Przełomowy, dziewiąty odcinek szóstego sezonu Gry o tron już za nami. Mimo wielu scen akcji posiadał on kilka ważnych szczegółów, które mogły umknąć mniej uważnym widzom. Zastanawiamy się też, czy finałowy odcinek będzie w stanie przebić to, co zobaczyliśmy w ostatni poniedziałek.
Bitwa Bękartów spełniła oczekiwania najbardziej wybrednych widzów. Osobiście w recenzji nie zastanawiałem się długo nad oceną i z pełnym przekonaniem wystawiłem maksymalną notę. Bitwa to jednak tylko jeden (niezwykle ważny) element dziewiątego odcinka. Smaczków związanych z fabułą i odniesieniami do przyszłości było więcej, dlatego też postanowiliśmy w punktach zwrócić Waszą uwagę na kilka z nich.
Wszystko poszło zgodnie z planem
Bitwę Bękartów oglądałem dwa razy, ale już po zakończeniu pierwszej emisji miałem dziwne wrażenie, że ten odcinek był zbyt łatwy i przyjemny w odbiorze dla widza. No bo zobaczcie – dotychczas w tego typu epizodach trup ścielił się gęsto, a twórcy nie wahali się zabijać bohaterów uwielbianych przez fanów. Tymczasem w starciu bękartów wszystko poszło zgodnie z planem. Jon Snow, czyli „ten dobry”, oraz jego ludzie (Davos, Tormund, Sansa) przeżyli, wygrali bitwę, odzyskali Winterfell. Z kolei „ten zły”, czyli Ramsay, oraz jego armia Boltonów zostali rozbici.
Game of Thrones od zawsze szanowałem za to, że bohaterowie nie są jednoznacznie dobrzy lub źli. Nawet u kreowanych na złoczyńców Lannisterów, w trakcie kolejnych sezonów fani bardzo polubili Jaimiego czy Tyriona. Tymczasem Boltonowie od zawsze traktowani byli jako „czyste zło”. To chyba pierwsza tego typu sytuacja w serialu, gdzie złoczyńcy w Westeros zostali wybici przez bohaterów, za których kciuki trzymali widzowie. Pytanie tylko, kto teraz przejmie pałeczkę po Boltonach.
Koniec Ramsaya
Ramsay musiał zginąć, ale dla wielu fanów jego śmierć i tak okazała się zbyt prosta, łatwa i szybka. Być może twórcy mogli pozostawić go przy życiu przez kilka odcinków i poznęcać się nad nim jeszcze bardziej? Z drugiej jednak strony scena z psami okazała się pięknym dopełnieniem jego wątku i jego praktyk, które oglądaliśmy w poprzednich sezonach.
Moją uwagę zwrócił jednak krótki dialog z Sansą, w którym Ramsay mówi do niej „Jestem teraz częścią ciebie”. Teoretycznie nie musi to nic oznaczać, ale być może jest inaczej. Może Sansa jest w ciąży i nosi dziecko Ramsaya, tylko jeszcze o tym nie wie.
Kolejny Stark poszedł do piachu
Śmierć Rickona mnie w żaden sposób nie wzruszyła, miała jednak jeden poważny problem: wiek aktora. W książkach Rickon ma bodajże 5-6 lat i zapewne, gdy George R.R. Martin w Wichrach Zimy będzie opisywał Bitwę Bękartów, wspomni, że Stark będący wciąż dzieckiem pognał do swojego brata Jona, nie zważając na to, że Ramsay mierzy do niego z łuku. Warto dodać też, że aktor Art Parkinson nie powiedział ani jednego słowa w szóstym sezonie Game of Thrones. Figurował tylko jako postać, która powróciła po kilku latach nieobecności i szybko została zabita.
Czy Jon Snow nie może zginąć?
Oglądając Bitwę Bękartów, zapewne rzuciło Wam się w oczy, jak wielkie szczęście miał Jon Snow. Ulubieniec fanów nawet nie został poważnie ranny (no, może poza zadeptaniem na śmierć, ale to wynik świetnej pułapki Ramsaya). W pierwszym przypadku, gdy kawaleria Boltona i Snowa starły się ze sobą, Jon stał w samym środku starcia zdziwiony i zaskoczony, jak to się stało, że wciąż żyje. Chwilę później został zasypany gradem strzał wystrzelonych przez łuczników Boltonów. Te trafiły wokoło miejsca, gdzie stał, ale żadna nawet nie drasnęła jego ciała.
Tuż przed bitwą Melisandre wyraźnie dała Jonowi do zrozumienia, że to nie jej moc przywróciła go do życia, tylko Pan Światła. Dlaczego? Tego oczywiście nie wie, ale to wyjaśniałoby gigantyczne szczęście Jona podczas bitwy. Czyżby R'hllor czuwał nad swoim Azorem Ahai?
Jakie będą konsekwencje wsparcia rycerzy Doliny?
Nie oszukujmy się – Littlefinger nie robi nic za darmo. List Sansy z prośbą o wsparcie w Bitwie Bękartów widzieliśmy już kilka odcinków wcześniej. Nadejście kawalerii z Doliny podczas starcia Bękartów robiło piorunujący efekt, ale zastanówmy się nad tym na chłodno. Ród z Orlego Gniazda zaangażował się w bitwę o Winterfell i sporo tym ryzykował. Rozbijając armię Boltonów (i tym samym doprowadzając do śmierci Namiestnika Północy), w jasny i klarowny sposób naraził się Koronie. I nawet jeśli Arrynowie nie poniosą za to konsekwencji (bo w Królewskiej Przystani mają inne zmartwienia), to i tak Littlefinger swoją dobroduszność będzie chciał wykorzystać do własnych celów. Jakich? Tego nie wiemy. Jedno jest pewne – pomoc w odzyskaniu Winterfell przez Starków na pewno nie była darmowa.