Nieskończona wędrówka
W tym roku impreza formalnie rozpoczyna się 6 września, ale już w przededniu wielkiego otwarcia hale targowe wypełniają się zgiełkiem. Wystawcy do ostatniej chwili walczą z ustawieniem stoisk, największe korporacja organizują zamknięte pokazy prasowe, a dziennikarze kręcą się po terenie, robiąc próbny obchód, planując harmonogram pracy. Co bardziej zaradni rozpoczęli przygotowania na długo przed pojawieniem się na targach: wprawiali się w długich wędrówkach, przygotowali zapas powerbanków, baterii do aparatów, pieniędzy i wody. IFA nie jest bowiem imprezą, którą da się zaliczyć w jeden dzień. To wyprawa na długie godziny, zwieńczona piekielnymi zakwasami – przejście z jednego końca targów na drugi w najlepszym przypadku zajmie kilkanaście minut, przy założeniu, że nie zatrzymujemy się przy żadnym z przeszło 18000 stoisk i podążamy możliwie jak najkrótszą drogą. Fascynujące jest to, jak wygląda IFA na kilkanaście godzin przed otwarciem bram szerokiej publiczności. Korytarze wydają się dziwnie puste, tylko od czasu do czasu mijasz grupki dziennikarzy snujących się między konferencjami, woń fastfoodów nie niesie się jeszcze po strefach restauracyjnych, nikt nie zachęca do zakupu małej wody niegazowanej w cenie warszawskiego kebaba XXL z dodatkową porcją sera, a większość hal zawalona jest kartonami i foliami. Na dopiero co wznoszonych stoiskach zaskakująco często usłyszymy język polski – emigranci z naszego kraju budują ekspozycje zarówno dla chińskich firemek, jak i wielkich korporacji. Choć co roku tuż przed startem imprezy IFA przypomina wielki plac budowy, w momencie otwarcia po kartonach i ekipach budowlanych nie ma śladu. Wszystko błyszczy nowością i zachęca do zatrzymania się choć na chwilę przy każdym stoisku. A jest na czym zawiesić oko, gdyż wystawcy robią wszystko, aby pokaz nowych technologii zamienić w wielkie show. Samsung nie ograniczył się do pokazania gadżetów w gablotkach, abyśmy mogli podziwiać je zza szklanej szyby. Wręcz przeciwnie, większość sprzętów dostępna jest na wyciągnięcie ręki, a te, które wzbudzają największe kontrowersje bądź cieszą się największym zainteresowaniem – zazwyczaj można przetestować na własnej skórze. Doskonałą ilustracją idei stojącej za berlińskimi targami jest to, w jaki sposób korporacja podeszła do demonstracji telewizorów 8K. W sieci można spotkać się z opiniami, że całe to skalowanie obrazu jest zbędne i nie wpływa na to, w jaki sposób odbieramy treści. I wcale się temu nie dziwię – choć telewizory 4K upowszechniły się na rynku, nadal mamy problem z dostępem do treści w tej rozdzielczości, dlatego wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką wartością są owe dodatkowe piksele.Na miejsca, gotowi… biegiem!
Próba wymienienia w jednym artykule najważniejszych sprzętów zaprezentowanych na targach spełznie na niczym. Do przejścia jest blisko pięćdziesiąt hal, część budynków ma kilka pięter, a szlaki komunikacyjne nie są zbyt przejrzyste. Aby ułatwić przemieszczanie się, zainwestowano w małe busy transferowe. Niestety, korzystając z nich omijasz wiele stanowisk. Kiedy kilka lat temu po raz pierwszy udało mi się dotrzeć na IFA, zabrałem ze sobą podręczną mapkę i punkt po punkcie przemieszczałem się po terenie targów, odznaczając kolejne odwiedzone hale. Po trzech dniach nieustannego lawirowania między stanowiskami, na koniec i tak okazało się, że ominąłem jakieś interesujące instalacje. Jakim cudem? Nie mam pojęcia. IFA jest jak bezkresne wesołe miasteczko, które na każdym kroku kusi cię gadżetami, które chcesz natychmiast ściągnąć do swojego domu. Znajdziesz tu także gabinety chińskich osobliwości z dziwacznymi robotami, gniazdkami elektrycznymi czy telewizorami 8K. W tych strefach jest po prostu wszystko, to istny tygiel technologicznych zabawek. Firmy o obco brzmiących nazwach udowadniają, że giganci technologiczni nie mają monopolu na innowacje - w jednej z hal natrafiłem na firmę oferującą dwustronne telewizory, telewizory o grubości kilku milimetrów i telewizory-obrazy, podobne do tych, które znajdziesz w portfolio Samsunga. Ale choć wszystko to tworzy fascynujący obraz świata, ciężko nazwać IFA targami innowacji. Owszem, duzi wystawcy pokazują po kilka sprzętów, które dotychczas nie były prezentowane szerokiej publiczności, ale wielkie premiery wynosi się poza berlińskie hale. Topowe smartfony, telewizory i komputery zazwyczaj mają swoje premiery bądź na targach specjalistycznych, bądź na niezależnych konferencjach. Każdy producent chce zrobić wokół siebie wiele szumu i skierować wzrok odbiorców wyłącznie na swoje nowe zabawki. Atmosfera targów IFA nie sprzyja takim prezentacjom. Stoisk jest po prostu zbyt dużo, aby odwiedzić je wszystkie. I o ile z trafieniem do hali Samsunga nikt nie powinien mieć problemu – korporacja od kilku lat urzęduje w charakterystycznym budynku CityCube – to dotarcie do innych popularnych firm może okazać się problematyczne. Zwłaszcza że część z nich wystawia się w salach wspólnych, a ich strefy są stosunkowo niewielkie i łatwo ją przegapić, jak na przykład stanowiska Acera i Razera ulokowane w kącie jednej z mniejszych hal. IFA świetnie obrazuje to, jak na przestrzeni ostatnich lat ewoluowała branża technologiczna. W dobie powszechnego dostępu do internetu nie sposób utrzymać w tajemnicy informacji o sprzętach, które wkrótce trafią na rynek, każdego dnia z sieci wylewają się przecieki od "dobrze poinformowanych ludzi". O tym, co zaoferują nowe telewizory, komputery czy konsole wiemy na kilka tygodni przed ich oficjalną prezentacją. W takiej atmosferze nie da się tworzyć targów innowacji, które zaskoczą odbiorców. Aby IFA przetrwała, organizatorzy i wystawcy muszą stworzyć show, sprzedać odwiedzającym nie sam gadżet, a ideę, która za nim stoi. Zupełnie tak, jak robią to nowoczesne interaktywne muzea czy instytucje pokroju Centrum Nauki Kopernik. Największą wartością Comic Conu czy E3 są informacje o zbliżających się premierach, w przypadku IFA schodzą one na dalszy plan. O urządzeniach zaprezentowanych na targach będziemy dyskutować jeszcze przez wiele dni, to pewne. Dziś rolą IFA jest wytłumaczenie, w jaki sposób działa technologia, które nas otacza. I robi to rewelacyjnie - liczne interaktywne stoiska, pokazy, sale testowe i instalacje, których nie powstydziłyby się muzea sztuki współczesnej. Samsung zaprojektował ruchomą ścianę, która pokazuje, jak telewizory o różnej wielkości prezentują się w naszym salonie. Skonstruował ruchome ściany, abyśmy zobaczyli, jak telewizor Serif wygląda w mieszkaniach o różnej stylistyce, a w strefie gamingowej oddaje w ręce graczy prostą grę ilustrującą, jak zmienia się percepcja gracza z włączonym i wyłączonym trybem dynamicznej czerni. A to tylko jedna hala, którą da się zwiedzić w pół godziny, do godziny. Takich miejsc na IFA jest znacznie więcej. Dziś problemem nie jest samo stworzenie nowej, przełomowej technologii, a pokazanie jej w taki sposób, aby przekonała do siebie nie tylko specjalistów z branży. W tej roli IFA z roku na rok sprawdza się coraz lepiej. Na targach technologicznych wciąż załatwia się interesy i po raz pierwszy pokazuje nowe urządzenia, jednak to rola edukacyjna wydaje się najważniejsza. A przy okazji pokazuje się, o jakie technologie będą rozwijane w najbliższej przyszłości, aby ułatwić nam życie. Rzeczywistość rozszerzona i wirtualna, innowacyjne telewizory z systemem skalowania obrazu, które ma w swojej ofercie większość producentów czy systemy inteligentne łączące wszystkie sprzęty w jedno, spójne środowisko - o tym wszystkim wkrótce zrobi się naprawdę głośno.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj