Kilka miesięcy temu przeczytałem wywiad z Karoliną Frankowską, pomysłodawczynią serialu Prawo Agaty, w którym wyrażała swoje obawy, że widzowie będą porównywali jej produkcję z amerykańską Żoną idealną. Czytając te słowa, jedynie uśmiechnąłem się do siebie szyderczo – Żonę idealną uważam za jeden z lepszych seriali prawniczych, zaś Prawo Agaty kojarzyło mi się z przedsięwzięciem bardzo marnego sortu. Do czasu.

Nieco na przekór sobie postanowiłem zapoznać się bliżej z perypetiami Agaty Przybysz i okazało się, że mamy do czynienia z naprawdę przyzwoitą rozrywką, która z pewnością nie przynosi wstydu twórcom i wypada całkiem nieźle na tle innych polskich produkcji. Oczywiście można przyczepić się do niektórych spraw – choćby tego, że w polskich sądach obrońcy i oskarżyciele nie podchodzą do świadków w czasie składania zeznań lub wybranych dramatycznych scen: pełne powagi przemówienia Agnieszki Dygant wypadają niekiedy mało autentycznie. Mniejsze i większe potknięcia można wymieniać jeszcze długo, ale należy przy tym przyznać, że nie są od nich oczywiście wolne seriale made in USA. Tyczy się to zarówno wcześniej wymienionej Żony idealnej, jak i W garniturach – bodaj najlepszych obecnie emitowanych produkcji o tematyce prawniczej. Wszyscy tolerujemy to, że Hareyowi i spółce wystarczy jedynie szybki rzut oka na jakikolwiek dokument i tym samym poddanie go w milisekundę dokładnej analizie. Nie oponujemy, gdy widzimy, że w Pearson/Specter, zaliczającej się do najpotężniejszych firm prawniczych w Nowym Jorku, jest zdaje się tylko jedna kserokopiarka. Tolerujemy te uproszczenia, ponieważ dynamizują lub zawiązują akcję, a przede wszystkim są to detale, które nie przesłaniają całości.

Czytaj również: Koniec serialu "Lekarze". TVN szykuje nowe produkcje

I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie pewna drażliwa sprawa – ktoś może stwierdzić, że się nadmiernie czepiam, ale dla mnie detalem nie jest product placement, czyli lokowanie produktu. O ile w produkcjach zza oceanu zazwyczaj jest to rozwiązane ze sporym wyczuciem, to Prawo Agaty zbyt często osiąga w tej kwestii poziom Klanu.

W mrożącej krew w żyłach sadze o rodzie Lubiczów poświęcanie pół odcinka na wizytę bohaterów u dentysty celem reklamy gumy do żucia ("Żuj po każdym posiłku!") albo deliberowanie przy kuchennym stole o pysznym smarowidle na chleb ("Prawie jak od cioci Stasi!") stanowi niepisaną normę. Polski Internet bezlitośnie wyśmiewa product placement w rodzimych telenowelach, ale mnie osobiście w tego typu wytworach małego ekranu to nie razi aż tak bardzo – nie oczekuje zbyt wiele od "arcydzieł", które od początku pomyślane są tak, aby hołdować jak najmniej wybrednym gustom. Wszak swojskie opery mydlane to niezamierzone kabarety, natomiast panna Przybysz ma zdaje się trochę większe aspiracje.

[video-browser playlist="630861" suggest=""]

Reklama dźwignią handlu

Dorota Gawron, wspólniczka serialowej Agaty, nalewa swojemu synowi sok i mówi, aby się go napił, ponieważ w szkole teraz dużo dzieci choruje. Usłużna kamera robi w tym czasie zbliżenie na etykietkę butelki. Flaszeczka ma nie tylko smaczną (i zdrową!) zawartość, lecz okazuje się również niezwykle wytrzymała. Bach! Dorocie upada butelka, ale na szczęście jest cała – dowiadujemy się tego za pomocą kolejnego zbliżenia. W innym odcinku z kolei Agata "przypadkiem" upuszcza butelkę z ową ambrozją na podłogę w gmachu sądu, następnie szybko podnosi ją i... uff! – ona wciąż wygląda jak spod igły! Niezawodna kamera znów nas o tym uświadamia.

Aby kupić sok, trzeba jednak do sklepu albo pójść, albo pojechać. Biedna Agata na początku 1. sezonu musi się zrzec korporacyjnej fury i na dłuższy czas zadowolić starym, często psującym się rupieciem. Na szczęście jej ojciec – w tej roli Marian Opania – kupuje jej nowiutkie, błyszczące auto. Hojny tata nie zapomina skomplementować pojazdu, wspominając, jaki jest "zrywny". W dalszych odcinkach odkrywamy kolejne zalety samochodu: m.in. posiada gniazdko elektryczne, które znajdziemy w każdym domu, czy też dowiadujemy się, że zestaw głośnomówiący wyłączamy jednym przyciskiem umiejscowionym wprost na kierownicy. Twórcy serialu usilnie chcą nam uświadomić piękno tego auta, nawet wtedy, gdy pokazywanie tego cudu francuskiej myśli technicznej na ekranie nie wydaje się w żadnym stopniu usprawiedliwione. Jak w życiu bywa – i jak widać w serialu także – nic nie trwa wiecznie. W pewnym momencie najwyraźniej kończy się umowa z producentem auta, ponieważ pojazd Agaty, do niedawna tak hołubiony, nagle przestaje być dostrzegany przez operatora kamery. Ba! Samochód zostaje w dodatku wykastrowany z firmowego znaczka, który do niedawna tak dumnie prezentował się na grillu maski.

[video-browser playlist="629925" suggest=""]

Auto jest bardzo ważne dla prawniczki, ale równie ważny jest telefon – wszak musi mieć stały kontakt z klientami i współpracownikami. Dzięki Bogu bohaterowie Prawa Agaty mają duże szczęście do doradcy (opiekuna?) klienta jednej z sieci komórkowej, który zawsze "bardzo im pomaga". Agata jest niezwykle kontent, gdy sieć przesyła jej kancelarii piękne smartfony i "może wybrać, który chce". Aby widz nie miał wątpliwości, jaka jest to sieć, bohaterowie nader często mają otwarte laptopy z logiem operatora na ekranie lub pytają – np. w knajpie – czy mogą zapłacić telefonem. Wtenczas następuje piękny najazd kamery na ekran aparatu, a na nim znajduje się tapeta z logiem operatora.

Jeżeli chodzi o same smartfony… poezja. Specjalnie na ich potrzeby dopisano nawet scenę, w której pokazano, że można na nich zapisać krótkie notatki, posługując się leżącym w urzędzie ołówkiem/długopisem. A do tego ta ich odporność na zalanie! Jeżeli wybrudzisz je sosem, to nie kłopocz się z wilgotną ściereczką – wsadź je pod kran z bieżącą wodą. Jeżeli widz nie uwierzył, że tak można robić, po tym jak uczyniła to Agata, to specjalnie dla niego powtórzyła ten wyczyn jej kumpela Dorota.

Czytaj również: "Moda na sukces" zmieni stację telewizyjną w Polsce?

Ktoś owładnięty paranoją mógłby nawet dojść do wniosku, że epizod pracy na uczelni jednej z bohaterek był podyktowany chęcią reklamy pewnej szkoły wyższej. Szkoły, której reklama notabene pojawia się, gdy oglądamy Prawo Agaty na internetowym playerze TVN-u.

Powyższe przykłady stanowią niestety jedynie niechlubny wycinek o wiele większej całości.

[video-browser playlist="630863" suggest=""]

Jak to się robi w Ameryce

Frank Underwood, główny bohater House of Cards, lubi się odprężyć grą na konsoli, ale nie widzimy nachalnego najazdu kamery na logo japońskiego koncernu. O marce konsoli stanowi jedynie charakterystyczny kształt kontrolera trzymanego w dłoniach Franka.

Bohaterowie Detektywa upodobali sobie jeden gatunek piwa i irlandzkiej whiskey, ale pokazane jest to z dużą klasą, szczególnie w przypadku tego drugiego trunku.

Szefostwo Pearson/Specter wozi się po Nowym Jorku – albo raczej grającym je Toronto – limuzynami koncernu rodem z Kraju Kwitnących Wiśni, ale Harvey, siedząc na fotelu pasażera, nie ekscytuje się tym, jak jest mu wygodnie czy jak zrywne jest to autko. Nie widać również po nim przesadnej egzaltacji, kiedy w serialu pojawia się nowa słynna na całym świcie szkocka whisky.

[video-browser playlist="630865" suggest=""]

Kilka lat temu powstał medialny szum, gdy jeden z wiodących koncernów piwowarskich władował grubą kasę w reklamę w Skyfall i okazało się, że Bond będzie pił piwo. Piwo?! Bond i piwo?! Zakrzyknęło wielu fanów postaci wykreowanej przez Iana Fleminga. Finalnie okazało się, że pojawienie się złocistego trunku było fabularnie jak najbardziej uzasadnione. Chyba nie należy dodawać, że Daniel Craig – podczas spożywania tegoż napoju – nie mówił: "Mmm… ale to dobre" i nie starał się, aby nalepka z nazwą producenta zasłaniała pół ekranu.

Oczywiście Amerykanie nie zawsze grają tak subtelnie. YouTube’owy kanał Screen Junkies w swoim słynnym cyklu "Honest Trailers" nie szczędził drwin z filmu Transformers: Wiek zagłady. Jednym z powodów był fakt, iż owe dzieło to jedna wielka namolna reklama niezliczonych produktów i koncernów. Z drugiej strony jest to chyba i tak najmniejszy problem tego obrazu, a poza tym raczej nikt już zbyt wiele nie oczekuje od blockbusterów Michaela Baya.

[video-browser playlist="614769" suggest=""]

Czasem nawet w całkiem niezłych anglosaskich filmach pojawiała się bezczelna i słabo zaprezentowana agitka. Tak było kilkanaście lat temu w obrazie Masz wiadomość z Tomem Hanksem i Meg Ryan. Publiczność i krytyka dość ciepło przyjęły tę opowieść o miłości na przełomie XX i XXI wieku, w dobie coraz większej ekspansji komputerów, ale wszyscy zgodnie wyśmiewali natrętną promocję największego amerykańskiego dostawcy internetowego i sieci kawiarni, która w Polsce dla jednych jest szczytem lansu, a dla innych synonimem obciachu.

W żadnym stopniu nie neguję potrzeby istnienia zjawiska lokowania produktu. Dla wielu produkcji to zapewne być albo nie być. Jednak trudno pogodzić się z tym, w jakiej formie występuje on w Prawie Agaty. Bez wątpienia nie jest to domena jedynie tego serialu, biorąc pod uwagę inne - również należące do nieco ambitniejszych - produkcje z naszego podwórka. Przykładowo, w Rodzince.pl występuje, choć może w trochę mniejszym natężeniu, podobny problem: jakże oni kochają jeździć na zakupy lub zaopatrywać się przez sieć tylko w sklepach spożywczych jednej firmy! Telewidzowie z pewnością doceniają taką lojalność.

Czytaj również: Najlepsze odcinki z akcją w samolocie

Domyślam się, że reklamodawcy mają określone oczekiwania: kontrakt dokładnie precyzuje, jak długo ich produkt pojawi się na ekranie, jak dobrze będzie widoczny, w jakim kontekście będzie o nim wzmianka w dialogach itp. Jednakże nie zmienia to faktu, że w obopólnym interesie zarówno reklamodawców, jak i twórców jest przedstawienie danego towaru z odpowiednio dużą dozą polotu i finezji - w przeciwnym razie promowane dobro może bardziej odpychać niż przyciągać, zaś serial straci w oczach bardziej wymagających odbiorców. Obecnie mamy do czynienia z łopatologią przywodzącą na myśl polskie telewizyjne reklamy proszków do prania z pierwszej połowy lat 90. Jeżeli nasze produkcje mają nie odstawać od zachodnich hitów, to również w tej materii musimy zrobić spore postępy, bowiem realizacja lokowania produktu na tak niskim poziomie tworzy zbyt duży dysonans z treścią serialu i traktuje odbiorców niczym średnio rozgarniętych troglodytów.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj