Era totalnej dominacji HBO minęła bezpowrotnie. Dziś znana amerykańska stacja kablowa wciąż jest jednym z najważniejszych graczy na rynku, jednak daleko jej do pozycji sprzed 10 lat. W drugiej połowie lat 90. właściwie każda produkcja wychodząca spod znaku trzech liter rozwijających się w skrót Home Box Office zgodnie z nazwą stacji wprowadzało do znajdujących się w domostwach telewizorów kinową jakość. Seks w wielkim mieście do dziś pozostaje kultowym tytułem dla kobiet (choć nie tylko dla nich), Rodzina Soprano dała podwaliny pod szereg innych produkcji z antybohaterem w roli głównej, a Prawo ulicy często zajmuje czołowe miejsce w rankingach najlepszych seriali wszech czasów. HBO za każdym razem trafiało w przysłowiową dziesiątkę i zawsze prezentowało coś świeżego, coś, co przesuwało kolejne granice i wyznaczało trendy. Dziś przy telewizyjnym stole bardzo podobne – jeśli nie lepsze – karty mają także Showtime i AMC. Przez ostatnich siedem lat to właśnie seriale tych stacji otrzymywały prestiżową statuetkę Emmy dla najlepszego dramatu. Ostatnią produkcją HBO nagrodzoną w tej kategorii była wspomniana już Rodzina Soprano. Pytanie – kto zastąpi uwielbianego przed laty gangstera Tony’ego?

Nie licząc rozbuchanej pod względem budżetowym i fabularnym Gry o tron, HBO w ostatnich latach serwuje produkcje nie tylko skromniejsze, ale po prostu minimalistyczne. Włodarze stacji rezygnują z epickich narracji znanych z Breaking Bad czy Homeland na rzecz pozornie mało interesujących, jednostkowych historii.

[video-browser playlist="630482" suggest=""]

Mający premierę przed rokiem Pozostawieni zaskoczyli wszystkich sposobem, w jaki potraktowano koncept, na którym opiera się cały serial. Pewnego dnia z powierzchni Ziemi zniknęło 2% ludzkości. Słownie: dwa procent. Jest to co prawda 140 mln osób, ale to jednak w porównaniu do pozostałych ledwie garstka. Nie ma żadnej apokalipsy, nie trzeba martwić się o jedzenie, wodę czy prąd - świat funkcjonuje dokładnie tak, jak funkcjonował. Choć twórcą produkcji jest odpowiedzialny za Zagubionych Damon Lindelof, za motyw przewodni serialu nie można uznać tajemnicy. Zagadka zniknięcia pozostanie niewyjaśniona do samego końca, poznanie prawdy w ogóle dla scenarzystów nie ma znaczenia. Liczy się dramat jednostki, studiowanie zachowań ludzi i obserwacja społecznych relacji w tego rodzaju kryzysowej sytuacji.

Czytaj również: "Pozostawieni" - fabularne szczegóły 2. sezonu

Z kolei dziś zostanie wyemitowana Olive Kitteridge, czyli miniserial Lisy Cholodenko będący ekranizacją powieści Elizabeth Strout. I znów HBO stroni od efektowności i budowania historii o wielkim znaczeniu. Akcja rozgrywa się w małym miasteczku w Nowej Anglii i na warsztat bierze zamieszkujących je ludzi. Nie Amerykanów, nie mieszkańców, ale właśnie ludzi. Olive Kitteridge to bowiem uniwersalna historia o życiu. Miniserial opowiada o przemijaniu, starości, rodzinie, małżeństwie, miłości, śmierci, czyli wszystkim, co spotyka właściwie każdego człowieka. W swojej zwykłości jest wręcz perfekcyjny – nawet tempo opowiadania jest w nim niespieszne, jakby życiowe.

[video-browser playlist="630484" suggest=""]

Oprócz Pozostawionych i Olive Kitteridge podobnie minimalistyczne jest Rectify, produkcja Sundance Channel. Tam dzień po dniu oglądamy życie człowieka, który po kilkudziesięciu latach za kratkami wychodzi na wolność i na nowo musi odnaleźć się w społeczeństwie. Nie dzieje się właściwie nic, a punktem kulminacyjnym jest co najwyżej intensywna wymiana zdań między bohaterami. Podczas gdy kino spod znaku amerykańskich blockbusterów jest coraz szybsze, bardziej dynamiczne, telewizja coraz częściej odpowiada całkowitym kontrastem – melancholią, spokojem czy też świadomą monotonią. Coraz bliżej tym serialowym projektom do nurtu w kinie artystycznym zwanym neomodernizmem. Kino jego przedstawicieli – Béli Tarra, Carlosa Reygadasa i Alberta Serry – zawsze stanowi wyprawę w świat samotności, izolacji, żałoby. Kilkuminutowe ujęcia, w których kadr właściwie się nie zmienia, sprawiły, że często określa się ich jako autorów slow cinema.

Czytaj również: Recenzja "Olive Kitteridge"

Być może właśnie ta powolność i zwykłość jest trendem, który w kolejnych latach opanuje telewizję. I wtedy znów HBO, które przeszczepi neomodernizm na mały ekran, dzięki slow television będzie na topie.



[image-browser playlist="580327" suggest=""]Premiera miniserialu Olive Kitteridge dziś o 22.00 w HBO.








To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj