Whiplash (2014)

Ten nominowany do pięciu Oscarów film ostatecznie zdobył trzy statuetki, a nie wzięły się one znikąd. Whiplash zapewni w weekend rozrywkę na najwyższym poziomie. Andrew Neyman (Miles Teller), perkusista, trafia pod skrzydła apodyktycznego nauczyciela Terence'a Fletchera (J.K. Simmons). Fletcher jest zadowolony tylko wtedy, gdy jego uczniowie osiągają perfekcjonizm. Ten choleryczny despota trafia jednak na godnego siebie przeciwnika w osobie Andrew. Ich relacja zaczyna przypominać pojedynek, w którym główną bronią jest muzyka. I jak w prawdziwej bitwie, nie zabraknie też krwi, łez i zaskakujących zwrotów akcji. Whiplash ogląda się z taką uwagą, że szkoda wręcz czasu na mruganie. Film niewiarygodnie wręcz trzyma widza w napięciu, nie pozwalając się nudzić. Zakończenia nie da się przewidzieć do ostatniej sceny, więc można typować – kto będzie górą w starciu dwóch, ambitnych bohaterów?

Astérix & Obélix: Mission Cléopâtre (2002)

Punkt obowiązkowy na weekendowej liście filmowej. Ta kultowa komedia jest tak kultowa, że w zasadzie może się znaleźć na każdej liście. Rzymianie wciąż nie potrafią podbić wioski Galów – w przeciwieństwie do Egiptu, w którym Rzymianie się panoszą z Juliuszem Cezarem na czele. Kleopatrze Cezar wpadł w oko – z wzajemnością – ale nie podoba się jej wywyższanie rzymskiego władcy. Królowa zgadza się więc na zakład: jeśli w trzy miesiące jej poddani zbudują pałac, Cezar ogłosi, iż Egipcjanie to najpotężniejszy naród świata. Oczywiście termin ukończenia budowy jest dość nierealny, więc pomóc architektowi Numernabisowi mają dzielni Galowie – Asterix i Obelix, wraz z druidem Panoramiksem i pieskiem Idefiksem. Można ten film oglądać dziesiątki razy, ale zawsze bawi tak samo. W końcu to tutaj pada chyba najdłuższa odpowiedź w dziejach pytań, kończąca się wnioskiem o… sadzeniu marchwi. To też jeden z nielicznych przypadków, gdzie polski dubbing można nazwać rewelacyjnym. Krystyna Czubówna zagrała tutaj rolę życia.

Wielka włóczęga (1966)

Jeżeli jesteśmy znów przy francuskim kinie, nie może zabraknąć filmu z Louisem de Funèsem. Wielka włóczęga to nie tylko komedia, ale też i film wojenny z rozmachem, jednak z przymrużeniem oka. Augustin Bouvet (Bourvil), malarz pokojowy oraz dyrygent Stanislas Lefort (Louis de Funès) stają się niespodziewanie opiekunami trzech angielskich lotników, zestrzelonych przez Niemców, którzy okupują Francję. Mężczyźni robią wszystko, aby eskortować nowych znajomych, którzy mieli spotkać się w tureckiej łaźni, lecz ich plan nie wypalił. Tytułowa włóczęga to podróż, która obfituje w wiele dziwnych wydarzeń, włączając w to lot kradzionymi samolotami… Wielka włóczęga to zdecydowanie jedna z najlepszych francuskich komedii wszechczasów. Nie chodzi tu tylko o sam rewelacyjny humor, ale także o duch podróży, bijący z ekranu. Bourvil i Louis de Funès to mistrzowski duet, który po prostu trzeba choć raz zobaczyć.

Hero (2002)

Kolejna propozycja dla estetów, którzy uwielbiają, gdy z ekranu dosłownie wylewa się piękno. Nie oznacza to oczywiście, że fabularnie Hero jest słabym filmem – forma dopełnia treść. Władca podzielonych przyszłych Chin, cesarz Qin pragnie zjednoczyć kraj, lecz jego działania sprawiają, iż lud cierpi ubóstwo. Znienawidzonego Quina próbują zabić niezliczeni wojownicy, lecz to zadanie niemożliwe. Pewnego dnia do pałacu przebywa bezimienny wojownik, który opowiada cesarzowi historię swojego treningu i o tym, jak pokonał trzech legendarnych wojowników o przydomkach Niebo, Śnieżynka oraz Złamany Miecz, czyhających na życie cesarza. Jednak władca zna inną wersję zdarzeń… Forma ma znaczenie, ponieważ sprawia iż wiadomo, co tak właściwie oglądamy. To skomplikowana historia, a widz musi domyślić się, gdzie leży prawda. Hero prócz intrygującej fabuły przede wszystkim sprawia, że chce się co chwilę zatrzymać film, aby popatrzeć na urodę kadrów.
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj