Piszę dla Was tę relację, by pokazać, jak wygląda taka wycieczka zza kulis. Przez całą wyprawę relacjonowałem wszystko na naszym Instagramie i Facebooku, więc jeśli chcecie być zawsze na bieżąco, obserwujcie nas tam. Wszystko rozpocząłem w poniedziałek po południu, by dojechać spokojnie i złapać chwilę oddechu - cała zabawa zaczynała się na drugi dzień rano. Wtorek rozpoczął się od wyprawy do Leicester Square, gdzie miała odbyć się wieczorna premiera oraz gdzie tegoż poranka miałem obejrzeć film na specjalnym pokazie dla dziennikarzy mających następnego dnia wywiady z obsadą. Okazuje się, że już z samego rana nie tylko cały Leicester Square przypominał plac budowy, ale też pierwsze grupki fanów zbierały się, by czatować na dobre miejsca na wieczorną celebrację. Sam pokaz odbył się w kinie Odeon w wersji 2D 70mm. Jest to kino dwupiętrowe - film oglądałem z balkonu, zajadając się ciasteczkami i popijając herbatką. Zadbano o to, byśmy tam nie padli z głodu. O tym, dlaczego Batman v Superman: Dawn of Justice mi się podobał, możecie poczytać tutaj. Po seansie godziny dzielące mnie do premiery spędziłem tak naprawdę na obserwowaniu budowy, a działo się sporo i ciekawie było przyjrzeć się temu zakulisowemu przygotowaniu. W trakcie otrzymałem informację, że tzw. media line na czerwonym dywanie zostało odwołane z uwagi na tragiczne wydarzenia w Brukseli (dziennikarze nominowani do relacjonowania wydarzeń nie mogli już mieć specjalnych miejsc na czerwonym dywanie i rozmawiać z obsadą). Do rozpoczęcia celebracji zostało niewiele czasu, więc musiałem szybko coś wykombinować, by zdobyć miejsce przynajmniej w roli zwykłego widza... i jakoś się udało. Minus tego wszystkiego był taki, że miejsca w tłumie nie były zbyt dobre, a co najgorsze, znajdowały się koło kina Empire, czyli po drugiej stronie od miejsca, gdzie obsada przyjeżdżała i zaczynała chodzić po dywanie (to bowiem działo się przy kinie Odeon). Podczas samego oczekiwania na imprezę swego rodzaju wodzirej zabawiał ludzi, rapował i kazał innym freestyle'ować, by zdobywali nagrody. Tak to mniej więcej wyglądało: No url Gwiazdy były przywożone w specjalnych srebrnych samochodach i gdy już zaczęły się pojawiać, tłum oszalał. Ben Affleck, Henry Cavill, Jesse Eisenberg, Gal Gadot, Amy Adams, Zack Snyder, Holly Hunter, Hans Zimmer oraz producenci Charles Roven i Deborah Snyder reprezentowali ekipę Batman v Superman. Nie brak było też gościnnych gwiazd, lokalnych celebrytów oraz youtuberów. Z daleka dostrzegłem na pewno Marka Hamilla oraz Ezrę Millera (Flash). Trudno powiedzieć, czy ktoś jeszcze sławny ze świata kina tam zawitał, gdyż w stronę Empire nie udawała się prawie żadna gwiazda. W tym czasie obsada zaczynała maraton, czyli chodziła po czerwonym dywanie otoczona wianuszkiem ochroniarzy i integrowała się z fanami. Najwięcej kilometrów zrobili Ben Affleck i Henry Cavill, którzy przeszli przez wszystkie miejsca z fanami, rozdając autografy i robiąc zdjęcia. Była to niemal walka na śmierć i życie, ponieważ jeśli nie stałeś w pierwszym rzędzie, nie miałeś fizycznej możliwości, by przebić się przez dziki tłum. Ludzie się rozpychali łokciami, szaleli, kopali, byle tylko dobić się do gwiazdy. Udało się tylko najsilniejszym lub tym, którzy mieli farta. Amy Adams, Zack Snyder, Hans Zimmer i Jesse Eisenberg także biegali przy fanach, ale wydaje mi się, że nie udało im się obejść każdego miejsca jak wspomnianym gwiazdorom. Na szczególną uwagę zasługuje Gal Gadot, która tego wieczoru wystąpiła w czerwonej sukni wybitnie podkreślającej jej urodę. Nie było zbyt ciepło, a pomimo tego, że pozostali członkowie obsady poszli już w stronę Odeonu, Gal udała się w okolice kina Empire, by porozdawać autografy. Spędziła tam jakieś 15 minut, a chociaż było widać, że jest jej zimno, nie poddawała się. Podziwiam. Moją uwagę przykuł jeszcze jeden detal, kiedy obsada już na samo zakończenie czerwonego dywanu weszła po schodkach, by zrobić grupowe zdjęcie. Po całej minucie dla fotografów udali się już w stronę Odeonu. Ben Affleck, Charles Roven, Zack Snyder i inni mężczyźni poszli pierwsi i nie zwracali uwagi na to, co się dzieje, Henry Cavill zaś każdą z pań, jak na dżentelmena przystało, sprowadził ze schodów za rękę lub pod rękę. Niby drobny szczegół, ale wiele mówiący. I to tyle z czerwonego dywanu. W poniższej galerii możecie zobaczyć kilka zdjęć. Wyglądają one tak nie dlatego, że mam zły telefon - po prostu robienie fot w szalejącym tłumie jest sporym wyzwaniem, a czas na reakcję to zazwyczaj 1-2 sekundy. Następnego dnia rano udałem się do pięknego hotelu, w którym odbył się tzw. press junket, czyli wywiady z obsadą filmu Batman v Superman. Po krótkiej rejestracji w biurze prasowym rozsiadłem się w poczekalni i czekałem na swoją kolej. Ekipa pracująca dla Warner Bros. miała ustalony plan - przychodziła do poczekalni i wzywała dziennikarzy, którzy według rozpiski mieli akurat wywiad z daną osobą. Długo nie czekałem - szybko usłyszałem "Adam from Poland", po czym zaprowadzono mnie to tzw. TV room, gdzie odbyć miał się mój wywiad z Gal Gadot. W pokoju nagrań nie można robić żadnych zdjęć ani prosić gwiazdę o takowe, więc nie mogę Wam nic pokazać. Okazało się, że byłem pierwszym rozmówcą Gal, więc jeszcze nie była zbyt zmęczona. Na żywo Gadot przede wszystkim jest niesamowicie piękną kobietą obdarzoną niezwykłym urokiem. Wydaje się miła, otwarta i bardzo wyluzowana. Fajnie odpowiadała na wszelkie pytania. Potem to już była intensywna jazda bez trzymanki trwająca jakieś 4 godziny. Bieganie od pokoju do pokoju - raz nawet w trakcie jedzenia kanapki (był catering dla dziennikarzy) ściągnięto mnie, bo czekała już Amy Adams. O niej muszę napisać kilka słów więcej, ponieważ to chyba ona zrobiła na mnie najbardziej pozytywne wrażenie. Okazuje się, że Amy jest taką kobietą, która jak idzie korytarzem, to nie traktuje innych jak powietrze, tylko każdemu powie "hello". Zaskoczyłem się, bo wcześniej paru innych aktorów również przebiegało i nie było z ich strony widać zainteresowania stojącymi dziennikarzami, a ona przywitała się z każdym. Widać różnicę, prawda? Sama rozmowa też była nadzwyczajnie miła. Gdy już usiadłem na fotelu naprzeciwko Amy Adams, ta spytała, jak mi mija dzień na tym press junkecie, wykazując minimum zainteresowania ponad standardowe "How are you?". Uśmiechnięta, ciepła i niesamowicie sympatyczna kobieta. Naprawdę nie da się jej nie lubić. Tak naprawdę nie wiedziałem, czego się spodziewać po wywiadzie z Benem Affleckiem i Henrym Cavillem, bowiem oni w parze rozmawiali z dziennikarzami. Po tym, jak już wszedłem, wiedziałem, dlaczego tak zrobiono. Affleck wyglądał trochę jak zombie, jakby walczył z tym, by zaraz nie usnąć, więc tak naprawdę sytuację ratował Cavill, który zawsze pewnie i otwarcie odpowiadał na wszelkie pytania. Affleck parę razy coś dodał od siebie, ale częściej sprawiał wrażenie, jakby nie kontaktował. Wcześniej widziałem go przed salą, gdy podkreślał pracownikom swoje fizyczne wykończenie. Nie ma co się dziwić - w ciągu ostatnich dni miał trzy premiery na dwóch kontynentach i dziesiątki wywiadów. Według innych dziennikarzy tylko okazjonalnie się rozbudzał - szczególnie gdy rozmówczynią była ładna kobieta. Nasunął mi się też wniosek, kiedy zobaczyłem obu panów na żywo - ich fizyczne przygotowanie do ról Supermana i Batmana jest naprawdę imponujące. Oni są serio wielcy.
fot. Adam Siennica
+4 więcej
Inaczej było u Jesse'ego Eisenberga. Wyglądało to tak, że kiedy wchodziłem do TV roomu, pani zapowiadała "Adam from Poland", a po krótkim przywitaniu była chwila na rozmowę przed właściwym wywiadem. Wówczas Jesse ze szczerym zainteresowaniem pytał mnie, skąd jestem, opowiadał mi o tym, że jego rodzina pochodzi ze Szczecina, a na pożegnanie powiedział "dziękuję" i "do widzenia" po polsku. Pytał nawet, kiedy i dokąd wracam, więc było to coś innego. Oczekiwałem, że będzie rozmówcą specyficznym, bo wiele czytałem o różnych reakcjach na jego osobę, a było wręcz przeciwnie. Ot, po prostu to sympatyczny gość. Interesująco też było na rozmowie z Zackiem Snyderem, który nigdy nie ukrywał, że jest fanem Gwiezdnych wojen. Kiedy usiadłem na fotelu naprzeciwko niego, od razu skomplementował moją koszulkę z Yodą ze słuchawkami DJ-a, a po samym wywiadzie pokazał mi na swoim telefonie zdjęcia z Markiem Hamillem, czyli Lukiem Skywalkerem z Gwiezdnych wojen. To był ten moment, gdy rozmawiali nie dziennikarz i reżyser wielkiego filmu, ale dwaj fani Gwiezdnej Sagi. Naprawdę pozytywne zaskoczenie. Jako rozmówca Snyder jest człowiekiem stonowanym, niepozornym i wyluzowanym. Na sam koniec odbyłem rozmowę z Holly Hunter oraz z parą producentów - Charlesem Rovenem i Deborą Snyder (żoną reżysera). Nie wiem, może miałem farta, bo o Holly Hunter czytałem, że jest strasznie niedostępną rozmówczynią, ale ja takiego wrażenia nie odniosłem - może nawet wręcz przeciwne. Miło się rozmawiało i fajnie opowiadała. Podczas rozmowy z producentami odniosłem zaś wrażenie, że istnieje pewien podział: Charles Roven jest bardziej za Batmanem, a Deborah Snyder to fanka Wonder Woman. Na początku Deborah wydawała się zmęczona, gdy Roven odpowiadał na moje pytanie o uniwersum DC, ale gdy przeszedłem do tematu Wonder Woman, momentalnie można było dostrzec, jak wstępuje w nią radość i pojawia się uśmiech. Taki fajny szczegół. Mam nadzieję, że moje wrażenia z rozmów z gwiazdami filmu Batman v Superman: Dawn of Justice spełniają Wasze oczekiwania. Jeśli chcecie o coś zapytać, piszcie w komentarzach. Natomiast same wywiady (w formie wideo) poszły do montażu, więc przed polską premierą filmu, która odbędzie się 1 kwietnia, jeszcze je zobaczycie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj