Jego matka była – jakby to powiedzieć – za duża na siedzenia w kinie. Więc wsadził ją do samochodu, umieścił projektor z 1928 roku na masce pojazdu i przywiązał dwie płachty do drzew na swoim podwórku.
Tak zatem powstał pierwszy prototyp kina samochodowego, który był zalążkiem wielkiej inwestycji Hollingsheada. Zanim jednak do tego doszło, mężczyzna poświęcił wiele czasu na udoskonalenie swojego pomysłu, tak aby jego plan na biznes nie runął już na wstępie. Bo przecież zawieszone między drzewami prześcieradło i projektor firmy Kodak zamocowany na masce samochodu nie gwarantowały żadnego sukcesu. Przedsiębiorca zabrał się więc za eksperymentowanie w swoim ogródku. Zmieniał położenie projektora i kombinował nad odpowiednim ulokowaniem źródła dźwięku. W końcowym etapie przygotowań zaprosił sąsiadów na filmowe wydarzenie, aby w praktyce móc przećwiczyć usytuowanie samochodów. Cały proces odbywał się na rodzinnym podjeździe, a dla Hollingsheada najważniejsze było to, aby odkryć rozwiązanie na jak najlepszą widoczność dla wszystkich odbiorców, również tych z tylnych rzędów. W tym celu opracował koncepcję ramp, dzięki którym pasażerowie oddalonych pojazdów mogli cieszyć się przejrzystym widokiem. Co więcej, postanowił przechytrzyć kapryśną pogodę, w ramach czego przetestował przeróżne opcje na uchronienie urządzeń w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. A pomógł mu w tym zraszacz do trawnika.
I oczywiście sama idea oglądania filmów na świeżym powietrzu to nic nowatorskiego. Miłośnicy kinematografii już dużo wcześniej chłonęli nieme dzieła kulturowe pod gołym niebem – na plażach czy w parkach, wszędzie tam, gdzie wystarczyło miejsca. Niemniej jednak Hollingshead dostrzegł geniusz w obdarowaniu narodu zakochanego w motoryzacji kolejną możliwością wykorzystania pojazdu. Wyjątkowość swojego pomysłu uchwycił we wniosku patentowym z 1932 roku: „Mój wynalazek odnosi się do nowego i użytecznego kina na świeżym powietrzu, dzięki któremu urządzenia transportowe do i z teatru stanowią element wyposażenia siedzącego". Przedsiębiorca z kapitałem 30 000 dolarów założył firmę Park-It Theatres. Otworzył pierwsze oficjalne kino samochodowe w Camden w stanie New Jersey. Obiekt wyposażony w prawie 2-metrowe głośniki i ekran o wymiarach 15 na 12 metrów był w stanie pomieścić 400 samochodów. Właściciele pereł motoryzacyjnych tamtych czasów – Forda Modelu B i Buicka Serii 40 – zapełnili z ekscytacją podjazd kina samochodowego. Byli świadomi, że biorą udział w eksperymencie, jednak nie zdawali sobie sprawy, jak przełomowy był to moment dla ich kultury. O tamtym wieczorze rozpisywały się brukowce, a lokalna gazeta Courier-Post określiła to miejsce jako "pierwsze kino samochodowe na świecie".
Kina samochodowe zaczęły naprawdę nabierać rozpędu w latach 50. Oferowały rodzinną rozrywkę. Ludzie mogli siedzieć w swoich samochodach i palić. Mogli też zabrać ze sobą dzieci. Punkty zapewniały większą elastyczność niż typowe sale kinowe – powiedział Kopp.
Silnie rozwijające się kina „pod chmurką” gwarantowały nie tylko elastyczność. Pod koniec lat 50. powstające obiekty filmowe zwróciły się w stronę widowni jako potencjalnego konsumenta innych dóbr. A chodziło oczywiście o żywność – nowe punkty wyposażone zostały w stoiska z jedzeniem i piciem. Podobnie jak tradycyjne kina, nęciły ofertą przysmaków – popcornem czy hot-dogami. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a właściciele cieszyli się dodatkowym dochodem. Wiele punktów zapewniało również dostawę żywności pod drzwi wozu. Co więcej, wiele kin samochodowych wprowadziło przerwy komercyjne, podczas których widzów kusiły obrazy tańczących przekąsek i napojów gazowanych. Wyginające się parówki czy bułki to tylko jeden z wielu takich widoków. Przykładową reklamę możecie obejrzeć poniżej.
No id
Wadą spuścizny Hollingsheada była kategoria wypuszczanych filmów. W tym obszarze tradycyjne kina górowały nad plenerową projekcją. Wszystko za sprawą częstotliwości wyświetlania produkcji. W końcu kino samochodowe mogło pokazywać filmy tylko w nocy. Aby osiągnąć jak największy zysk ze sprzedaży biletów, wytwórnie filmowe udostępniały premierowe wydania wyłącznie kinom krytym. Plenerowe natomiast mogły liczyć co najwyżej na filmy klasy B, a w końcu także X. Niemniej jednak dodanie pikanterii obrazowi kina samochodowego pomogło wielu obiektom uchronić się przed zamknięciem.
Przeklęci baby boomers
I choć Hollingshead mógłby pluć sobie w brodę z obrotu spraw, to tak – rzeczywiście powojenne pokolenie zdominowało kulturę pokazów filmowych w aucie. A gdy o młodej krwi mowa, nietrudno przejść od zjawiska konsumpcji kina do frywolnego kopulowania. Zwłaszcza że warunki do tego były nad wyraz sprzyjające – pogodny wieczór, zapadający zmrok, własne auto, a więc pełna prywatność i przy tym wszystkim nowatorska rozrywka. Idealne miejsce na pierwszą randkę, na co nagminnie wpadali przedstawiciele pokolenia baby boomers, w zasadzie wychowanego na kinie samochodowym. Jeszcze jako dzieci odwiedzali punkty wraz z rodzicami – w końcu było to wspólne spędzanie wolnego czasu, czyli możliwość zacieśnienia więzów, jak na prawdziwą amerykańską rodzinę przystało. Gdy już sami przekroczyli wiek umożliwiający posiadanie prawa jazdy i mogli pożyczyć auto od rodziców, zabierali drugie połówki na nocne projekcje. Zaparowane szyby stały się poniekąd symbolem kin samochodowych tamtych czasów.
Kina samochodowe to instytucje NIEMORALNE!
Oczywiście sympatycy poprawnego wizerunku kin „pod chmurką” stawali na głowach, żeby zwalczyć hołotę dziejącą się na parkingach. Przed rozpoczęciem seansu pokazywano na ekranie specjalne komunikaty, aby darować sobie publiczne okazywanie uczuć. Oliwy do ognia dolewały okoliczności – wiadomo, po ciemku nie jest łatwo zapanować nad porządkiem. Dlatego też wielu przedsiębiorców decydowało się na poszerzenie oferty dla pożądanych klientów. Uciekali się do darmowych wejściówek, zniżek czy bardziej specyficznego rozwoju – montażu pasów startowych dla samolotów, stref restauracyjnych i widokowych, zoo, a nawet tradycyjnego kina z klimatyzacją. Ponadto zapraszali na pokazy filmowe artystów, w tym muzyków, którzy dawali show przed seansem. W pogoni za klientem, która momentami przypominała desperację, chwytano się różnych zagrywek – w ofercie można było znaleźć niekiedy coniedzielne nabożeństwa kościelne.
Schyłek kina samochodowego
Po burzliwym, pełnym rozwoju okresie przyszedł czas na największy kryzys, z którego kina samochodowe już nigdy nie wyszły. Na upadek ich świetności przyczynia się kilka czynników – chwiejna reputacja i rozochoceni baby boomers to tylko kropla w morzu katastrofy. Wiele złego wyrządził kryzys naftowy, przez który obywatele zostali zmuszeni do ograniczenia posiadanych pojazdów. Czynnik ten poniekąd wpłynął również na wygodę – kolejne pomniejszone wozy nie uchodziły za zbyt komfortowe podczas nocnych pokazów. Czas letni przyjęty przez USA skomplikował sprawę, gdyż filmy wyświetlano godzinę później. Również fakt wyświetlania tandetnych filmów grozy i produkcji klasy B nie sprzyjał zainteresowaniu takim kinem. A gdy trzeba było łapać się wszystkiego, w tym erotycznych seansów, miejsca te – niegdyś tętniące życiem rodzinnym – zaczęły pustoszeć i zmieniać się w obszar dla nocnych schadzek. Największy jednak cios wymierzyła w nie technologia, a w zasadzie jej postępujący rozwój. Pojawiły się kolejne innowacyjne wynalazki – magnetowidy, DVD czy telewizja kablowa. Na domiar złego wzrosło zainteresowanie wypożyczalniami kaset wideo, które umożliwiły cieszenie się różnymi gatunkami filmowymi w zaciszu własnego domu.
"Kino cyfrowe będzie zarówno szansą, jak i zagrożeniem dla właścicieli kin samochodowych" – prognozował jakiś czas temu dyrektor stowarzyszenia ds. mediów i badań Patrick Corcoran. "Szansą, ponieważ pozwoli im uzyskać nowe filmy wcześniej. Zagrożeniem jest fakt, że przejście na technologię cyfrową będzie kosztowne w zarządzaniu, a niektórzy mogą nie być w stanie tego zrobić".
W tym momencie w Ameryce działa ponad 300 kin samochodowych, które prosperują w dużej mierze dzięki zaradności szefostwa. Udostępniane placu za dnia pod pchle targi pozwala jakoś się utrzymać. Jednak na tę chwilę taka forma konsumpcji filmów to cień przeszłości. Co prawda jeszcze w 2008 roku Kopp wierzył w wartość takich obiektów, oferując w Raleigh Road filmy rangi G i disnejowską twórczość. "Mamy kilka osób, które przychodzą co tydzień. To prawie jak spotkanie przy ognisku". Widział też zaparowane okna rodem z lat 60., w tym parę w średnim wieku zbyt "zaangażowaną", by zauważyć, że światła w kinie są już wyłączone, a bramy zamknięte.
Jednak w dobie Internetu i panujących serwisów streamingowych coraz trudniej wyobrazić sobie dominacje kin samochodowych. Choć należy przyznać, że mogły one rozwinąć skrzydła w trudnym 2020 roku. Wówczas sprzyjała im dramatyczna sytuacja epidemiologiczna. Własne auto umożliwiało utrzymanie społecznego dystansu. Wiele obiektów zostało wówczas wznowionych, a kinomaniacy chętnie zjeżdżali się, by na chwilę powrócić do dawnej normalności. Variety donosiło, że Tenet Christophera Nolana, film wypuszczony w środku 2020 roku, był dostępny w kinach samochodowych w całym kraju. Co ciekawe, reżyser nie miał wpływu na wydanie filmu. Mimo wielkiej krytyki, w tym gorzkich słów George'a Clooneya, istotne jest to, że kino samochodowe stało się swego rodzaju wybawieniem dla branży. Miejmy nadzieję, że kino "pod chmurką" nie zginie w czeluściach technologii i nowoczesnych atrakcji. Jest to rozrywka z kawałkiem zniewalającej historii, którą warto znać i dalej przekazywać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj