Żyjemy w czasach zdefiniowanych przez szybkość. Kartka papieru, punkt A, punkt B. Matthew McConaughey po Interstellar naturalnie już wie, że należy ją zgiąć, by po siatce czasoprzestrzeni poruszać się błyskawicznie. Przedstawiamy Wam superbohatera zwanego Flash.
Przesuwamy granicę, chcąc zwiększyć prędkość maksymalnie. Najszybsze łącze internetowe, samoloty, telefony komórkowe – wszystkie one mają jeden główny cel: połączyć nas ze sobą bez żadnych zbędnych dywagacji nad czasem. Ta tendencja zdaje się tracić swoje własne fundamenty i dlatego właśnie ludzkość pragnie osiągać szybkości wręcz nienaturalne, stać się swoistym kosmicznym Zegarmistrzem. Gdy Usain Bolt bije kolejny rekord świata w biegach krótkich, naukowcy już skrzętnie obliczają, jak masywne uda musiałby mieć człowiek, by pokonać 100 metrów w sekundę. Najbliższy Słońcu układ gwiezdny, Alfa Centauri, położony jest w odległości około 4 lat świetlnych od nas. Jak tam dotrzeć? Asysta grawitacyjna planet, napęd jądrowy, silniki jonowe? Jeszcze dalej odlatuje hipotetyczna sonda von Neumanna, nasza teoretyczna nadzieja na znalezienie życia w Drodze Mlecznej. Pozyskując budulce z ciał niebieskich, mogłaby się replikować i dotrzeć do każdej z gwiazd w rodzimej galaktyce w ciągu pół miliona lat. Przecież to tylko promil ery Wszechświata. Zabić ćwieka chciały nam niedawno te nieszczęsne neutrina, które ośmielały się podróżować szybciej niż światło i zadawać kłam wszelkim teoriom fizycznym. Ktoś popełnił błąd w obliczeniach, ale jaka piękna była to pomyłka! Marzymy o wyjściu poza czas: od szybkonogiego Hermesa przez legendę płynącą z bitwy pod Maratonem aż po rozważania na temat pracy rąk Muhammada Alego. Z odsieczą przychodzi nam, jak zawsze w takich sytuacjach, popkultura ze swoim zapewne najbardziej żwawym rycerzem: Flashem.
Przywołanie powyższej naukowej otoczki w odniesieniu do tej postaci nie jest bynajmniej przypadkowe. Flash (zagarnijmy go na potrzeby niniejszego tekstu z pełnej respektu formy „The Flash”) rodził się dla świata w tym samym momencie, gdy amerykańscy jajogłowi powoli przeczuwali nieuchronność wojny i musieli główkować nad rozwojem militarnych technologii, które doprowadziły ich do Projektu Manhattan i udanych testów bomby atomowej. Po raz pierwszy w historii rozwoju cywilizacji ujarzmiliśmy potęgę nuklearną, która tak przerażała, jak i fascynowała. Musiała, siłą rzeczy, odcisnąć swoje piętno na (pop)kulturze.
Flash debiutował na kartach komiksu w 1940 roku, jednak z perspektywy lat, co jest symptomatyczne dla świata superbohaterów, będziemy mówić już o całym szeregu postaci, który stworzył (jak napisałaby to jedna z brytyjskich gospodyń, zafascynowana praktykami sadomasochistycznymi) wszystkie odcienie tego konkretnego herosa. Na pierwszy ogień poszedł Jay Garrick (w tym komiksowym płomieniu spala się do dziś), studenciak, który w czasie pracy w laboratorium nawdychał się oparów ciężkiej wody i dzięki temu zaczął biegać jak najęty po amerykańskich osiedlach. Nie wystarczało mu, że w drużynie futbolowej raz po raz bił rekordy, bo przecież żaden to Al Bundy i opowiastkami o „czterech przyłożeniach w jednym meczu” każdej panny nie zbałamuci. Skoro już w czasie wypadku w pracy zyskał supermoce, postanowił wskoczyć w czerwony trykot (choć na moje oko przypomina to bardziej sweter) z umieszczonym na nim symbolem pioruna, a na głowę założył spadek po ojcu – metalowy hełm z doczepionymi skrzydełkami. Co bardziej sentymentalni będą tu widzieć hołd dla greckiego Hermesa czy rzymskiego Merkurego; ci sceptyczni dostrzegą garnek (przecież tę ciężką wodę trzeba w czymś gotować). Tak przyodziany Jay mógł spokojnie wyruszyć na walkę z czającym się za każdym rogiem złem.
W 1956 roku DC postanowiło odświeżyć postać Flasha i właśnie tak powołano do istnienia Barry’ego Allena (Flash w latach 1956-1985 i od 2008 roku do dzisiaj), którego we współczesnych czasach kojarzymy z tym herosem najczęściej. Zdarzenie to zapoczątkowało okres Srebrnej Ery Komiksu. Barry w wieku 11 lat stracił w niewyjaśnionych okolicznościach matkę (o zbrodnię niesłusznie oskarżono jego ojca); jak doskonale wiemy, najciemniej zwykle bywa pod latarnią, więc prywatną wendetę Allen postanowił rozpocząć, zostając policyjnym laborantem w Central City. Choć rozwiązując kryminalne zagadki słynął z powolności, to jednak w najczarniejszą z nocy zabłąkany piorun uderzył w skrzynkę z chemikaliami, która znajdowała się w laboratorium Barry’ego – ten zaś oberwał okrutnie od superszybkich atomów i cząsteczek, które znacznie zwiększyły tempo jego pracy i poruszania się po chodniku. Z tym fantem trzeba było coś zrobić. Allen nie musiał, w przeciwieństwie do swojego poprzednika na flashowym tronie, śledzić modowych trendów i odwoływać się do tego Versace czy tamtej Ewy Minge (choć potem powstanie pytanie, czy nie doradzał mu Kapitan Marvel, znany dziś jako Shazam). Jego komiksowym idolem z lat dzieciństwa był właśnie Garrick, więc udoskonalony czerwony trykot ze złotymi ornamentami wydawał się zupełnie naturalnym posunięciem dla człowieka, który biegał po świecie nieco szybciej niż inni. Co istotne, liczba garnków na głowie: zero. Hołdów dla Garricka będzie jednak więcej, ze systematycznym aranżowaniem komiksowo-serialowych spotkań między nimi na czele.
Dla postępującego z biegiem lat rozwoju historii Flasha postacią kluczową okaże się narzeczona Barry’ego – Iris West. Była ona ciotką Wally’ego Westa, młodego chłopaka z Nebraski, który za dzieciaka był zafascynowany superszybkim herosem. Gdy w końcu odwiedził ją w Central City, poznał jej narzeczonego. Z czasem Barry i Wally stali się prawdziwymi przyjaciółmi, przy czym nie była to przyjaźń ufundowana na wspólnych libacjach i dawaniu sobie po mordzie w alkoholowych oparach. Bardziej szło o to, że Allen opowiedział protegowanemu, kim jest i w jaki sposób zyskał swoje moce. Akurat w ich historii prawda o tym, że „nic dwa razy się nie zdarza” (sorry, pani Wisławo), nie miała racji bytu, więc w czasie wizyty Wally’ego w tym samym policyjnym laboratorium jak grom z jasnego nieba spadł na Westa… grom. Znów chemiczne popłuczyny oblały bohatera, przez co odległość między Nebraską a Central City mógł on pokonywać zdecydowanie szybciej. W komiksie debiutował już w 1959 roku, jednak mianem Flasha z krwi i kości ochrzczono go w latach 1986-2006, 2007-2012 i od 2013 do dziś. Pierwsza z dat związana jest z Kryzysem na Nieskończonych Ziemiach, powieścią graficzną, w której wujaszek Wally’ego wziął się za łby z Anti-Monitorem i wyzionął ducha. Następca był już gotowy, bo jako Kid Flash od lat biegał równie szybko jak Barry Allen. Komiks nie znosi w takich przypadkach próżni, więc miano najszybszego człowieka musiało komuś przypaść. Flash w wydaniu Westa był bardzo lubianą postacią, a świat powieści graficznych wzbogacił jeszcze tym, że został jednym z członków-założycieli Młodych Tytanów.
Kid Flash / źródło: DC
Ponieważ jednak wyglądało na to, że cała rodzinka bohaterów solidnie potrafiła zabawić się z czasem, potomek Barry’ego z przyszłości, Bart Allen (w świecie New 52 będzie nazywał się Bar Torr), w 1994 roku nawiedził komiksowe uniwersum DC. Najpierw mówiono o nim per Impulse, potem stał się drugą wariacją na temat Kid Flasha, aż w latach 2006-2007 przypadła mu w udziale rola Flasha właściwego. Z Bartem od początku było coś nie tak: miał tak niewiarygodnie szybką przemianę materii, że w wieku dwóch lat wyglądał na… dwanaście. Kilka dobrych kosmicznych zbiegów okoliczności i jeden wehikuł czasu później Bart mógł się leczyć ze swoich przypadłości w dzisiejszej dobie. Z tym wydaniem Flasha problem jest taki, że co bardziej sarkastyczni miłośnicy komiksów zapamiętali go wyłącznie jako pomagiera (by nie przywołać dosadnego tłumaczenia: przydupasa) Wally’ego Westa. A należy jeszcze dodać, że na przestrzeni lat DC zaproponowało całą gamę paraflashowych wcieleń, które jednak nie mają znaczącego wkładu w rozwój tego bohatera. Nie zmienia to wydźwięku postrzeganej kompleksowo postaci Flasha – herosa, któremu z perspektywy lat oddaje się należny szacunek.
Źródło: materiały prasowe
Już 2 listopada o godzinie 17:00 w Polsce na kanale TV Puls debiutuje serial The Flash. Emisja od poniedziałku do piątku o 17:00.