Dziadek do orzechów stał się równie ikonicznym symbolem świąt, co Święty Mikołaj i coroczna reklama Coca-Coli. Może Was więc zaskoczyć, że bohater zadebiutował w niemieckim opowiadaniu dla dzieci, które nie miało wiele wspólnego z radosnym duchem świąt Bożego Narodzenia. Jego autor, Ernst Theodor Wilhelm Hoffmann, tworzył dość mroczne historie, przekraczające granice pomiędzy fantazją a rzeczywistością. Według profesora Jacka Zipesa artysta przeciwstawiał się dominującemu w jego czasach racjonalizmowi, który atakował wyobraźnię.

Dziadek do orzechów - jak mroczna historia zmieniła się w świąteczny klasyk?

Dziadek do orzechów zadebiutował w książce z 1816 roku o tej samej nazwie, która po raz pierwszy została wydana w Berlinie. Historia Ernsta Theodora Wilhelma Hoffmanna stała się później inspiracją dla sławnego baletu Czajkowskiego, który podczas premiery zebrał mieszane reakcje ze strony recenzentów, ale współcześnie jest uważany za dzieło kultowe. To właśnie na jego fali powstały kolejne adaptacje. Z czasem Dziadek do orzechów stał się integralną częścią popkultury. Na swoim koncie ma zapewne więcej występów niż Tomasz Karolak w polskich komediach romantycznych: pojawił się w Barbie, animacji Fantazja od Disneya, kreskówce Tom i Jerry i całej plejadzie filmów aktorskich.  Warto zaznaczyć, że oryginalna wersja Hoffmanna była jednak o wiele mroczniejsza niż to, co znamy współcześnie. Maurice Sendak, który adaptował opowieść dla Pacific Northwest Ballet w 1983 roku, porównał ją nawet do baśni braci Grimm. To, co widziała książkowa mała Marie, przypominało raczej dziecięcy koszmar, a nie uroczą opowieść, którą można by sprzedawać komercyjnie obok pierniczków i Rudolfa. Kluczowe jest także zakończenie, w którym mała dziewczynka postanowiła na zawsze zostać w bajkowym świecie. Co oznacza, że w pierwowzorze jej przygoda miała poważne konsekwencje: większość bajek uczy, że nie ma piękniejszego miejsca niż dom. W oryginalnym Dziadku do orzechów nie było nic piękniejszego niż ucieczka z domu. Jak napisał Jack Zipes: 
To esencja tego, co można znaleźć w niemal wszystkich baśniach Hoffmanna i zasadniczo chodzi o to, że musimy pozostać w kontakcie z dzieckiem, które żyje wewnątrz nas.

Dziadek do orzechów Czajkowskiego był porażką?

Dopiero Alexandre Dumas przeobraził oryginalnego Dziadka do orzechów w mniej przerażającą wersję: zmienił imiona postaci, wizje Marie (a raczej już Klary) stały się o wiele słodsze, a jej rodzina sympatyczniejsza. I to właśnie ta historia w 1892 roku pojawiła się na scenie w formie baletu Czajkowskiego, który stał się ponadczasowym klasykiem. Jednak w trakcie premiery wcale nie było tak kolorowo. Czajkowski nie pokładał zbyt wielkich nadziei w sukces tego przedsięwzięcia, a recenzje po debiucie musiały go jedynie w tym utwierdzić. Krytykowano tancerzy, fabułę, a spektakl nazwano nieudanym eksperymentem. Czas jednak pokazał, że nie mieli racji. Krytyczka Lauren Gallagher w artykule BBC z 2015 roku stwierdziła, że widowisko to przynosi dla San Francisco Ballet rocznie około 40% procent przychodów brutto ze sprzedaży biletów. W tym samym tekście pojawiła się informacja, że Amerykanie rzekomo wydają ponad 8 miliardów rocznie na ozdoby świątecznie i prawdziwe dziadki do orzechów. Dziś już prawie nikt nie pamięta Hoffmana, sędziego i prawnika, który chciał rozpalać wyobraźnię i kreatywność czytelników, ale jego dziadek do orzechów przetrwał w popkulturze i pojawił się w wielu filmowych i serialowych adaptacjach. A przetrwanie próby czasu to największy sukces. 

Dlaczego kochamy Dziadka do orzechów?

Dziadek do orzechów wydaje się bardzo uniwersalnym symbolem świąt, który nie jest związany z żadną religią. Postać jest w stanie uchwycić magię tego okresu, który dla wielu osób oznacza po prostu wyjątkowy czas z rodziną, a nie narodzenie Jezusa. To na pewno sprawiło, że szybko stał się nieodłącznym elementem Bożego Narodzenia. Można go adaptować na wiele sposobów i pasuje do niemal każdego popkulturowego uniwersum. W filmie Dzika noc z 2022 roku miał zmiażdżyć jądra protagonisty, a w Barbie w Dziadku do orzechów był wspaniałym księciem.   Nie da się ukryć, że Dziadek do orzechów stał się popkulturowym fenomenem. Nie trzeba być fanem baletu, by wybrać się do teatru na ten konkretny występ. Nawet ci, którzy nie lubią muzyki klasycznej – również nastolatkowie! – z pewnością kojarzą epicką ścieżkę dźwiękową Czajkowskiego. Dziennikarka Noreen Malone stwierdziła, że:
Wydaje mi się, że mamy narodowy instynkt do kolekcjonowania, zwłaszcza jeśli chodzi o popkulturowe gadżety.
Co oznacza, że dla niej – jak i dla wielu innych osób – balet Dziadek do orzechów, na którym stoją fundamenty tego fenomenu, zalicza się do popkultury. Jest to ciekawe, bo"popkultura" zwykle kojarzy się z blockbusterami, nowościami od Netflixa i produkcjami superbohaterskimi. Tytułowego bohatera spektaklu spotkamy w Simpsonach, Tetrisie i bajkach Disneya. To obowiązkowy element świąt, który trzeba uwzględnić w komediach, horrorach i animacjach dla najmłodszych. Wychodząc z domu do miejskich przestrzeni, też możemy natknąć się coraz częściej na figurki Dziadka do orzechów w przeróżnych rozmiarach. To, co zawsze cieszyło się popularnością w Wielkiej Brytanii, zagościło z czasem także u nas, racząc nas widokiem gotowych do kupienia narzędzi do łupania przysmaków schowanych pod skorupką. Może to dobra okazja do tego, żeby mocniej zainteresować się różnymi formami adaptowania tego dzieła, bo przecież nieprzypadkowo kochamy go za uniwersalność, ale też za to, co można znaleźć w oryginalne Hoffmanna – symbol dziecięcej wyobraźni. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj