Korzenie Industrial Light & Magic sięgają 1975 roku, kiedy to George Lucas postanowił założyć firmę specjalizującą się w produkcji efektów specjalnych na potrzeby nakręcenia pierwszej części Star Wars: Episode IV - A New Hope. Szybko okazało się, że w ILM tkwi ogromny potencjał – studio na dobre zapisało się w historii kinematografii i przyczyniło się do powstania wielu rewelacyjnie wyglądających filmów. I choć nie można bagatelizować ogromnego wkładu, jaki pierwsi pracownicy ILM włożyli w powstanie sagi George’a Lucasa, prawdziwa rewolucja wciąż jest przed nami. Jeśli najnowsze plotki potwierdzą się, Lucasfilm przy produkcji serialu z uniwersum Gwiezdnych wojen wykorzysta technologię wirtualnego obrazowania scen opracowaną przez ILMxLAB. W 2015 roku zawiązano oddział ILM Experience Lab, którego zadaniem było stworzenie immersyjnego systemu cyfrowej rozrywki. Nowa technologia miała wykorzystać rozwiązania z pogranicza wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości, aby stworzyć skrajnie immersyjne środowisko do pracy nad filmami oraz zabawy w VR. Wydawałoby się, że takie połączenie nie ma racji bytu, tak szeroko wyspecjalizowane narzędzie nie mogło sprawdzić się do produkcji zarówno gier, jak i filmów. Specjaliści z ILMxLAB szybko rozwiali wszelkie wątpliwości. Firma zaprezentowała oprogramowanie, które łączy świat rzeczywisty z wirtualnym i pozwala w locie modyfikować parametry cyfrowo wygenerowanej sceny.

Zobacz, zanim nakręcisz

Wiem, że taki jednozdaniowy opis nie tłumaczy, na czym tak naprawdę miałaby polegać ta rewolucja. Przyjrzyjmy się zatem sposobowi działania nowej technologii oraz jej zastosowaniu na planie filmowym. Inżynierowie ILMxLAB eksperymentowali z wirtualną rzeczywistością na długo z pojawieniem się HTC Vive i Oculus Rifta w powszechnej sprzedaży. Firma chciała wykorzystać gogle VR do stworzenia narzędzia, które umożliwi przenoszenie zdjęć z sesji motion capture bezpośrednio do wirtualnego świata renderowanego w czasie rzeczywistym. Dzięki temu filmowcy mogliby sprawdzić, jak dana scena prezentuje się w kadrze jeszcze przed jej nakręceniem. Co więcej, mogliby na bieżąco wprowadzać niezbędne poprawki, np. zmieniać oświetlenie danej sceny, sposób kadrowania czy nawet rozmieszczenie elementów scenografii. Dotychczas ujęcia planowano przy wykorzystaniu storyboardów oraz prewizualizacji, jednak oba te rozwiązania mają spore ograniczenia. Wprowadzanie poprawek wymaga masy czasu, przez co proces planowania znacząco wydłuża się w czasie. Ponadto szkice i prerenderowane animacje tylko z grubsza odają to, jak będzie wyglądać finalna scena. Nowa technologia ma szansę wprowadzić zupełnie nową jakość do branży filmowej i sprawić, że operator na długo przed uruchomieniem kamery będzie wiedział, jak ma wyglądać docelowy obraz. Wykorzystanie hybrydowego środowiska pracy ma kilka zalet. Przede wszystkim najwięcej żmudnej pracy przypada na początkową fazę realizacji, kiedy graficy muszą wykreować tła oraz cyfrowe środowisko, z których będzie korzystał reżyser. Później rozpoczyna się już czysto twórcza praca na planie. Filmowcy mogą w czasie rzeczywistym zmieniać przebieg danej sceny, prosząc aktora motion capture, aby w inny sposób poruszał się na planie lub wchodził w interakcję z otoczeniem. Aktor wyposażony w gogle VR i kontrolery może przenosić przedmioty, przesuwać je i kryć się za scenografią, a wszystko to będzie od razu wyświetlane na ekranie z podglądem. Dzięki temu reżyser będzie dokładnie wiedział, jaki przebieg będzie miało konkretne ujęcie.

Szybciej, łatwiej, więcej

Jest jeszcze jedna, bodaj największa zaleta tego systemu – pozwoli ograniczyć koszty realizacji wysokobudżetowych produkcji takich jak najnowszy serial w uniwersum Gwiezdnych wojen. Do realizacji próbnych scen nie będzie trzeba angażować pełnej ekipy filmowej, a główne wydatki będą ponoszone głównie na etapie projektowania cyfrowej scenerii. Realizując kilka prewizualizacji trzeba przeznaczyć dodatkowe pieniądze i sporo czasu na wyrenderowanie wielu wersji danej sceny. W przypadku rozwiązania proponowanego przez ILMxLAB poprawki, nawet najdrobniejsze, można zrealizować już na planie, bez angażowania do pracy grafików oraz ilustratorów. Wszystkie sceny prewizualizacyjne można nakręcić w jednym pomieszczeniu, a przełączanie się między nimi to kwestia góra kilku minut. Aby przeskoczyć z Hoth na Tatooine ekipa musi jedynie załadować inne wirtualne środowisko. Nawet Han Solo w swoim Sokole Millenium nie przeskoczyłby szybciej między tymi planetami. Ponadto nie trzeba zatrudniać dublerów przypominających główne postaci – nic nie stoi na przeszkodzie, aby na model wykreowany przy wykorzystaniu technologii motion capture nałożyć obraz docelowego aktora odgrywającego daną rolę. Reżyser mógłby także symulować efekty specjalne, by sprawdzić, jak w kadrze prezentują się np. wybuchy czy strzały z pistoletu, z którego korzystają bohaterowie. A jeśli o docelowych aktorach mowa, to dzięki systemowi od ILMxLAB mogliby lepiej wczuć się w rolę, gdyż zobaczyliby, w jakiej scenerii grają na długo przed wejściem na plan. Wiele wskazuje na to, że wykorzystanie tej technologii mogłoby znacząco ułatwić i przyspieszyć realizację filmów oraz seriali, ale na razie z technologii ILMxLAB skorzystali wyłącznie gracze. To dzięki niej powstały takie wirtualne doświadczenia jak Trials on Tatooine czy Star Wars: Droid Repair Bay, w których mogliśmy przemierzyć świat z Gwiezdnych wojen w wirtualnej rzeczywistości. W tym roku pojawi się także przygodówka Darth Vader VR Story Experience. Jeśli jednak plotki okażą się prawdą i rozwiązanie opracowane przez ILMxLAB pojawi się na planie nowego serialu Lucasfilm, będziemy świadkami nowej rewolucji. Prewizualizacje odejdą do lamusa, podobnie jak storyboarding. Nawet niewielkie studia będą mogły pozwolić sobie na nakręcenie próbnych scen wysokiej jakości bez angażowania dużych środków finansowych oraz pełnej ekipy filmowej. Oświetleniowcy, charakteryzatorzy i scenografowie, wszystkich ich zastąpi aplikacja, która pozwoli na bieżąco modyfikować cyfrowe elementy danej sceny. Na koniec warto jednak zauważyć, że to co zaproponowali specjaliści z ILMxLAB nie jest Świętym Graalem filmografii. Ta technologia nie sprawi, że nagle scenografowie, dźwiękowcy czy oświetleniowcy staną się zbędni. Lucasfilm chciałby po prostu ułatwić pracę reżyserom, dać im do ręki narzędzie, które pozwoli kształtować filmy w taki sposób, aby wszystkie zmiany w scenariuszu mogły być wstępnie ograne przez aktorów motion capture w środowisku, które z grubsza przypomina to, które zostanie wykreowane na docelowym planie. Jest jeszcze zbyt wcześnie, aby tworzyć realistycznie wyglądające filmy wyłącznie przy wykorzystaniu technologii komputerowej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj