Wrześniowa konferencja NVIDII dla wielu osób mogła być zaskoczeniem. Owszem, specyfikacja poszczególnych kart graficznych z linii RTX 3000 wyciekła do sieci na długo przed ich oficjalną prezentacją, jednak suche liczby zazwyczaj mówią niewiele na temat faktycznej wydajności sprzętu. Z tego powodu ciężko było przewidzieć, w jakie przedziały wydajnościowe będzie mierzyć amerykańska korporacja i ile przyjdzie nam zapłacić za poszczególne modele. Jeszcze kilka miesięcy temu w sieci panowały dość morowe nastroje. Choć przeważały głosy, że nowa generacja RTX będzie zauważalnie lepsza od swoich poprzedników, podejrzewano, że wzrost wydajnościowy zostanie okupiony kolejną zwyżką cen. Tak się jednak nie stało, a kiedy Jensen Huang prezentował kolejne tabele opisujące nowe podzespoły, wielu czarnowidzom z pewnością zabrakło w płucach tchu. Oto bowiem okazało się, że nowe karty będą nie tylko ultrawydajne, ale także tańsze, niż mogliśmy się tego spodziewać. NVIDIA nie tylko nie podwyższyła progów cenowych, w przypadku najbardziej zaawansowanego modelu zdecydowała się na poważne cięcie - RTX 3090 wyceniono na 1499 dolarów, a za jej poprzednika, Titan RTX, trzeba było zapłacić aż 2499 dolarów. Tego przystojniaka zostawmy jednak na później. Najważniejszym spośród nowych podzespołów graficznych NVIDII może okazać się ten najtańszy, czyli RTX 3070. Jego cena wydaje się nieprzypadkowa – za 499 dolarów otrzymujemy kartę, która ma być wydajniejsza niż RTX 2080 Ti. A według części przecieków konsole nowej generacji prześcigną wydajnością układ RTX 2080 i uplasują się gdzieś pomiędzy modelami RTX 2080 Super a RTX 2080 Ti. Jeśli dodamy do tego fakt, że z dużym prawdopodobieństwem PS5 oraz Xboxa Series X również będą kosztować ok. 500 dolarów, uświadomimy sobie, o jaką stawkę toczy się ta walka. NVIDIA chce przekonać graczy, że RTX 3070 będzie lepszym wyborem. W cenie konsoli nowej generacji zmodernizujemy komputer i przygotujemy go do odpalania gier w 4K, 60 klatkach na sekundę oraz z włączonym ray tracingiem. Oczywiście, na końcowy koszt komputera nie składa się wyłącznie cena karty graficznej. Lecz w tej rywalizacji chodzi przede wszystkim o wywarcie efektu psychologicznego i pokazanie, że pecetowcy również mogą przeprowadzić w swoim domu gamingową rewolucję inwestując tyle samo, co konsolowcy. Jeśli nie jeszcze mniej. Spójrzmy na promocyjną ofertę sprzedażową nowych RTX-ów. NVIDIA dorzuci do swoich kart cyfrową kopię gry Watch Dogs: Legion oraz roczną subskrypcję usługi streamingowej GeForce NOW. I tu zaczyna robić się niezwykle ciekawie, gdyż łączny koszt tych bonusów to ok. 525 zł. Za RTX 3070 zapłacimy na polskim rynku 2359 zł. Po odjęciu kwoty dodatków okaże się, że realna cena tego modelu w pierwszych dniach sprzedaży wyniesie ok. 1850 zł. Łakomy kąsek dla tych, którzy chcieliby odpalać na komputerach gry w jakości oferowanej przez dziewiątą generację konsol.

4K? To już przeżytek

Porównanie do konsol nie jest bezzasadne. Debiut PS5 oraz Xboxa Series X ma w końcu na dobre wprowadzić nas do świata gier odpalanych w 4K przy 60 klatkach na sekundę. A wyceniony na 499 dolarów RTX 3070 idealnie wpisuje się w te założenia. Z wykresów zaprezentowanych podczas prezentacji wynika, że karta odpali przy tej rozdzielczości grę Borderlands 3 w przeszło 80 klatkach. A Controla i Minecrafta (obie z włączonym ray tracingiem) w przeszło 100 klatkach. Ale firma mierzy znacznie wyżej i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wojna na cyferki może zdziałać dla niej wiele dobrego. Producenci telewizorów kilka lat temu narzucili skuteczną narrację marketingową i przekonali klientów, że zakup odbiornika 4K to przemyślane i przyszłościowe rozwiązanie. Sprzedaż telewizorów 4K ruszyła z kopyta, mimo iż na dobrą sprawę nie istniało jeszcze zbyt wiele treści emitowanych w tej rozdzielczości, zaś algorytmy skalujące były w powijakach. Teraz podobną sztuczkę próbuje wykonać NVIDIA ze swoją najwydajniejszą kartą RTX 3080. Tyle że mierzy znacznie wyżej i chce wtłoczyć nam do głów myśl, że 8K to nowe 4K. Wymarzony standard, do którego powinni dążyć gracze poszukujący rozrywki najwyższego sortu. Standard, o którym konsolowcy mogą tylko pomarzyć. Firma nawiązała współpracę partnerską z LG, w ramach której wybranym przedstawicielom świata gamingu zaprezentowano, jak wyglądają gry odpalane w rozdzielczości 8K na telewizorach OLED. Wszyscy wydawali się oszołomieni jakością grafiki i dynamiką zabawy. Przekaz, jaki płynął z ich ust był prosty – 4K to przeżytek, teraz celujemy znacznie wyżej. Doceniam ten ruch ze strony NVIDII, gdyż był genialny na kilku frontach. Po pierwsze zadrwił z wydajności dziewiątej generacji konsol, zanim ta w ogóle pojawiła się na rynku. Firma pokazała, że jeśli ktoś szuka przełomu wizualnego w grach, powinien zwrócić się w stronę RTX 3090, a nie PS5 czy Xboxa Series X. Ponadto znacząco obniżono cenę tej karty względem Titana RTX. Jasne, nadal jest droga i sięgną po nią nieliczni, ale w świat już poszedł piękny przekaz, że oto NVIDIA zbiła koszt zakupu najdroższego modelu o 1000 dolarów w porównaniu do jej poprzedniczki. Okazja, nieprawdaż? A korporacja nie ujawniła jeszcze wszystkiego, co ma w zanadrzu. Wszak nadal nie zademonstrowano budżetowej półki, modelu RTX 3060, który prawdopodobnie pojawi się w sprzedaży na początku 2021 roku. Nie wiadomo, jaką dokładnie wydajność zagwarantuje ta karta, gdyby jednak okazała się nieznacznie słabsza od PS5 i Xboxa Series X bądź dorównywała im pod kątem osiągów, może poważnie namieszać na rynku. Zwłaszcza jeśli NVIDIA będzie sprzedawać ją w takiej samej cenie, co RTX 2060, czyli za ok. 1600 zł.

Zapowiedź grania w 8K, początek wojny platform

Wspomnienie o graniu w rozdzielczości 8K traktuję wyłącznie jako chwyt marketingowy ze strony NVIDII. Owszem, powstaną gry, które w pełni wykorzystają potencjał RTX 3090, a wąskie grono entuzjastów będzie składało pecety przystosowane do zabawy w tej rozdzielczości. O powszechnym graniu w 8K możemy jednak na razie pomarzyć. NVIDIA kreśli jedynie przyszłość branży i chce pokazać, że jest gotowa stanąć w szranki z Sony oraz Microsoftem o tytuł mistrza gamingu. A pozostawienie cen na niezmienionym poziomie względem pierwszych RTX-ów przy tak znaczącym skoku wydajności to najlepszy dowód na to, że korporacja widzi w konsolach nowej generacji poważne zagrożenie. I dobrze, gdyż jest to oznaka tego, że nadchodzi prawdziwy przełom na rynku cyfrowej rozrywki. W końcu doczekaliśmy się czasów, w których granie w 4K przy 60 klatkach stanie się normą. Podobnie jak sprzętowy ray tracing, który sprawi, że nowe tytuły nabiorą kolorytu i realności.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj