Protoplasty komiksu można doszukiwać się już w czasach nowożytnych, a rozwój tego medium nastąpił dzięki zachodnioeuropejskiej prasie XIX wieku. Idea krótkich historyjek obrazkowych całkiem szybko trafiła na polski grunt, a to za sprawą prac Franciszka Kostrzewskiego, ojca polskich grafik satyrycznych. Jednak współczesny komiks to wytwór amerykańskiej kultury. Zwłaszcza pod kątem protagonistów, znanych jako superbohaterów – fikcyjnych postaci walczących ze złem całego świata, ukrywających swoją prawdziwą tożsamość, noszących fikuśne stroje oraz posiadających często nadludzkie moce czy spryt i gadżety (albo miliony na koncie, jak Bruce Wayne).

Propaganda pełną parą

Zadziwiające jest, że tak oryginalny wizerunek, wzorzec postaci, nie przedarł się do europejskiej kultury – nie tylko w komiksie, ale i innych dziedzinach sztuki. Przecież inspirację dla stworzenia (przynajmniej niektórych) superbohaterów stanowili herosi z antycznej Grecji i Rzymu. Dziwi również fakt, że wzorce z USA nie zostały skopiowane z powodu czystej indoktrynacji politycznej w innych krajach. Obok epizodycznych prac takich twórców jak Walt Disney czy Charles Chaplin, również amerykańskie komiksy pełniły rolę propagandową, nie tylko w czasie II wojny światowej. Przecież cały system mechanizmów manipulacji w III Rzeszy i Związku Radzieckim, dotykający również najmłodszych, znalazł się m.in. w plakatach, portretach, pocztówkach czy pieśniach. Miejsca dla herosów z kart zeszytów obrazkowych jednak się nie znalazło.

Nie znaczy to jednak, że propaganda całkowicie ominęła komiksy. Doskonałym przykładem są prace polskich rysowników z dwudziestolecia międzywojennego oraz lat 40. Wśród nich znajduje się postać Grzesia, która zadebiutowała w 1919 dzięki współpracy Stanisława Wasylewskiego i Kamila Maćkiewicza. "Ogniem i Mieczem, czyli przygody szalonego Grzesia", które ukazywały się na łamach lwowskiego tygodnika Szczutek, są uważane za pierwszy polski pełnoprawny komiks. Oprócz Grzesia, polscy czytelnicy komiksów mogli  w późniejszych latach poznać przygody takich bohaterów jak Wicek Buła, Walenty Pompka czy Hilary Pała. Wszystkie te humorystyczne opowieści były silnie nacechowane antyrosyjskim i antyniemieckim tonem. Jednakże ich bohaterowie byli zwykłymi żołnierzami bądź podróżnikami, a nie śmiałkami o nadludzkich mocach. Było więc im bliżej nie do Steve'a Rogersa czy Blackhawka, a już prędzej do Szwejka – sympatycznego, prostego gościa, którego nie da się nie lubić. Z tą różnicą, że Grześ i spółka nie byli tak nieposłuszni, sprośni i fajtłapowaci jak czeski wojak.

Większość pierwszych komiksów w Europie posiadało podpisy pod obrazkami. Zmianę na dymki z tekstem nad postaciami utrwaliły dopiero amerykańskie komiksy. / fot. Wydawnictwo Komiksowe

Jednak dlaczego pierwsi bohaterowie z polskich kart komiksów nie przypominali tych amerykańskich? Tym bardziej, że przygody Flasha Gordona przed wojną cieszyły się sporą popularnością w Polsce? Odpowiedzi można szukać w ówczesnych warunkach politycznych II RP oraz pewnej tradycji narodowowyzwoleńczej, z którą wiążą się koncepcje i myśli, powstałe w czasach zaborów. Nadwiślańskie komiksy propagandowe były po prostu bardziej zgodne z duchem polskiego nacjonalizmu, który przecież różni się bardzo od tego amerykańskiego. Postać orędownika polskiej niepodległości, który został wychowany w duchu romantyzmu (wiara w martyrologię i mesjanizm) lub pozytywizmu (racjonalność i praca u podstaw), wydawała się Polakom bliższa i przy tym sensowniejsza, aniżeli superżołnierz w kolorowym kostiumie czy zbawca z kosmosu.

Walka o kosmos i o czytelnika

Powojenna rzeczywistość Polski zdusiła na jakiś czas rynek komiksów, ograniczając liczbę dostępnych legalnie tytułów do minimum. Historyjki obrazkowe wróciły do łask po roku 1956, czyli w momencie odwilży gomułkowskiej. Już wkrótce zaczęły się pojawiać, jak grzyby po deszczu, nowe, całkiem oryginalne (a nie przedrukowywane z Zachodu) serie komiksowe. Do najpopularniejszych z nich trzeba zaliczyć zeszyty pt. Tytus, Romek i AʼTomek od Papcio Chmiela oraz Kajko i Kokosz autorstwa Janusza Christy. Jednakże, niemal wszystkie dostępne ówcześnie tytuły były przeznaczone dla najmłodszych odbiorców – i ponownie pozbawione herosów znanych z publikacji DC czy Marvela. Za taki stan rzeczy odpowiadały rządy komunistycznych krajów, które w superbohaterach widziały symbol amerykańskiej popkultury, kapitalizmu, konsumpcjonizmu i imperializmu. Wizja ponadprzeciętnych wojowników kłóciła się również z socrealizmem, którego założeniami były przecież jak najwierniejsze odwzorowanie rzeczywistości oraz idealizacja klasy robotniczej, która to miała stanowić nadzieję w budowie lepszego świata. Jednak niepopularność superbohaterów na polskim gruncie była skutkiem nie tylko powodów stricte politycznych, ale także trzech innych, niezależnych – i to globalnych – procesów.

Pierwszym z nich było kino noir, które cieszyło się sławą od lat 40. i 50., a także późniejsze seriale detektywistyczne i szpiegowskie. Na zachodzie królowali m.in. James Bond i porucznik Columbo; ale Polska wcale nie była gorsza, posiadając własnych tropicieli kryminalistów i zbrodniarzy. Obowiązkowo muszą zostać wymienione takie seriale jak Stawka większa niż życie oraz 07 zgłoś się czy komiks Kapitan Żbik. Niektórzy właśnie zaliczają Hansa Klossa, Sławomira Borewicza i Jana Żbika do kanonu polskich superbohaterów. Jest to jednak myślenie błędne, bynajmniej nie z powodu braku posiadania przez nich supermocy czy charakterystycznego wdzianka. Większość komiksowych superherosów w swych działaniach kieruje się głównie emocjami (chęć zemsty, patriotyzm czy empatia). Trudno więc uznać za superbohatera kogoś, dla kogo walka ze złem stanowi normalną, rutynową pracę, za którą pobiera pieniężne wynagrodzenie. Ponadto amerykańscy bohaterowie zazwyczaj doświadczają przemiany (symbolicznej bądź dosłownej), a ciągłe ratowanie świata nie daje im spokoju – czy to pod kątem psychicznym, gdzie supermoce mogą stanowić brzemię oraz odpowiedzialność, czy w sensie praktycznym, gdyż ich misja i powołanie utrudniają im odejście na emeryturę. Trudno tych akcentów doszukiwać się u protagonistów polskich seriali i komiksów detektywistycznych czy wojennych z PRL-u.

J-23 doczekał się kilku adaptacji, w tym serii komiksów. / fot. MUZA
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj