Zdaję sobie sprawę, że czytanie na zajęcia nie jest przyjemne ze względu na krótkie terminy, jakie wyznaczają nam nauczyciele, by skończyć książkę oraz fakt, że to nie jest jedyna zadana nam praca domowa. Oddawanie się lekturze to jednak świetna wymówka, aby odetchnąć od matematyki (czy innego znienawidzonego przedmiotu) i spędzić czas na tym, co każdy wielbiciel popkultury lubi najbardziej – uciekaniu od rzeczywistości. Sporządzona przeze mnie lista nie zawiera tylko moich ulubionych książek z lat szkolnych, ale została przygotowana w taki sposób, by jak najszerzej trafić w gusta osób kochających obecnie produkowane filmy, seriale, gry czy oczywiście książki. Wyróżnione dzieła znalazły się tutaj z różnych względów, ale łączy je jedno – przeczytanie ich nie jest przykrym obowiązkiem oraz ubogaca fana popkultury m.in. ukazaniem korzeni znanych fabularnych motywów występujących obecnie. Zestawienie, ze względu na dowolność nauczyciela w doborze omawianych lektur, może zawierać utwory, których część z Was nie omawiała na lekcjach. Poniższa lista nie jest skierowana wyłącznie do uczniów.

Fiodor Dostojewski – Zbrodnia i kara

Ten tytuł pewnie nie będzie dla wielu zaskoczeniem, gdyż często wymienia się go w kontekście najlepszych lektur szkolnych. Zbrodnia i kara jest powieścią psychologiczną, filozoficzną oraz kryminalną, w której głównym bohaterem jest Rodion Raskolnikow – ledwo wiążący koniec z końcem były student, który postanawia zabić lichwiarkę dla korzyści materialnych. Więcej o fabule pisać nie trzeba, gdyż ci, którzy musieli czytać tę książkę w szkole i tak ją znają. Poza tym to nie historia jest najmocniejszą stroną Zbrodni i kary (co nie znaczy, że jest zła). Powieść prezentuje ciekawe spojrzenie na dziewiętnastowieczne społeczeństwo rosyjskie, głównie za sprawą świetnych dialogów (zresztą dla mnie rozmowy to najlepsza część tego utworu, szczególnie te między Raskolnikowem a Porfirym). Ponadto samo miejsce akcji utworu – Petersburg – również odgrywa ważną rolę w całej historii: nie dość, że da się poczuć jego klimat poprzez świetne opisy, to autor ciekawie ukazuje wpływ miasta na społeczeństwo.
fot. materiały prasowe

Henryk Sienkiewicz – Krzyżacy

To jeden z bardziej kontrowersyjnych tytułów w tym zestawieniu, ale tak obiektywnie, kto mi wytłumaczy, dlaczego twórczość Sienkiewicza jest ostatnio tak bardzo krytykowana? Krzyżacy mają wszystko, czego wymagam od dobrej powieści przygodowej – dających się polubić bohaterów, interesującą fabułę z obowiązkowym wątkiem miłosnym i tak lubianą dzisiaj „epickość” (chociaż ja mimo wszystko wolę mówić o wspaniałości czy rozmachu). Faktem u Sienkiewicza jest wybielanie Polaków i nieścisłości historyczne, ale tak szczerze, jak wielu z Was przeszkadza, że w Vikings nie wszystko jest zgodne z tym, jak było naprawdę? Bo mam wrażenie, że takich ludzi się wielu nie znajdzie, ale znajdzie się wielu, którzy skrytykują luźniejsze podejście do historii naszego narodu (za co polskiego noblisty nie można też krytykować, bo niektóre fakty historyczne nie były znane w czasach mu współczesnych). Poza tym zawsze miło poczytać o Polakach jako postrachu innych, a nie tylko jako o cierpiącym mesjaszu Europy. Krzyżacy to najlepsza powieść do przekonania się czy Sienkiewicz to faktycznie taki zły pisarz... a jak się spodoba to warto sięgnąć po Trylogię i Quo vadis.
fot. materiały prasowe

Stanisław Lem – Solaris

Solaris to najpopularniejsza powieść stworzona przez Stanisława Lema i oczywiście klasyk science fiction. Z twórczości polskiego mistrza fantastyki naukowej do tej pory czerpią inspiracje inni, więc fan popkultury w teorii powinien zakochać się w tej książce. Opowiada ona historię psychologa Krisa Kelvina – a właściwie on sam o sobie opowiada, gdyż jest narratorem – przybywającego na stację kosmiczną unoszącą się nad planetą pokrytą cytoplazmatycznym oceanem – Solaris. Postacie spotkane przez głównego bohatera we wspomnianym miejscu mają objawy lekkiego obłędu. Więcej zdradzić chyba nie powinienem. Powieść zgrabnie łączy ze sobą gatunki romansu, kryminału i utworu filozoficznego, a takie nieźle połączone miszmasze to dla niejednego miłośnika popkultury prawdziwa uczta. Więc jeżeli znajdzie się tutaj jakiś szczęśliwiec, któremu trafi się Lem w szkole, polecam nie zmarnować takiej okazji. A tym, którym się nie trafił – nadrobić.
fot. materiały prasowe

Michaił Bułhakow – Mistrz i Małgorzata

Jeżeli miałbym wskazać najlepszą powieść znajdującą się w kanonie lektur, to bez zastanowienia wybrałbym Mistrza i Małgorzatę. Za to zawsze mam problem z uargumentowaniem tego wyboru. W zasadzie książka, w której diabeł wraz ze swoją świtą odwiedzają ateistyczną Rosję, już w zamyśle brzmi intrygująco. Jeżeli dodać do tego, że ci zwyczajowo źli to w powieści Bułhakowa tak naprawdę ci dobrzy, to już w moim odczuciu dobra rekomendacja. Fabuła to na pewno wielki plus tej lektury, gdyż poza wspomnianą „inwazją” mamy tutaj jeszcze dwa inne główne wątki (wszystkie trzy się ze sobą przeplatają): historię Mistrza i jego powieść. Dosłownie, gdyż dzieło owego pisarza jest integralną częścią książki Bułhakowa, ukazuje ona ostatnie dni życia niejakiego Jeszuy Ha-Nocri i jego relację z Poncjuszem Piłatem. Niebanalne podejście do zagadnień religijnych, bohaterowie oraz wyśmiewanie rzeczywistości rosyjskiej lat trzydziestych ubiegłego wieku, w której osoby żyjące w komunistycznej Polsce mogą kojarzyć z autopsji (a reszta z opowiadań i literatury). Mistrz i Małgorzata to dzieło absolutnie wyjątkowe i jak często bywa w wypadku takich utworów – nie jest łatwo oddać słowami tą wyjątkowość. To po prostu trzeba przeczytać.
fot. materiały prasowe

John Ronald Reuel Tolkien – The Hobbit

Hobbit to ta krótka bajeczka, którą Peter Jackson przerobił na trzy długie, rozwleczone do granic możliwości i nudne filmy. Ekranizacje poprawiają tylko jeden element pierwowzoru – nie są skierowane do dzieci. Tylko czy to tak naprawdę wada? Możliwe, że gdybym w szkole podstawowej musiał przeczytać Hobbita, ten przekonałby mnie do sięgnięcia po The Lord of the Rings, a tak – najpierw widziałem adaptację filmową i to już nie było to samo. W każdym razie po fabularny wstęp do książki, która zmieniła fantasy na zawsze, warto sięgnąć w każdym wieku. Ot, choćby po to, aby przekonać się, ile dorzucił do tej historii Jackson. A jeżeli ktoś z Was ma młodsze rodzeństwo nielubiące czytać – polecenie im tego dzieła być może przekona ich do literatury (i niektórych) lektur. Jak nie Tolkien, to kto?
fot. materiały prasowe

 Joseph Conrad – Jądro ciemności

Zachęcić do sięgnięcia po Jądro ciemności jest bardzo prosto, bo wystarczy powiedzieć dwie rzeczy: na podstawie tej książki Francis Ford Coppola nakręcił Apocalypse Now z niezapomnianą rolą Marlona Brando oraz, że jest krótka. Trzecim czynnikiem zachęcającym powinna być osoba autora – był on Polakiem, tyle że pisał po angielsku. Dlaczego dzisiaj warto sięgnąć po to dzieło Conrada? Tu również podam dwa powody: Postać Kurtza jest niesamowicie interesująca, intrygująca i tajemnicza, a film Copoli przy Jadrze ciemności jest po prostu nudny (chociaż na tę opinię ma wpływ fakt, że widziałem go po przeczytaniu literackiego pierwowzoru i niezbyt przychylnie podszedłem do zmiany czasu i miejsca akcji). W każdym razie utwór z przełomu wieków dziewiętnastego i dwudziestego o kolonizacji Afryki napisany przez osobę, która widziała to miejsce w tym okresie na własne oczy, dający do myślenia i dobrze napisany, jest zawsze przyjemnie przeczytać. Przypominając sobie właśnie, jak dobrym pisarzem był Conrad, aż się zdziwiłem, że jeszcze nie sięgnąłem po inne jego książki – Lorda Jima i Nostromo. A wywołanie takiego uczucia na samo wspomnienie o Jądrze ciemności to chyba nie najgorsza rekomendacja, prawda?
fot. materiały prasowe

 Umberto Eco – Il nome della rosa

Pamiętam jak moja nauczycielka w liceum powiedziała o tej książce, że to najłatwiejsza do przeczytania powieść Eco i moją pierwszą myśl z tym zdaniem związaną: „to ja chyba nie chcę znać reszty”. Możliwe, że Imię róży w latach szkolnych trochę mnie przerosło (a może to przez krótki deadline), ale gdy z upływem czasu wracam do tego utworu myślami, to zawsze z pozytywnymi odczuciami. Kryminał rozgrywający się w 1327 roku w opactwie benedyktynów i do tego napisany przez mediewistę? To po prostu musiało wypalić. W Imieniu róży jest wszystko to, co powinno znaleźć się w takim dziele – ciekawa intryga, sympatyczni bohaterowie, nieeksploatowany zbytnio, rzetelnie przedstawiony czas i miejsce akcji. Mimo wszystko w średniowiecznym zakonie panują zasady, które trudno obejść. Do tego śledztwo prowadzone w obrębie zamkniętego miejsca (uwielbiam ten motyw w kryminałach), w środowisku niesprzyjającym powstawaniu morderców. Jeszcze tylko należy wspomnieć o ciekawych rozważaniach teologicznych i wychodzi na to, że fani historii z zagadką w tle i głębokimi przemyśleniami bohaterów na poważne (i nie) tematy mogą znaleźć coś dla siebie.
fot. materiały prasowe

Arthur Conan Doyle – Pies Baskerville'ów

Jedna z dwóch legend utworów detektywistycznych i kryminalnych, która znalazła się w tym zestawieniu: zarówno jeżeli chodzi o autorów, jak i bohaterów przez nich wykreowanych. Któż z Was nie zna Sherlocka Holmesa? Przecież to jest chyba najbardziej popkulturowy detektyw świata. Nawet dzisiaj pojawia się wiele reinterpretacji tej postaci, ale o tym chyba nie muszę tutaj mówić. To kolejny przypadek na tej liście, w którym argumentem przemawiającym do lektury jest chęć poznania źródła. Szczególnie, że obecnie królują adaptacje rozgrywające się we współczesnym świecie, więc ciekawość, jak rozwiązywało się zagadki kryminalne ponad sto lat temu, uznać można za czynnik motywujący. I raczej nie jest ważne, czy nauczyciel poprosi o przeczytanie Psa Baskerville'ów, czy jakiejś innej powieści z popularnym detektywem w roli głównej.
fot. materiały prasowe
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj