Planeta, na której znaleźli się bohaterowie, skrywała bowiem wiele tajemnic, a odkrywanie ich było atrakcyjnym dodatkiem do licznych starć między zwaśnionymi grupami.
Chociaż początkowo serial unikał odniesień do klasycznych serii, pozwolił sobie pod koniec pierwszego sezonu na nawiązania do Transformerów – wspomniano Unicrona, a także pojawił się Starscreama, widziany wcześniej jako duch w trzecim sezonie oryginalnej kreskówki o Autobotach. Z czasem dowiedzieliśmy się, że nienazwana planeta to po prostu Ziemia z czasów prehistorycznych, a bohaterowie zostali cofnięci w czasie. Kosmiczne wojny miały określony schemat w każdym odcinku, ale jednocześnie zawsze rozwijały większą fabułę. Tym samym trzeci sezon został w całości skupiony na Maximalach, broniących swoich uśpionych przodków Autobotów na pokładzie rozbitej starożytnej Arki.
Nie da się dziś uciec od tego, jak mocno zestarzała się ta produkcja wizualnie, ale musicie uwierzyć na słowo, że po jej premierze doceniano starania twórców. Za jakość odpowiadało studio Mainframe, które wiele pracy włożyło w to, żeby bohaterowie gestykulowali i mieli jakąś mimikę. Dzięki temu mogli wyrażać szczerze swoje emocje. Pisano nawet, że Kosmiczne wojny zawstydzają konkurencję, a efekty komputerowe były na najwyższym poziomie. Do tego dochodzi świetne aktorstwo głosowe i naprawdę ciekawie napisani bohaterowie. Każdy miał swojego ulubieńca – ja szczególnie miło wspominam szczura zmieniającego się w potężną maszynę.
Kosmiczne wojny okazały się niezwykle istotną produkcją dla franczyzy. Do dziś toczy się wiele debat na temat zawartych w serialu wątków czy spraw, które nie otrzymały odpowiedzi.
W 1999 roku, zaraz po zakończeniu serialu, pojawiła się kontynuacja zatytułowana Transformers: Niszczycielskie maszyny. Przy niej jednak dominowały negatywne reakcje. Środki na realizację były dużo mniejsze, a generowanie każdej postaci wymagało nie tylko pracy, ale też dużych pieniędzy. Zamiast rozwoju, był raczej regres, bo na ekranie ograniczano ilość postaci. Niby kontynuowano walkę o utrzymanie przy życiu Autobotów śpiących w Arce, ale brakowało już tej świeżości i pomysłowości z pierwszej serii.
Powróćmy jednak jeszcze do Kosmicznych wojen – największą siłą produkcji, przynajmniej dla dzieciaka, było obserwowanie zmieniających się zwierząt w mechy, które stawały do zaciekłych bojów. Starsi widzowie mogli docenić wszystkie fabularne niuanse, ale liczył się tak naprawdę moment, kiedy postacie zmieniały swoje formy i ruszały do walki. Słownych przepychanek i przemocy tam nie brakowało, ale to w końcu serial z lat 90., więc trudno, żeby było inaczej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj