Pamiętacie Petera Bentona z serialu Ostry Dyżur, czyli aktora Eriq La Salle? Dawno nie widzieliśmy go na małym ekranie, a to dlatego, że zamiast grać w serialach, zaczął je pisać. Obecnie pracuje jako producent wykonawczy na planie Chicago PD, który możecie oglądać na 13 Ulicy. Spotkaliśmy się z nim, jeszcze przed wybuchem pandemii, by porozmawiać o tym, jak wygląda jego praca i czy nie tęskni za staniem przed kamerą.
DAWID MUSZYŃSKI: Nie zastanawiałeś się, by z Chicago PD przeskoczyć do pisania Chicago Med? Po tylu latach grania w Ostrym Dyżurze czułbyś się tam jak ryba w wodzie.ERIQ LA SALLE: Chryste, nie! I tu nie chodzi o to, że nie lubię Chicago Med czy też mam jakiś uraz do seriali medycznych po Ostrym Dyżurze. Po prostu bałbym się, że nieświadomie mógłbym skopiować jakieś rozwiązania fabularne. Dlatego cieszę się, że mogę pisać serial policyjny i nie obawiać się takich rzeczy. Tworzenie świata, w którym wszyscy na swój sposób mają rację, jest fascynujące.
Jak to wszyscy mają rację? Przestępcy też? Coś mi tu nie pasuje.
Świat nie jest tylko czarno-biały. Przecież przestępcy – nie mówię oczywiście, że wszyscy – też postępują wedle jakiegoś kodeksu. W swoim mniemaniu słusznie. Niektórzy z nich balansują na granicy. Mają legalne biznesy, a na boku dorabiają, robiąc rzeczy złe. Staram się to wszystko pokazać. Zobacz sobie, że policjanci w naszym serialu też nie zawsze postępują zgodnie z prawem. Niekiedy je naginają, a nawet łamią, by osiągnąć cel. I to strasznie mi się podoba w tworzeniu tego serialu. Staramy się odpowiedzieć na pytanie: „czym jest sprawiedliwość”.
No dla każdego będzie czymś innym. Nie da się chyba jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.
Dokładnie! I my stawiamy przed widzami te dylematy. Czy każde przestępstwo należy karać z całą surowością? Czy może niekiedy trzeba przymknąć na pewne rzeczy oko? Dlatego mam wrażenie, że w ostatnich sezonach nasz serial stał się bardziej realistyczny. Wprowadziliśmy pełen mrok i nieprzewidywalność. W innych serialach policyjnych zawsze wiedzieliśmy, jaki będzie rezultat końcowy. Bohater zawsze na końcu wygrywa. U nas tak nie ma, bo życie takie nie jest. Policja czasem wygrywa, ale czasem też przegrywa. Nie zawsze wszystkich da się uratować. Podczas akcji ponosi się pewne straty i nie mówię tu o stratach fizycznych, ale też psychicznych. Niekiedy rzeczy, które widzimy, wpływają na nas i sprawiają, że już nigdy nie będziemy tacy sami.
Coraz częściej w Chicago PD stawiacie przed bohaterami właśnie takie dylematy.
Z punktu widzenia historii, którą opowiadamy, jest to po prostu ciekawe. Nie zapominamy o akcji i pościgach, ale też nie chcemy, by to wszystko było do bólu schematyczne. Na szczęście Dick Wolf tak to wszystko nakręcił, że mamy bardzo nieoczywistych bohaterów, którzy nie raz zaskakują widzów swoimi decyzjami. Masz na przykład takiego Hanka Voighta, granego przez świetnego Jasona Beghe’s, który jest nieprzewidywalny. Nie wiesz, czy za chwilę nie wybuchnie i nie pobije swojego podwładnego, bo ten zaczął działać na własną rękę, czy też nie utopi gdzieś w rzece dealera, który zabił dziewczynkę, ale został wypuszczony przez sąd.
Widzowie lubią takich nieprzewidywalnych bohaterów?
Oczywiście. Mało tego, każdy z nas chciałby wiedzieć, że jest takich kilku Hanków w policji. Ludzi, którzy w pewnym momencie będą w stanie wyegzekwować sprawiedliwość, nawet jeśli będzie to w konflikcie z obowiązującym prawem.
Nie tęsknisz za aktorstwem? Gdy patrzysz na ten świat stworzony przez Wolfa, nie chciałbyś się w nim pojawić jako lekarz, straszak, policjant, przestępca?
Teraz skupiam się tylko na opowiadaniu fajnych historii i to nie jara. Miałem swój czas przed kamerą, który wspominam bardzo dobrze. Ostry dyżur nieoczekiwanie dla wszystkich stał się częścią historii telewizji i bardzo się z tego cieszę. Teraz czas na nowe rozdziały i mam wrażenie, że tym uniwersum Chicago właśnie coś takiego tworzymy.
Wy to raz do roku kręcicie pełnometrażowy film.
Mówisz o crossoverze pomiędzy serialami? Tak. Fajnie się pracuje nad jedną historią, która dotyczy bohaterów ze wszystkich produkcji dziejących się w Chicago. Z racji tego, że są one puszczane jednego dnia i to jeden po drugim, faktycznie można odnieść wrażenie, że ogląda się film.
Widzisz, w Polsce tego efektu nie ma, ponieważ seriale są rozsiane po różnych kanałach.
Co ty mówisz? No widzisz, nie przewidzieliśmy takiej ewentualności. Serial pisany jest pod NBC i jego ramówkę. Nikt z twórców chyba nie zakłada, że gdzieś indziej seriale mogą zostać rozdzielone pomiędzy różnych nadawców.
Pracując nad tym serialem, zauważyłeś w sobie jakiś rozwój?
Ciekawe, że o to pytasz. Zauważyłem. Jako że odpowiadamy także za produkcję tego serialu, zacząłem nieświadomie zwracać większą uwagę na ubiór postaci, by nie był monotonny i adekwatny do pogody w Chicago. Do tego zacząłem też interesować się oświetleniem. Szukaniem nowych, nieszablonowych plenerów. Nawet pisząc scenariusz, zacząłem to wszystko już tam uwzględniać, by odpowiednie departamenty wiedziały, o co mi chodzi. Wcześniej tak nie robiłem. Skupiałem się na samej historii, bez tego opisowego elementu. Nie wizualizowałem sobie w głowie, jak to ma później wyglądać na planie. I moim zdaniem to był błąd. Ograniczał produkcję. Nie dawał im możliwości w pełni wykorzystania środków, które mamy do dyspozycji, a to miasto jest wspaniałe i bardzo fotogeniczne.