Od czego może zacząć się uczucie? Od przypadkowego spotkania na ulicy, od pomylonego numeru w czasie wysyłania smsa, może nawet od uwolnienia… z butelki. Jednak w przypadku I Dream of Jeannie uczucie zaczęło się od… konkurencji (ale butelka będzie później). Ściślej rzecz ujmując, od konkurencji między stacjami.
W 1964 na stacji ABC zadebiutował serial komediowy Bewitched. Opowiadał on o perypetiach małżeństwa czarodziejsko-śmiertelnego: ona była czarownicą, a on zwykłym człowiekiem. Produkcja okazała się dużym hitem - a jak wiadomo, jeśli coś się sprawdziło raz, to może i kolejny. Tak przynajmniej myślał Sidney Sheldon, znany twórca programów telewizyjnych. Dla konkurencyjnej do ABC stacji NBC w 1965 stworzył projekt pod tytułem I Dream of Jeannie. Wątek był praktycznie podobny, co w Bewitched - magiczna kobieca istota oraz śmiertelnik w sidłach miłości i komediowej formie. Jednak, jak dobrze wiadomo, diabeł, czy nawet dżin, tkwi w szczegółach. Albo nawet i butelkach.
Główną męska postacią serialu był astronauta Tony Nelson (Larry Hagman). Podczas jednego z lotów coś poszło nie tak i kapsuła ratunkowa, z nim na pokładzie, wylądowała na bezludnej wyspie. Tony zdany tylko na siebie, próbował rożnymi sposobami odnaleźć sposób na ucieczkę w wyspy. Jednak nie było to takie proste. Przynajmniej do momentu, w którym nie odnalazł walającej się po plaży, dziwnie wyglądającej butelki. Co prawda na początku chciał wykorzystać ja jako element napisu SOS, ale zaraz musiał zrewidować swoje plany. Wszystko za sprawą dymu.
[image-browser playlist="595403" suggest=""]
©1965 NBC
Spokojnie, nie był to czarny dym, tym bardziej nie pojawili się żadni inni. Z fioletowych obłoków wyłoniła się jedynie postać pięknej, młodej kobiety, ubranej wyjątkowo egzotycznie i mówiącej w nieznanym języku. Tony w osłupieniu przyglądał się temu zjawisku, a potem, w jeszcze większym zdziwieniu, przyjął od niej… namiętny pocałunek. Początkowo był przekonany, że to jakieś halucynacje związane z pobytem na wyspie, jednak im dłużej był z ową tajemniczą pięknością, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że to się dzieje naprawdę. W końcu udało się im znaleźć wspólny język (bardzo, bardzo dosłownie). Tony dzięki temu mógł się dowiedzieć, że ma do czynienia z liczącym 2000 lat dżinem, imieniem Jeannie (Barbara Eden). I że uwalniając ją z butelki, stał się jej panem. Do którego, już od samego początku, ewidentnie poczuła coś więcej…
Tony w końcu wyszedł ze zdumienia i zaczął myśleć racjonalnie. Zażyczył sobie, by Jeannie uwolniła go z wyspy. Po pewnych trudnościach udało się to, zaś Tony, trochę w podzięce, a trochę asekuracyjnie, dał Jeannie wolność. Niestety, ona za bardzo nie chciała opuszczać swojego nowego "pana". Trochę na gapę dostała się do USA, do domu Tony'ego… by tam dopiero zacząć mieszać.
Tony w końcu musiał się pogodzić z faktem, że pod jego dachem pojawiła się nowa kobieta - choć w pewnym stopniu wcześniej miał pod tym względem ułożone życie. Kolejne odcinki serialu ukazywały, jak rozwijała się relacja pomiędzy Tonym i Jeannie. Przedstawiały też, często "rozpaczliwe" próby ukrycia zdolności Jeannie przed światem zewnętrznym. Wszystko rzecz jasna w lekkiej atmosferze sitcomu i magii, która nie zawsze przynosiła taki skutek, jaki był zamierzony…
Początkowo twórcy obawiali się, czy serial zdobędzie taką oglądalność, by wyjść poza pierwszy sezon. Bano się przede wszystkim tego, że I Dream of Jeannie będzie bardzo podobne do Bewitched. Dlatego stacja, podczas pierwszego sezonu, nie chciała inwestować w kolor i serial był czarno-biały. Dopiero od drugiego sezonu, kiedy okazało się, że produkcja kolokwialnie "daje radę", zaczęto nagrywać ją w kolorze.
Serial na antenie wytrwał aż 5 sezonów, co dało 139 odcinków. Produkcja zbierała dobre opinie od widzów. Jednak na samym planie nie było już tak kolorowo. Ponoć współpraca z Larrym Hagmanem (Tony) nie należała do łatwych. W pewnym momencie producenci byli blisko wyrzucenia go z serialu (nawet przygotowali odpowiednio wątek), jednak włodarze studia nie pozwolili na to. Dużym wyzwaniem dla twórców była też ciąża Barbary Eden (Jeannie). Jak wiadomo, przez większość odcinków była stosunkowo skąpo ubrana, dlatego trzeba było stosować różnego rodzaju "triki" (jak chociażby użycie dublerki do pewnych scen).
Serial doczekał się zarówno kontynuacji, jak i spin-offów. Pierwszą połączoną produkcją była kreskówka "Jeannie" od Hanna-Barbera (1973-1975). W niej młody chłopak, imieniem Corey, przez przypadek odnalazł butelkę, w której, dla odmiany, była rudowłosa kobieta-dżin, imieniem… Jeannie. Bezpośrednia kontynuacją serialu aktorskiego był film telewizyjny z roku 1985 ("I Dream of Jeannie: 15 Years Later"). Jeannie (ponownie Barbara Eden) oraz Tony (z powodu pracy nad Dallas Larry Hagman nie mógł zagrać, więc zastąpił go Wayne Rogers) żyją szczęśliwie jako małżeństwo. Dochowali się nawet syna, T.J. Niestety, przeszłość nakłada się na przyszłość i ich małżeństwo staje przed bardzo ciężką próbą. Zaś 6 lat później widzowie ponownie mogli obejrzeć film telewizyjny, bazowany na serialu oraz filmie - "I Still Dream of Jeannie" (ponownie w roli Jeannie pojawiła się Eden). A w 2009 udało się stworzyć chilijską wersję, "Mi bella genio".
[image-browser playlist="595404" suggest=""]
©TVN 2009
Serial stał się jednym z tych, które na długo zapadają w pamięci widzów. Wszedł też jak najbardziej do kultury masowej. Odniesienia do tej produkcji można było znaleźć chociażby w {{Monty Python's Flying Cirrus|Latającym cyrku Monty Pytona}}, Cudownych latach, Simpsonach. Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów, wielokrotnie później przypominanym i parodiowanym w różnych innych produkcjach, był ruch głową oraz ułożenie rąk Jeannie w czasie "czarowania".
Dziś po latach niektóre aspekty tego serialu śmieszą. Jedne słuszne, jak choćby poszczególne gagi, inne mniej słusznie - jak stosowane "efekty specjalne". Jednak jest to pozycja na tyle klasyczna, że wiele się jej wybacza.
Cały czas marząc o Jeannie.