Matrix to historia o wyzwoleniu, które osiągnąć można jedynie poprzez podważenie rzeczywistości. Film przed laty okazał się jednym z dowodów na to, że wysokobudżetowe kino masowe nie musi głupieć. Strzelaniny, świetnie zrealizowane walki wręcz, intrygujący i efektowny świat przedstawiony, nierówna walka o wolność, potyczka ze złym ciemiężycielem, zwroty fabularne, Wybraniec. Film Wachowskich jest niesamowicie uniwersalny – posiada wszystkie cechy mocnego kina akcji, które splata się z koncepcjami mitologicznymi, filozoficznymi i literackimi – i robi to na tyle subtelnie i bezpretensjonalnie, że aż ciężko uwierzyć, że w tym samym obrazie bohaterowie biegają po ścianach. Oczywiście, dziś nie robi to takiego wrażenia, choć nie dlatego, że Matrix się zestarzał. Powtórny seans uświadamia, że przez ostatnie dwie dekady ten film cytowany był już niezliczoną ilość razy, co tylko podkreśla, że odniósł sukces na wszystkich możliwych płaszczyznach i stał się sztandarem pewnego filmowego pokolenia. Cytowanie filmu, który sam zbudowany jest przecież z cytatów (słów, koncepcji, idei, wartości), świadczy tylko o tym, jak znakomitą kompozycją jest ta produkcja: przemyślanym tworem, ułożonym z dopasowanych do siebie puzzli, z których każdy pochodził przecież z zupełnie innego zestawu. A przy całej swej intertekstualności – dziełem na wskroś oryginalnym, sięgającym do źródeł w sposób twórczy, nadającym im nowych znaczeń i związków, przedstawiającym nam pełen znaczeń i warstw świat, fantastyczny i przerażający zarazem, pełen alegorii w 1999 roku bardzo aktualnych. A w 2020 roku – pod wieloma względami – jeszcze aktualniejszych, bo ten namacalny w filmie lęk przed przyszłością od lat stopniowo narasta we wszystkich społeczeństwach. Czy teraz – jeszcze bardziej, niż wówczas – nie obawiamy się, że rzeczywistość jest przekłamywana, a wyłowienie prawdy z informacyjnego szumu, stronniczych medialnych przekazów czy manipulacji jest trudniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej?
fot. materiały prasowe / Warner Bros.
+13 więcej
Możemy zadać sobie pytanie, jak wiele filmów krążących fabularnie wokół rzeczywistości zakłamanej, wirtualnej, która siłą rzeczy stanowi iluzję, w 2020 roku wciąż pokryje się z współczesnymi obawami. Podpowiem – jest ich niewiele. W Matrixie mogą zestarzeć się elementy wizualne czy stroje bohaterów, które w 1999 prezentowały się bardzo cool, a dziś raczej wywołują uśmiech. Nie zestarzeje się jednak jego duch, przynajmniej nie do czasu prawdziwej rewolucji świadomości. Ta zaś wydaje się czymś nieprawdopodobnym. Oczywiście, sprowadzając Matrixa jedynie do kina akcji, wciąż będziemy zadowoleni, choć gatunek ten rok w rok odkrywa przed widzami kolejne poziomy wartkości i niesamowitości. Na brak atrakcji narzekać nie można, ale to przecież nigdy nie miało być kino spod znaku kopniaka, które można postawić w jednym rzędzie choćby z Johnem Wickiem (przy całej mojej miłości do tej serii). Matrix to obraz, który działa na wielu innych poziomach –  takich, które (w przeciwieństwie to bullet-time'u) po latach pozostają wymowne, trapią nas, zmuszają do refleksji, zachęcają do zadawania pytań. Dobrze jednak mieć wybór – niczym Thomas Anderson, a raczej Neo. Możemy oglądać film Wachowskich, ciesząc się z tej jakże atrakcyjnej fasady, czerpiąc radość z przesadzonych, ale fenomenalnych scen walk i strzelanin. Możemy też przespacerować się po rozległym polu interpretacji, które może nie wstrząśnie naszą percepcją jak kiedyś, ale okaże się znacznie lepiej korelować z codziennymi odczuciami współczesnych widzów. Decyzja, jak zawsze, należy do nas. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj