza kwestię problemów międzyludzkich, które są uniwersalne i zrozumiałe dla każdego widza. A obok tego mamy humor i luz, więc serial pokazuje wszelkie kolory ludzkiego życia, takie jakie ono naprawdę jest. - powiedział mi Evan Gamble (Sneed) podczas rozmowy na planie 3. sezonu.
Cała wyjątkowość produkcji wynika nie tylko z wiernego trzymania się pierwowzoru literackiego oraz ze świetnego castingu. To też ma związek z tym, że za serial odpowiadają ludzie z doświadczeniem w kinie niezależnym. Nie są oni przesiąknięci mainstreamowymi schematami, Przez to też ich podejście do tworzenia serialowych przygód Hapa i Leonarda jest pełne świeżości, niekonwencjonalnych pomysłów i rozwiązań. Nie mówię tylko o tych wynikających z pracy pisarza, ale takich, które są ściśle związane z realizacją i zobrazowaniem całości na ekranie. To jeden z takich przykładów, jak amerykańskie kino niezależne (tzw. indie) skrywa talenty, które oferują widzom coś, czego generalnie spodziewać się nie mogą. Te wymykanie się schematom, kliszom czy gatunkowym standardom jest płynne, naturalne i pozbawione fałszu. Oni mają rozpisaną wizję, jak stworzyć ten serial w każdym sezonie i naprawdę sprawnie ją egzekwują. Istotne jest też miejsce akcji, czyli małe miasteczko na południu Stanów Zjednoczonych (okolice Atlanty), które ma swój charakterystyczny styl i unikalny klimat. To jest ten element, który w jakiś sposób może się niektórym osobom wydawać podobny do wspomnianego przeze mnie Banshee, ale zarazem w moim odczuciu wymyka się takim ramom dość szybko i sprawnie. Wszystko związane jest z konwencją, która jest esencją świata wykreowanego w książkowym pierwowzorze, a która została dopasowana do ekranowego medium. To ona sprawia, że lokacje wydają się na swój sposób egzotyczne, inne i nietypowe. Powstaje iluzja zobrazowania świata lat 80. bez popadania w pewne skrajności, z którymi czasem się to wiąże. Tyle, by zawiesić niewiarę widza i pozwolić uwierzyć, ale bez wgłębiania się w wielkie detale. Do tego dochodzi lokalny folklor, który nadaje całości specyficznego klimatu. Płynie z tego wykorzystania lokacji świeżość oraz kreatywność.
- Gdy dostałam rolę, obejrzałam pierwsze dwa sezony. Uwielbiam w tym serialu to, że on jest sprzeczny z gatunkowymi etykietami. Ma to w sobie coś z historii o kumplach, z dramatu kryminalnego, z czarnej komedii czy nawet westernu. Są tutaj też poruszane głębokie problemy konfliktów na tle rasowym na południu Stanów Zjednoczonych w latach 80. I jak to ewoluuje.  Z jednej strony widzimy te straszne rzeczy, ale z drugiej jest też pozytywna przyjaźń Hapa z Leonardem, czy mojej postaci z Baconem. Można dostrzec tych dobrych ludzi - powiedziała mi Jane McNeill (Maude) na planie serialu w Atlancie.
Hap and Leonard to perełka wśród seriali, obok której nie można przejść obojętnie. Rzecz niezwykle wciągająca, ekscytująca i emocjonująca. Taka, którą wielbiciel seriali z wyższej półki przyjmie z ochotą, radością i satysfakcją. Często jest lekko, zabawnie i przyjemnie, ale nie brak momentów mocnych, brutalnych i mrocznych. To jest prawdziwa gatunkowa mieszanka, oferująca przede wszystkim świeżość i trzy sezony rozrywki, która warta jest swego czasu. Na długo zapadnie w pamięć, a Hap i Leonard wejdą do Waszego TOP najlepszych duetów srebrnego ekranu. Przyjemnie i niegłupio. 3. sezon Hapa i Leonarda emitowany jest na AMC Polska w każdy czwartek o 22:00
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj