Trwa wyścig pomiędzy Marvelem a DC na większe, lepsze, głośniejsze i bardziej widowiskowe kinowe blockbustery oraz seriale telewizyjne. Ale przecież niemal wszyscy ich herosi zadebiutowali na ekranie już wcześniej. Nie pamiętacie? To spójrzcie.
Superman (1941 i 1948)
Pierwszy "Superman", zaledwie trzy lata po premierze komiksu, był animowany. I to był naprawdę świetny serial – kamień milowy w animacji i ekranizacji komiksów. Dave Fleischer świetnie uchwycił klimat serii, gatunku i do dziś ogląda się to naprawdę z przyjemnością. Odnotujmy (z kronikarskiego obowiązku), że pierwszy odcinek nosił tytuł "The Mechanical Monsters". Na dziesięciolecie komiksu pierwszy aktor włożył klasyczną pelerynę z literą S i stanął tak ubrany przed kamerą. Był to Kirk Alyn, który w tej opowieści musiał zmierzyć się z mroczną Spider Lady.
Batman (1943)
Fabularny "Superman", o którym powyżej, był w dużej mierze efektem sukcesu fabularnego "Batmana". No bo animowany "Superman" był wcześniej, ale to za Batmana wcześniej przebrał się żywy aktor. Był to Lewis Wilton, który jako zamaskowany mściciel musiał w 1943 roku stawić czoło japońskim szpiegom i wielu przygotowanym przez nich pułapkom (znajdziecie tu nawet zombie). Ale to było fajne!
Wonder Woman (1967)
I tu także wszystko przez Batmana. Popularność serialu aktorskiego z lat 60. rozgrywającego się w mieście Gotham wywołała sporą falę naśladownictw. Spróbowano m.in. serialu z kolejną postacią z DC – Wonder Woman. Projekt nigdy nie wyszedł poza fazę pilota. Na serial z księżniczką Dianą trzeba było poczekać jeszcze blisko dekadę, ale pamiętajmy, że przed Lindą Carter była Ellie Wood Walker.
Spider-Man (1977)
I tu również przed wielkimi blockbusterami był sympatyczny aktorski serial telewizyjny. Z dzisiejszej perspektywy raczej zabawny i z efektami godnymi pożałowania, ale był. A w Petera Parkera wcielał się tam Nicholas Hammond.
Hulk (1977)
Kilkadziesiąt lat temu nie było sensu ani możliwości, by Hulka i jego ludzkie alter ego - Bruce'a Bannera - zagrał ten sam aktor. Mamy więc Billa Bixby'ego jako Bannera i wielkiego kulturystę Lou Ferrigno, który pomalowany na zielono wcielał się w tym serialu telewizyjnym w tytułową postać marvelowskiego giganta. Duet przetrwał pięć sezonów, a po zamknięciu serialu co kilka lat powstawał jeszcze kolejny pełnometrażowy film o Niesamowitym Hulku. Wszystko skończyło się wraz ze śmiercią Bixby'ego w 1993 roku. A szkoda. Tym bardziej że przy okazji tego serialu zobaczyliśmy kilku innych marvelowskich superherosów.
Kaczor Howard (1986)
To była pierwsza wysokobudżetowa ekranizacja komiksu Marvela i spora wtopa finansowa. Ten film po prostu nakręcono o kilkanaście lat za wcześnie – jego humor, rozmach i dystans do gatunku okazał się wówczas zbyt nowatorski. To jedno naprawdę warto sobie z tej listy przypomnieć. Nie kojarzycie Howarda? Pojawił się w Strażnikach Galaktyki w scenie po napisach – to fajny gość!
Thor (1988)
I to właśnie wspomniany wcześniej wkład Hulka w ekranowe występy kolegów z Marvela. W "Powrocie niesamowitego Hulka" zadebiutował Thor. Jak widzicie, Eric Allan Kramer wyglądał zdecydowanie mniej efektownie niż Chris Hemsworth w ostatnich filmach.
Daredevil (1989)
Rok później w filmie telewizyjnym "Hulk przed sądem" jego obrońcą był niejaki Matt Murdock grany przez Reksa Smitha.
Punisher (1989)
Pierwsze z kilku podejść do kinowego Franka Castle'a. To miało chyba najmniej wspólnego z komiksami, ale miało też dla równowagi jeden niewątpliwy atut – Dolpha Lundgrena w roli głównej. Wstyd nie znać.
Captain America (1990)
W trudnych latach kryzysu Marvel wyprzedawał prawa filmowe do swych postaci za grosze. I niejeden skorzystał. Kilku próbowało coś nakręcić – tu udało się nawet wpuścić film do kin. Było tanio, szybko i w miarę wiernie – Matt Salinger jako Steve Rogers sprawdził się na tyle, na ile można w tak niskobudżetowej produkcji. Nikt nie podejrzewał wówczas, że na ekranizacjach komiksów można będzie za raptem dwadzieścia lat zarabiać naprawdę duże pieniądze.
Flash (1990)
Już za chwileczkę, już za momencik zobaczymy nowy serial z Flashem, ale nie jest to przecież pierwsze podejście do tego szybkiego zawodnika. Pierwszy serial nakręcono blisko ćwierć wieku temu, ale wtedy rozpędu wystarczyło zaledwie na jeden sezon. John Wesley Shipp sprawdził się tak sobie – jego następcy życzymy dłuższej obecności na antenie.
Fantastyczna Czwórka (1994)
To film legenda. Nigdy nie miał oficjalnej dystrybucji kinowej, nikt nie chce go dziś pamiętać, nikt nie chce o nim mówić. Powstał tylko po to, by zatrzymać prawa autorskie. Acz oczywiście nie sposób go pominąć w takim zestawieniu. Nazwiska aktorów litościwie pomińmy milczeniem.
Nick Fury (1998)
Nick to oczywiście Samuel L. Jackson. I to (jeśli dobrze liczę) już 8 razy. Ale przed nim był David Hasselhoff i nigdy tego nie zapomnimy!