Majówka odwołana, wycieczek nie będzie. Pandemia koronawirusa skutecznie zatrzymała branżę turystyczną na kilka miesięcy, dziś większość z nas może tylko pomarzyć o hucznym rozpoczęciu sezonu grillowego w długi, majowy weekend. Jedynie ci z przydomowym ogródkiem mogą bez obaw planować rodzinne grillowanie. Sektor turystyczny poważnie ucierpi na pandemii, ale w tym trudnym czasie niektóre sektory gospodarki mogą rozwinąć skrzydła – triumfy święcą branże VoD oraz gamingowa, a wkrótce dołączyć może do nich wirtualna rzeczywistość. Technologia VR kilkukrotnie próbowała zrewolucjonizować rynek cyfrowej rozrywki, na razie bezskutecznie. Owszem, z roku na rok powstaje coraz więcej dobrych gier i sprzętów VR, ale przegrywają one z tradycyjnym gamingiem. W obliczu przedłużającej się izolacji wirtualna rzeczywistość może jednak okazać się interesującym substytutem podróżowania i uprawiania sportu na świeżym powietrzu. Jedną z najczęściej wymienianych wad tej technologii jest jej ekskluzywność. I nie mam tu na myśli stosunkowo wysokiego kosztu samych urządzeń, a konieczność odcięcia się od otoczenia. VR odseparowuje nas od rzeczywistości i tylko nieliczne produkcje zmyślnie przełamują barierę świata wirtualnego i fizycznego, stawiając na grupową, imprezową rozrywkę (np. Keep Talking and Nobody Explodes). Jednak po kilku długich tygodniach spędzonych w izolacji ta ekskluzywność może być tym, co napędzi rozwój branży. Kiedy gogle Oculusa ujrzały światło dzienne, wydawało się, że w końcu doczekamy się technologii VR na miarę tej prezentowanej przez twórców filmów i książek science fiction. Na rynku nie było jeszcze tytułów pokroju Half-Life: Alyx czy Beat Saber, kuszono nas przede wszystkim wirtualnymi podróżami oraz filmami dookolnymi, obiecując przy okazji , że kiedyś doczekamy się wysoce immersyjnych produkcji. Słowa dotrzymano, choć w obecnej sytuacji to nie Half-Lifie ma szansę przechylić szalę popularności VR, a właśnie te proste produkcje, które już w dniu swojego debiutu wydawały się nieco anachroniczną formą rozrywki. Nie zdziwiłbym się, gdyby majówka okazała się okresem zwiększonego zainteresowania wirtualną rzeczywistością w Polsce. Koronawirus mógł pokrzyżować nasze plany wyjazdowe, pozamykać muzea i parki rozrywki, ale część z tych atrakcji dostępna jest w cyfrowej wersji. W Viveporcie, na Steamie oraz w sklepie Oculusa znajdziemy szereg doświadczeń opracowanych z myślą o wirtualnych podróżnikach. Nie oddadzą one w pełni tego, co czujemy w trakcie prawdziwych wycieczek, ale umożliwią wyrwanie się z szarej codzienności. Wystarczy założyć gogle i odciąć się od świata za pośrednictwem słuchawek, aby zwiedzić odległe kraje, które z powodu pandemii są poza naszym zasięgiem. Najprostszym sposobem na nieograniczone podróżowanie w VR są aplikacje pokroju Wander, które bazują na danych Google StreetView. Dzięki nim dotrzemy wszędzie tam, gdzie pracownicy Google ze swoimi kamerami dookolnymi. Będziemy mogli rozejrzeć się po wielkich aglomeracjach, egzotycznych placach czy perłach architektury. Całość wzbogacą zaś informacje z Wikipedii, które okraszą taką podroż najróżniejszymi ciekawostkami opisującymi odwiedzane przez nas miejsca. Aplikację przygotowano także do pracy w trybie wieloosobowym, dzięki czemu możemy symulować podróżowanie ze znajomymi oraz rodziną. Twórcy przystosowali aplikację także do podróży w czasie – w serwisie znajdziemy nie tylko najnowsze zdjęcia, w każdym momencie możemy przeskoczyć na linii czasu, aby zobaczyć, jak dana okolica zmieniała się na przestrzeni kolejnych przejazdów samochodów Google StreetView. Niestety, aplikacje bazujące na zdjęciach dookolnych amerykańskiej aplikacji mają zasadniczą wadę – choć pozwalają rozejrzeć się po okolicy, przedstawiają świat statyczny, uwieczniony na jednej klatce. Przez to może zatracić się nasze poczucie obecności w obcym miejscu. Tu z pomocą przychodzą interaktywne aplikacje, które odtwarzają prawdziwe destynacje w trójwymiarowej odsłonie. W tym miejscu warto wspomnieć o National Geographic Explore VR, doświadczeniu dalece wykraczającym poza oglądanie dookolnych, nieruchomych zdjęć. Twórcy tej aplikacji postawili na aktywne zwiedzanie najciekawszych zakątków Ziemi. Możemy odbyć podróż kajakiem po Antarktydzie, aby wspiąć się na lodowce i zrobić zdjęcia pingwinom w ich naturalnym środowisku bądź odwiedzić inkaską świątynie Machu Picchu. Istnieje spora szansa, że na taką podróż wielu z nas nie pozwoliłoby sobie nawet przed wybuchem pandemii koronawirusa. A dzięki National Geographic zorganizujemy ją za 10 dolarów (plus koszt sprzętu, oczywiście). Tyle samo wydamy na Nature Treks VR, cyfrowe safari, w którym staniemy oko w oko z 20 zwierzętami w ich naturalnym środowisku. Wirtualna rzeczywistość pozwoli także na odbycie bardziej egzotycznych podróży – nic nie stoi na przeszkodzie, aby zanurkować w głębi oceanu (nawet jeśli nie umiemy pływać) czy odbyć podróż kosmiczną. Wachlarz możliwości jest przeogromny, a doświadczenia VR, które dotychczas omijaliśmy szerokim łukiem – bo nie są tak wysoce immersyjne i angażujące jak gry klasy AAA – nagle mogą przyciągnąć do siebie wielu użytkowników spragnionych podróży i poznawania świata. W końcu nawet zakup gogli i kilku aplikacji będzie tańszy niż np. zorganizowanie wyprawy w dzikie ostępy Ameryki Południowej. Zagłębiając się w portfolio sklepów VR, znajdziemy także szereg aplikacji sportowych, które po części zrekompensują nam brak aktywności na świeżym powietrzu. Choć nigdy nie ciągnęło mnie do wędkowania, z chęcią wskoczyłbym na łódkę Real VR Fishing, aby wybrać się w fotorealistyczą podróż do odległych łowisk. A sesja treningowa na łonie natury w Supernatural to idealny sposób, aby zadbać o formę bez wychodzenia z domu. Przed technologią wirtualnej rzeczywistości uchylono drzwi do wejścia na salony. Jeśli firmy z tej branży wykorzystają szansę, jaką dała im pandemia koronawirusa, wkrótce mogą trafić do mainstreamu. Kiedy przed pandemią nie istniały ograniczenia w przemieszczaniu się, ekskluzywny charakter doświadczeń VR był wadą tej technologii. Dziś całkowite odcięcie się od świata rzeczywistego jawi się jako szansa na odbycie podróży, o których na razie możemy wyłącznie pomarzyć. A to dopiero początek. Jeśli upowszechnią się przystawki pokroju FeelReal, symulujące zapach, będziemy w stanie w pełni zanurzyć się w innym świecie. I nie tylko poczujemy zapach kwitnących wrzosowisk, lecz także karkówkę skwierczącą na wirtualnym grillu, jak przystało na majówkowe imprezowanie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj