DAWID MUSZYŃSKI: Serial Angela Black jest produkcją bardzo mroczną, wymagającą od aktora pełnego zaangażowania zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Zastanawiam się, jak bardzo cię ta historia sponiewierała psychicznie, bo nie wierzę, że wyszłaś z niej bez szwanku. JOANNE FRAGGATT: To jest faktycznie okropna historia kobiety żyjącej w toksycznym związku, w którym dominuje przemoc ze strony męża. A ona akceptuje swoje położenie. Jednak nie odniosłam żadnego uszczerbku na zdrowiu psychicznym, choć wiem, że pewnie trudno w to uwierzyć. Gdy gram postaci zmagające się z trudnymi problemami, staram się jak najlepiej do tego przygotować. Zgłębiam temat, jak najlepiej się da, by zrozumieć daną sytuację. Gdy udaje mi się zrozumieć poczynania bohaterki, w tym przypadku Angeli, łatwiej jest mi nie tylko wcielić się w nią, ale także odseparować od siebie. Co nie znaczy, że nie miałam takich chwil, że potrzebowałam dłuższej przerwy pomiędzy scenami. Nie oszukujmy się, temat, którego dotykamy w tym serialu, jest bardzo poważny i realny. Scenariusz powstał z pomocą osób, które przeżyły przemoc domową i udało im się z niej wyrwać. To nie jest historia zmyślona, a raczej kompilacja przeżyć kilku kobiet. Patrząc na postaci, które ostatnio grasz, można dostrzec pewne połączenie. Są to zazwyczaj kobiety skrzywdzone przez mężczyzn. I to w dość brutalny sposób. Nie jest to moim celem. W serialu Downton Abbey scena gwałtu Anne pojawiła się dopiero w czwartym sezonie. Gdy się decydowałam na udział w tej produkcji, nie miałam zielonego pojęcia, co spotka tę bohaterkę w przyszłości. Twórcy zapytali, czy sobie poradzę z zagraniem tak traumatycznej sceny. Moim zdaniem wykorzystywanie seksualne jest tematem, o którym trzeba głośno mówić i go piętnować. Podobnie jest z przemocą domową. Tego nie powinniśmy jako społeczeństwo zamiatać pod dywan. Udawać, że nic się nie dzieje. Jeśli będziemy tak robić, to zacznie nam to powszednieć, a to by było katastrofą. Odpowiadając na twoje pytanie - ja nie szukam specjalnie takich ról, ale wydają mi się bardzo ciekawe i potrzebne. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że my tworzymy rozrywkę, a nie zajmujemy się ratowaniem świata. Ale jeśli skłonimy choćby kilku widzów do zastanowienia się i tego, by zaczęli reagować, to będzie ogromny sukces. Powiedziałaś, że przygotowując się do tej roli, starałaś się zgłębić ten temat. W jaki sposób? Stowarzyszenie pomagające kobietom, które doznały przemocy domowej, od początku było zaangażowane w naszą produkcję i pomagało twórcom serialu, Harry'emu Williamsowi i Jackowi Williamsowi, w pisaniu scenariusza. Wszystkim zależało, by ten temat był należycie opisany i przedstawiony. Gdy zostałam obsadzona w roli Angeli, stowarzyszenie skontaktowało mnie z kilkoma kobietami, które opowiedziały mi swoje historie i cierpliwie odpowiadały na pytania. A było ich mnóstwo. Bądźmy szczerzy, żadne książki i publikacje prasowe nie są w stanie opisać horroru, który te kobiety przeszły we własnych domach. I to ze strony osób, które twierdziły, że je kochają.   Choć jak się tak teraz zastanawiam, to jest jedna książka, która potrafiła to przedstawić. Jej tytuł to You Can't Run: The Terrifying True Story of a Young Woman Trapped in a Violent Relationship autorstwa Mandy Thomas, która opisuje  20 lat swojego życia. Zresztą Mandy współpracuje ze stowarzyszeniem, które pomagało nam na planie. Ciekawe spojrzenie na ten temat przedstawiła też Mel B w książce Brutally Honest. Czy po takim przygotowaniu miałaś możliwość modyfikacji zachowań swojej bohaterki, czy musiałaś trzymać się sztywno scenariusza? Na szczęście Harry i Jack są twórcami bardzo otwartymi na sugestie aktorów i pozwalali mi na pewne zmiany w zachowaniu bohaterki. Do tego pomagało mi też to, że miałam status producentki kreatywnej przy tym serialu, więc śmielej zgłaszałam jakieś pomysły czy uwagi. Choć nie nadużywałam tego mojego prawa. Nie było chyba ani jednej sugestii z mojej strony, która zostałaby momentalnie odrzucona. Wiele z nich nie tylko zostało zaakceptowanych na tyle, byśmy je wypróbowali, ale także dostały się do finalnej wersji serialu.
foto. materiały prasowe
A możesz podać jakiś przykład? Bardzo mi zależało na pokazaniu wstydu bohaterki. Dla osoby obserwującej to z zewnątrz oczywiste jest, że to nie Angela powinna czuć wstyd, tylko jej oprawca. Jednak rzeczywistość jest inna. I zależało mi bardzo, by pokazać, że w tym układzie to ofiara czuje się jakby winna temu, co się dzieje. Ona naprawdę nie ma dokąd iść. Często przy takich tematach pytamy się: „Czemu ona od niego nie odeszła?”. A to nie jest takie proste. Zapominamy kompletnie o tym, że oprawca ma bardzo często nie tylko psychiczną, ale i finansową kontrolę nad swoją ofiarą. Odejście może też się wiązać z utratą nie tylko przyjaciół, ale najbliższej rodziny. To jest naprawdę bardzo trudny krok. Weźmy na przykład taką Angelę, która ma dzieci, ale nie pracuje. Co oznacza, że najprawdopodobniej, gdyby odeszła od męża, to on dostałby opiekę nad dziećmi i zrobiłby pewnie wszystko, co w jego mocy, by je od niej odseparować. Oznacza to, że znów miałby nad nią władzę psychiczną. Decydowałby o tym, kiedy i na jakich zasadach może spotkać się z dziećmi. Ta walka nigdy by się nie skończyła. Choć raz była już bliska odejścia, o czym dowiadujemy się w pierwszym odcinku. Tak, gdy mąż złamał jej żebra, Angela uciekła do hotelu razem ze swoimi dziećmi. Jednak on ją przebłagał. Przekonał, że więcej się tak nie zachowa, co oczywiście było kłamstwem. A ona mu uległa. Wydaje mi się, że najtrudniejszymi monetami dla niej są te, gdy musi ukrywać skutki przemocy przed dziećmi. Z biegiem lat staje się to dla niej coraz trudniejsze. One dorastają i zaczynają coraz więcej dostrzegać i rozumieć. I to ją boli. Zdaje sobie sprawę, że przez swoją bierność odziera ich świat z pewnego poczucia bezpieczeństwa i stopniowo wprowadza do niego przemoc, którą one mogą, ale nie muszą postrzegać jako cos normalnego. Coś, co przecież w ich domu jest na porządku dziennym. Jeśli aspekt psychologiczny tego serialu nie był dla ciebie czymś trudnym, to co nim było? Nauka gry na pianinie (śmiech). Wiem, że to dziwnie brzmi, ale wszystkiego mogłam się szybko nauczyć, ale tego nie. Strasznie długo zajęło mi nauczenie się płynnego zagrania tych kilku nut. Muszę jednak przyznać, że jak już to opanowałam, to była z siebie bardzo dumna.        
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj