"Carte Blanche" opowiada historię Kacpra (Andrzej Chyra), uwielbianego przez uczniów nauczyciela historii z lubelskiego liceum, który zaczyna stopniowo tracić wzrok. Diagnoza lekarska nie pozostawia złudzeń: z powodu wady genetycznej mężczyźnie grozi trwała ślepota. Początkowo załamany, ostatecznie postanawia ukryć przed przełożonymi problemy zdrowotne, aby zachować pracę i doprowadzić do matury swoich uczniów. Jedynym powiernikiem tajemnicy nauczyciela zostaje jego najlepszy przyjaciel, Wiktor (Arkadiusz Jakubik). Kacper, zmagając się z nową sytuacją i nowymi wyzwaniami, nawiązuje bliską przyjaźń z koleżanką z pracy (Urszula Grabowska) i próbuje pomóc zbuntowanej uczennicy, Klarze (Eliza Rycembel), która ukrywa swój własny sekret. Z pierwowzorem głównego bohatera, nauczycielem historii z Lublina, Maciejem Białkiem, rozmawia Dawid Rydzek. DAWID RYDZEK: Jak to się stało, że cała Polska będzie oglądać film o Panu? MACIEJ BIAŁEK: To nie film o mnie, to film o problemie, który reprezentuje. Głównym bohaterem jest Kacper, jedynie inspirowany moją osobą. Historia miała swój początek już prawie trzy i pół roku temu, kiedy po ukazaniu się artykułu najpierw w lubelskiej „Gazecie Wyborczej”, a potem w jej wydaniu ogólnopolskim skontaktował się ze mną Jacek [Lusiński, reżyser i scenarzysta „Carte Blanche” – dop. red.]. Zaczęliśmy o tym rozmawiać, ja początkowo byłem bardzo niechętny, bo miałem już wcześniej kilka propozycji robienia filmów – biograficznych, parabiograficznych czy dokumentalnych. W ogóle mnie to nie interesowało. Dopiero po kilku rozmowach, po nabraniu zaufania do siebie, kiedy zobaczyłem, że Jacek nie szuka w historii sensacji i że sam będę też mógł mieć na nią wpływ, dałem zielone światło temu projektowi. Warto było? Jak najbardziej. „Carte Blanche” to świetny film, pełen emocji i - co ważne - z pozytywnym przesłaniem. Trudno chyba, żebym mówił inaczej, ale z całego serca polecam go wszystkim. [video-browser playlist="652447" suggest=""] Ile w tej historii jest Pana doświadczeń? Sporo. Nie da się natomiast przełożyć tego zero-jedynkowo. Kino rządzi się swoimi prawami, przez co wiele rzeczy należy skondensować, pokazać symbolicznie albo po prostu bardziej wizualnie, efektowniej. Dlatego też wielu bohaterów ma nie jeden pierwowzór, a kilka; czasem wymieszana jest chronologia wydarzeń w stosunku do tego, co zdarzyło się w rzeczywistości. Co nieco zostało też podkoloryzowane, żeby nadać filmowi odpowiedniej dynamiki i dramatyzmu. Chwytało za serce, kiedy dana scena odpowiadała temu, co spotkało kiedyś Pana? Być może nie było takich dosłownych cytatów z mojego życia, ale znalazło się w filmie wiele scen, które przywoływały wspomnienia konkretnych sytuacji i emocji, jakie im towarzyszyły. W trakcie oglądania filmu w ogóle wiele rzeczy mi się przypominało - i tych dobrych, i tych złych. Niemniej nawet sama produkcja, bez mojego bagażu doświadczeń, powinna dostarczyć pewnych wrażeń. Kilka scen jest naprawdę mocnych. W jaki sposób udało się Panu przez tyle czasu ukrywać swoją przypadłość? Od dawna miałem problemy ze wzrokiem, większość osób nie wiedziała po prostu, na ile ja rzeczywiście jeszcze widzę. Miałem kilku „wtajemniczonych”, którzy dyskretnie mi pomagali w pracy, miałem też takie grono przyjaciół spoza niej. Poza tym, wiadomo, czasem udawało się gapę, czasem tłumaczyło się zmęczeniem, czasem sugerowało trudy wczorajszej nocy. W pewnym momencie jednak zdecydowałem, że trzeba się przyznać i z tym skończyć. Nie dlatego, że ktoś mnie nakrył i szantażował. Po prostu nie chciałem już żyć w ciągłym stresie i wciąż wszystkich oszukiwać. [video-browser playlist="652453" suggest=""] Otoczenie to chyba zaakceptowało, bo uczy Pan do dziś. To prawda. Moje macierzyste liceum w Lublinie jest fantastyczną placówką, zarówno jeśli chodzi o nauczycieli, jak i samych uczniów. Z tymi drugimi w szczególności darzymy się wzajemnym szacunkiem. Oni doceniają mój wkład w ich edukację, sami pilnując swojej uczciwości. To nie to mają na myśli Polacy, kiedy mówią: „Ach, ta dzisiejsza młodzież!”. To jednostki i przypadkowe wydarzenia. Ludzie okropnie generalizują i uznają te pojedyncze zachowania za normę, pomijając zaś zupełnie te dobre strony młodzieży. Zawsze te złe cechy i złe rzeczy przecież przykuwają nasza uwagę, to nie dotyczy tylko tej kwestii. Czytaj również: „Carte Blanche”: Historia godna filmu – recenzja Pojawia się Pan na chwilę w jednej ze scen filmu. Jak grało się osobę, która widzi? Jak w życiu!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj