Nie nazwałbym siebie fanatykiem anime i mang. Moje zainteresowanie japońskimi dziełami zaczęło się oczywiście w bardzo młodym wieku, gdy jako dziecko czekałem na kolejne odcinki Dragon Balla i Kapitana Jastrzębia. Potem oglądałem jeszcze parę flagowych tytułów, ale z biegiem lat zauważyłem, że coraz trudniej znaleźć mi coś, co przykuje mnie do ekranu (co jest śmieszne, bo wspomnianego Dragon Balla mogę oglądać do dziś). W pewnym momencie zacząłem interesować się mangami, które kiedyś odrzucałem, bo są czarno-białe, bo nie mają głosów postaci itp. Po próbach „na przełamanie” wyszło na to, że tytuły, które w wersji animowanej mnie od siebie odrzuciły, na obrazkach wyszły zdecydowanie lepiej. Możliwe więc, że „wyjadacze” na tej liście nie znajdą nowej, nieznanej pozycji, która wstrząśnie ich światem, ale może osoby wcześniej niemające styczności z tego typu rozrywką dadzą szansę którejś pozycji, aby się przekonać, że czasami dobra historia broni się sama, nawet jeżeli jest przedstawiona na czarno-białych, niezbyt zachęcających obrazkach.

Eiichiro Oda – One Piece

Zestawienie rozpoczynam od tytułu, który darzę największą sympatią ze wszystkich tu zaprezentowanych i mógłbym o nim pisać bez końca (więc wybaczcie, ale w tym krótkim opisie nie uda mi się odpowiednio nakreślić wspaniałości tej mangi). Śmierć Gold Rogera obwołanego mianem króla piratów rozpoczęła na świecie erę korsarzy. Śmiałkowie z całego świata starają się zdobyć mityczny skarb one piece i przejść do historii jako kolejny król. Wśród nich jest Monkey D. Luffy – 17-latek w słomkowym kapeluszu obdarzony mocą diabelskiego owocu. Zjedzenie go daje użytkownikowi niezwykłe umiejętności, ale odbiera zdolność pływania. Jak ważna to umiejętność dla pirata (szczególnie w świecie, gdzie ludzie mieszkają na wyspach, bo kontynenty nie istnieją), tłumaczyć chyba nie muszę. W każdym razie przygody Luffy'ego i jego załogi cenię przede wszystkim za rozbudowaną, trzymającą się całości historię (a to już ponad 800 rozdziałów i wciąż przybywają nowe). Dla fanów Naruto, Bleacha, Fairy Taila – rzecz obowiązkowa; dla ludzi ceniących fajne zbudowane światy, opowieści, bohaterów czy humor – warta spróbowania, nawet jeżeli fanem japońszczyzny się nie jest. One Piece niestety wolno się rozkręca, ale jak już się rozkręci, to trzyma w napięciu lepiej niż niejedna aktorska produkcja amerykańska i śmieszy lepiej niż niejeden sitcom.
fot. jpf.com.pl/

Yoshihiro Togashi – Hunter x Hunter

Wciąż publikowany rówieśnik One Piece'a, ale posiadający o wiele mniej rozdziałów (obecnie 360). Gdyby nie ta częstotliwość wydawania, to całkiem możliwe, że właśnie tę mangę bym ubóstwiał. 12-letni Gon bierze udział w egzaminie na licencjonowanego łowcę. W ten sposób chce pójść w ślady swojego ojca i go odnaleźć. Szansa na zdanie takiego egzaminu i uniknięcie śmierci jest oczywiście niewielka. Niech Was nie zwiedzie młodość głównego bohatera - Hunter x Hunter jest o wiele poważniejszą propozycją od tej wspomnianej wyżej, a bohaterowie są o wiele dojrzalsi, niż wskazywałby na to ich wiek (chociaż tutaj też nie brakuje humoru), i przede wszystkim szybciej się rozkręca. Bardzo fajnie rozwiązane są też walki – liczy się nie tylko siła mięśni, ale także taktyka i psychika walczących. Minusem jest słaba kreska rozdziałów, która odpycha nawet fanów japońskich komiksów. Dlatego w tym jednym przypadku mogę Wam polecić również animowaną adaptację z 2011 roku. Kto się skusi, podziękuje mi później.
fot. materiały prasowe

Nakaba Suzuki – Nanatsu no Taizai

Kolejna przygodowa manga w zestawieniu. Tym razem tak wielkiego efektu wow jak przy dwóch poprzednich tytułach nie będzie, ale wciąż warto dać jej szansę. Parę lat przed rozpoczęciem akcji powieści istniała grupa ludzi zwana Siedmioma Grzechami Głównymi, którzy spiskowali, by obalić królestwo Britannii. Po latach pewna dziewczyna, Elisabeth, wyrusza na poszukiwanie „grzechów” w celu znalezienia u nich pomocy. Napotyka na swojej drodze Meliodasa – niepozornie wyglądającego przywódcę grupy – i razem (z gadającą świnią) wyruszają szukać reszty ekipy. Ta manga nie ma tak fajnych głównych bohaterów jak opisywane wcześniej, tutaj drugi plan odwala całą robotę. Za to jest o wiele pogodniej niż w Hunter x Hunter. Brak tutaj motywu od zera do bohatera – wszak Meliodas i spółka już wcześniej byli koksami. Nie przeszkadza to jednak w cieszeniu się fajnymi walkami i nawet niezłym humorem (może nie licząc zboczonego protagonisty). Jeżeli szuka się czegoś lekkiego – warto dać szansę.
fot. materiały prasowe

Tadatoshi Fujimaki – Kuroko no Basket

Żeby nie było tak monotonnie – coś sportowego. Licealna drużyna koszykówki i jej zmagania w turniejach międzyszkolnych. Jednym słowem: standard. Mangę tę wyróżnia duet głównych bohaterów. Powracający z Ameryki Kagami Taiga chce zostać najlepszym graczem koszykówki. W tym celu musi pokonać zawodników „drużyny cudów”, czyli zespół, który osiągnął wszystko w koszykówce na szkolnym poziomie niżej. Jak to bywa w takich sytuacjach – wszyscy poszli do innej szkoły średniej (aczkolwiek ma to swoje wytłumaczenie w fabule). Kagamiemu pomaga Kuroko – gracz-widmo wspomnianych „cudów”; chłopaki świetnie uzupełniają się na boisku. Dla niektórych wadą mogą być supermoce posiadane przez graczy. Ci licealiści bez problemu pokonaliby każdą drużynę NBA, ale to nie jest tu najważniejsze. To po prostu dobrze się czyta, chociaż szkoda, że historia w tym wypadku nie była bardziej rozwleczona, bo to by jej wyszło na dobre.
fot. materiały prasowe

Harold Sakuishi – Beck

Beck jest kolejną perełką w tym zestawieniu. Opowiada historię grupy chłopaków, którzy zakładają kapelę i starają się przebić na rynku muzycznym. Obowiązkowe motywy dorastania, pokonywania własnych słabości, dążenia do bycia coraz lepszym czy pierwszych miłości są tutaj obecne i bardzo sprawnie zrealizowane. 103 rozdziały naprawdę porządnej opowieści. Nie jest aż tak japońsko, co może przypaść do gustu początkującym czytelnikom, gdyż niektóre postacie wychowały się w USA. Gdy skończyłem tę mangę, to długo nie mogłem się pozbierać, żeby zacząć czytać coś nowego. Po cichu liczyłem, że serial Vinyl wypełni mi jakoś tę pustkę. Nie był nawet blisko.
fot. materiały prasowe
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj