Michał Kujawiński: Udział w Piłsudskim, jest Twoją pierwszą okazją do włożenia kostiumu i zmierzenia się z kinem historycznym. Były jakieś obawy przed wcieleniem się w postać Aleksandry Szczerbińskiej?
Maria Dębska: Najpierw zostałam zaproszona na casting i ten casting udało się szybko wygrać, potem dostałam scenariusz i propozycję roli. Nie, nie miałam takich obaw, dobrze czuję się w kostiumie. Opowiadamy przecież o ludziach i emocjach, a ludzie sto lat temu kochali tak samo, zazdroszczą i walczą o swoje tak samo, także myślałam o tym bardzo współcześnie - tu i teraz.
Jak wyglądały Twoje przygotowania do roli? Ilość materiałów dotyczących Szczerbińskiej była ograniczona?
Rzeczywiście, nie ma tego zbyt dużo. Głównie więc prowadziłam rozmowy z Michałem Rosą [reżyser filmu Piłsudski - przyp. red.], ekspertami oraz przeczytałam biografię i autobiografię. Autobiografia była dość surowa, Z kolei biografia była delikatnie melodramatyczna, więc wzięłam z nich to, co najważniejsze, a resztę trzeba było dobudować. Opierałam się na intuicji i rozmowach reżyserem.
Aleksandra Szczerbińska była jedną z tych kobiet, które śmiało można nazwać odważną i waleczną. Pod swój gorset wkładała pistolety i dynamit, mając swój realny wpływ na historię naszego kraju. Nastał wreszcie moment, kiedy nie tylko męska perspektywa będzie pokazywana w kinie?
Bardzo bym chciała. To jest smutne, że kiedy jesteś dziewczynką, dowiadujesz się, że w historii było niewiele miejsca dla kobiet. Szczerbińska była taką kobietą, która już później, co jest udowodnione - namówiła Piłsudskiego, żeby kobiety miały prawa wyborcze w 1918 roku, więc to są konkrety i bardzo ważne rzeczy, o których nie wiemy. Pół żartem pół serio mówiłyśmy między sobą z Magdą Boczarską, że powinien powstać osobny film o kobietach Piłsudskiego, bo to były dwa niezwykle silne ogniwa. Szczerbińska to postać, która nie jest asystentką, ozdobą czy ładną panią za silnym panem, tylko partnerką. I taka postać wzmacnia też głównego bohatera,
No właśnie, a jak wyglądała Twoja relacja z Borysem Szycem, filmowym Ziukiem?
Wspaniale. Borys jest wyjątkowym aktorem i wspaniałym partnerem, jest bardzo wrażliwym i empatycznym kolegą.
Z reżyserem Michałem Rosą było podobnie? Stawiał przed Tobą jakieś wyjątkowo trudne zadania aktorskie?
Michał napisał scenariusz, ale nas bardzo słuchał i nie był kurczowo przywiązany do swoich liter. Te były zresztą bardzo dobre i czułam, że to jest nieprzegadany, bardzo dobry scenariusz. Michał ma w sobie dużo spokoju i pewności, bardzo mi to pomogło.
Na tym festiwalu jest jeszcze jeden film, w którym bierzesz udział - Czarny Mercedes, także historyczny, ale z nieco innej perspektywy. Co znaczyło dla Ciebie spotkanie na planie z reżyserem Januszem Majewskim?
Tak, to było spełnienie marzeń. Ogromna przyjemność, pracować w takich warunkach i atmosferze wolności i bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że to nie było ostatnie moje spotkanie z Januszem Majewskim, to była fantastyczna przygoda.
Prócz interesujących ról aktorskich na dużym ekranie, Twój dorobek ozdabia też rola dubbingowa w filmie Kapitan Marvel, która w takiej wersji przemawia Twoim głosem. Jakie to uczucie, móc brać udział w takim projekcie, który jest przecież pierwszym samodzielnym filmem o superbohaterce Marvela?
Czuję się wspaniale! Nie jestem tak zanurzona w świecie Marvela i nie wiedziałam na początku, o co w tym wszystkim chodzi (śmiech). To moja pierwsza tak duża rola dubbingowa i mam nadzieję, że będzie ich więcej. Cieszę się, że pierwsza superbohaterka Marvela wreszcie się pojawiła.