Chyba każdy, kto oglądał ten film, przyłapał się chociaż raz na tym, że również chciałby zaprzyjaźnić się z ośmiornicą.
Zostając jeszcze przy temacie podwodnego świata, warto wspomnieć o nieco zapomnianej produkcji z 2013 roku, a mianowicie filmie Czarna ryba w reżyserii Gabrieli Cowperthwaite. Głównym bohaterem jest tutaj orka Tilikum, mieszkanka parku SeaWorld. Produkcja mocno skrytykowała parki rozrywki, w których zwierzęta traktowane są jako atrakcje turystyczne. Tilikum, siłą rozdzielony od swojej rodziny oraz tresowany na zabawkę publiczności, zamordował trzech ludzi. Sprawa przez wiele lat była tuszowana przez SeaWorld. Na szczęście wiele osób występujących w filmie odważyło się opowiedzieć o tym, co się działo za zamkniętymi drzwiami wodnych parków rozrywki.
Czarna ryba jest produkcją przytłaczającą, przez którą bardzo łatwo stracić wiarę w człowieczeństwo. Bestialskie traktowanie orek, ich płacz oraz następstwa złych decyzji sprawiają, że trudno tu pozostać obojętnym. Jednym z najbardziej poruszających momentów są opowieści mężczyzn, którzy polowali na orki i dopiero po czasie dotarło do nich, co tak naprawdę robili. Ich łzy w połączeniu ze wspomnieniami oraz dźwięki cierpiących orek na długo pozostaną w mojej głowie.
Jedną z ciekawszych produkcji ostatnich lat jest również Oko w oko z rekinem w reżyserii Sally Aitken z 2021 roku. Historia Valerie Taylor wydaje się żywcem wyciągnięta z filmu. Valerie, początkowo polująca na rekiny, zmieniła się w pierwszą podwodną operatorkę Hollywood. Dość szybko pasja polowania zmieniła się w wyrzuty sumienia, a sama Valerie zaczęła edukować ludzi i przekonywać ich, że rekiny są fantastycznymi stworzeniami. W filmie przedstawiono problem demonizacji rekinów, która osiągnęła punkt kulminacyjny po premierze filmu Stevena Spielberga Szczęki.
Valerie, początkowo polująca na rekiny, zmieniła się w pierwszą podwodną operatorkę Hollywood.
Oko w oko z rekinem to gratka dla fanów wodnych stworzeń i miłośników kina. Zależność między legendarnymi Szczękami a rosnącą popularnością polowań na rekiny jest tu bardzo szczegółowo przedstawiona. Te biedne stworzenia stały się ofiarami swoich czasów, wpisując się na wiele lat w popkulturę jako jedne z największych podwodnych zagrożeń.
Wspominałam wcześniej, że po filmy dokumentalne, dotykające tematyki przyrody czy zwierząt, coraz częściej sięgają również twórcy kina fabularnego. Andrea Arnold – zdobywczyni Oscara za film krótkometrażowy Osa w 2005 roku oraz reżyserka takich filmów jak American Honey (2016) czy Fish Tank (2009) – w 2021 roku zaprezentowała na festiwalu filmowym w Cannes dokument Krowa. Z ogromną czułością przedstawiła portret dwóch krów, matki i córki, które zostały bardzo szybko od siebie oddzielone. Kamera jest tu cierpliwym obserwatorem krowy Lumy, a sama Arnold zupełnie nie ingeruje w to, co się dzieje przed kamerą.
Luma bardzo szybko wzbudza sympatię. Jest spokojnym zwierzęciem, które potrafi jednak pokazać swój charakterek. Macierzyństwo Lumy jest ulotną chwilą, ponieważ nowo narodzone cielaki są jej zabierane, a widzowie stają się bezsilnymi świadkami niemego cierpienia. Obok Krowy nie da się przejść obojętnie, a krowie życie chyba nigdy nie było tak namacalne, tak bliskie i co najważniejsze – tak podobne emocjonalnie do ludzkiego.
Mimo że Krowa jest filmem, który pokazuje życie zwierzęcia, jest również bezpardonowym i brutalnym obrazem człowieczeństwa. Andrea Arnold udowodniła, że da się stworzyć film uczuciowy oraz trzymający w napięciu, posiłkując się wyłącznie codziennym życiem zwierzęcia. Bez dynamicznego montażu, chwytliwej muzyki czy fenomenalnych efektów specjalnych. Wystarczy tylko cierpliwie obserwować swoją bohaterkę. Słowa są zbędne. Wystarczy spojrzeć w oczy Lumy!
Jednak największym zaskoczeniem ostatnich kilku lat, jeśli chodzi o dokumenty o zwierzętach, była dla mnie Gunda Wiktora Kossakowskiego z 2020 roku. Pomijam już fakt, jak fantastyczne są zdjęcia w tym filmie oraz to, jak jest hipnotyzujący. Tytułowa bohaterka – świnia Gunda – już na samym początku zostaje matką kilkunastu prosiąt. W filmie zawarta jest uniwersalna historia o macierzyństwie. Gunda jest czystym przykładem slow cinema. Kamera jest cierpliwa – albo nieruchoma, albo leniwie podążająca za swoimi bohaterami – a ujęcia długie. Do tego przez cały film nie pada ani jedno zdanie. Nie ma również muzyki. Słychać tylko chrumkanie.
Viktor Kosakovskiy przedstawia sceny z życia Gundy i jej pociech. Jednym słowem: jest sielankowo, nawet pomimo zmęczenia mamy gromadką pociech. Chyba w żadnym innym filmie nie widziałam tak pełnego miłości filmowania zwierząt. Gunda i prosięta są po prostu piękne. Produkcja przez niemal cały czas otacza – a może nawet lekko przytłacza – widzów swoją sielankowością, która na końcu zostaje brutalnie zburzona. I nie chcę psuć tu nikomu filmu i zdradzać zakończenia, ale z ręką na sercu mogę przyznać, że chyba nigdy w kinie na niczym tak nie płakałam, jak na finale tej nieszczęsnej Gundy.
Filmy dokumentalne związane z przyrodą, a w szczególności te o zwierzętach, coraz odważniej stawiają swoich bohaterów w „ludzkich” rolach. Nieważne, czy bohaterem jest ośmiornica, świnia czy orka. Mają one swoją własną historię, charakter czy uczucia. Jestem naprawdę zachwycona takim rozwojem filmów dokumentalno-przyrodniczych. Można znaleźć naprawdę fantastyczne tytuły z tego gatunku. Popularność i docenienie Oscarem filmu Czego nauczyła mnie ośmiornica, obieg festiwalowy Krowy czy uniwersalność Gundy są tego idealnymi przykładami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj