Jonathan Groff to aktor znany z seriali "Glee""Boss" czy filmów "Kraina lodu" i "Odruch serca". Ostatnio jednak przede wszystkim to gwiazda serialu "Spojrzenia", którego 2. sezon możemy oglądać w poniedziałkowe wieczory w HBO. KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: Zanim porozmawiamy o serialu, chciałem cię zapytać o „Krainę lodu”. Podkładałeś głos do jednej z głównych postaci w tym filmie. Jak to oceniasz z dystansu? Czy wprowadził on do twego życia wielu młodych ludzi? JONATHAN GROFF: Jasne, choć nie bezpośrednio, ale wśród moich przyjaciół jest mnóstwo rodziców małych dzieci. Musiałem nagrać masę wiadomości głosowych na ich iPhone'y, wcielałem się z Kristoffa dziesiątki razy na prośbę wielu znajomych. Było super. To chyba najfajniejszy aspekt pracy z tą postacią. Wracasz w drugiej części? Nie wiem, czy powstanie... Na pewno powstanie, po takim sukcesie. No to z przyjemnością. Chciałbym, żeby powstał sequel. Świetnie nam się przy tym filmie pracowało. To była bardzo zaprzyjaźniona grupa aktorów, znaliśmy się wszyscy z nowojorskich teatrów. A dziś tęsknisz za Broadwayem? Jasne. Część roku mieszkam w Nowym Jorku i latem pracowałem przy jednym musicalu, więc miałem taki mały powrót do tamtych klimatów, ale tęsknię. Często. Bo serial „Spojrzenia” kręcicie w San Francisco? Tak. Tam dzieje się akcja i tam kręcimy wszystkie zdjęcia poza moim mieszkaniem i miejscem pracy – wszystko jest kręcone tam, na miejscu. To piękne miasto. [video-browser playlist="651388" suggest=""] Ile tam spędzasz czasu? Pół roku? Nie aż tyle. Zdjęcia trwają trzy miesiące, a potem wracam albo do Nowego Jorku, albo tu, do Los Angeles. Tu też mam takie małe mieszkanie. Co robisz w wolnym czasie? W ogóle miewasz wolny czas? Jasne. Teraz cały okres świąteczny odwiedzałem moją rodzinę w Pensylwanii. Włóczyłem się, siedziałem u mojego brata – właśnie urodziło mu się dziecko. Przejdźmy wreszcie do „Spojrzeń”. Jakie były reakcje po pierwszym sezonie? Świetne. Kiedy wróciliśmy do San Francisco kręcić drugi sezon, mnóstwo razy ludzie zatrzymywali nas na ulicy i chwalili nasz serial. Mówili, że jesteśmy dokładnie tacy jak oni, że żyją podobnie, że rozpoznają te klimaty, miejsca, kluby, pralnie, wszystko. To był dla nas największy komplement – stwierdzenie, że jesteśmy autentyczni, że dobrze pokazaliśmy ten świat. Czy w drugim sezonie pojawi się więcej postaci kobiecych? Nie. Po co nam więcej dziewczyn? To znaczy pojawi się znowu moja mama, siostra. A Doris? Doris ma się świetnie. Od drugiego sezonu jest już w stałej obsadzie i ma znacznie więcej do zagrania. To świetna postać. Przekonacie się. Ale nie zapominaj, że to jednak serial o gejach. No to o czym będzie nowy sezon? Zaczynamy od tego, że moja postać przyznaje się swoim przyjaciołom, że ma romans z szefem. I myślę, że to właśnie jest kluczowy moment. Bo kiedy ukrywasz coś przed przyjaciółmi – tak mi mówi też moje własne doświadczenie – to znaczy, że sam sobie z tym nie najlepiej radzisz. Kiedy więc Patrick wreszcie to wyznaje, rozpoczyna układanie sobie życia. Sam dochodzi powoli do tego, co to dla niego znaczy, kim właściwie teraz jest. I cały sezon podąża tym właśnie tropem. Czy zawsze zgadzasz się z tym, co przygotowują dla ciebie scenarzyści? Czy czasem toczysz z nimi walki? Po pierwszym sezonie nie miałem pojęcia, jak można pociągnąć dalej tę opowieść. Pamiętam, jak spotkaliśmy się na takiej burzy mózgów całą ekipą i wtedy głośno oświadczyłem, że ja nie mam żadnych pomysłów. Pamiętam, jak spytali mnie, co myślę o dalszych losach mojej postaci, a ja im na to, że nie mam pojęcia. Potem zaczęły pojawiać się kolejne scenariusze i byłem nimi zachwycony. To było dokładnie to, czego chciałem, choć nie miałem wcześniej o tym pojęcia. Po przeczytaniu scenariusza czwartego odcinka stwierdziłem, że jest super, ale strasznie tego dużo. Tyle się dzieje przez te cztery - czy można pokazać coś więcej? Ale dalej było jeszcze lepiej. [video-browser playlist="651390" suggest=""] Jak postrzegasz HBO-wską formułę kręcenia około dziesięciu odcinków w sezonie w porównaniu z normalnymi ponad dwudziestoma odcinkami w zwykłych amerykańskich serialach? W ogóle się tym nie przejmuję. Myślę, że jak na formułę półgodzinnych odcinków, nasz serial jest tak napakowany wydarzeniami, zwrotami akcji i mocnymi scenami, że nikt nie zwraca uwagi na liczbę odcinków. Chodzi o klimat i o jakość, a nie o ilość. A jak to wpływa na aktora, skoro ma dużą część roku na inne projekty? Tym lepiej. Świetnie się z tym czuję i mam czas na dużo innych fajnych pomysłów. To jak praca marzeń. Siedzieć trzy miesiące w San Francisco, robić tam coś z ludźmi, których się lubi i szanuje, zarabiać, a potem mieć mnóstwo czasu przez resztę roku. Czy wasz serial jakoś wpływa na sytuację gejów? Nie wiem, czy my na to jakoś wpływamy, ale widzę, że jest coraz lepiej i lepiej. Kwestia małżeństw w tak wielu stanach USA, kwestia postrzegania nas publicznie... Ten rok jest zdecydowanie najlepszym rokiem dla gejów w ogóle. Nasz serial to tylko jeden z przykładów nowego świata. Bardzo mi w nim dobrze. Czytaj również: „Spojrzenia”: sezon 2, odcinek 1 – recenzja Kiedy rozmawialiśmy tu rok temu, przed premierą serialu, mówiłeś, że to opowieść o normalnym życiu gejów, a nie o problemach z tożsamością. To już za wami. Rozumiem, że w drugim sezonie będzie podobnie? Dokładnie tak. Nikt nie siedzi wieczorami i nie rozpacza „Ojej, jestem gejem. Co ja teraz pocznę? Jak ja o tym powiem rodzicom?”. Bycie gejem pod pewnymi względami jest inne i to też pokazujemy – jak w jednym z odcinków, gdy znajduję dziwną krostę i zaczynam się bać, czy nie złapałem AIDS. Ale z tego też żartujemy. To mroczny humor, bardzo specyficzny dla środowiska gejów i pokazujemy go otwarcie. Ale to serial po prostu o normalnych ludziach, ich życiu i związkach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj