Piosenkarka, która nie jest tylko piosenkarką Poppy mówi: "Nie chcę, aby wiedziano, w jakim jestem wieku". Ludzie, szczególnie dzisiaj, mają obsesję na punkcie wiedzy o wszystkim i wszystkich, ale nie wiadomo, czy są to słowa internetowej kreacji, czy prawdziwej istoty. O wiele więcej można się dowiedzieć z jej kanału YouTube, którego pierwsze wideo wyreżyserował w roku 2014 artysta audiowizualny, każący nazywać siebie Titanic Sinclair. W zdawkowej odpowiedzi na pytanie, czemu te materiały mają tak niepokojącą stylistykę przywołującą koszmar wyśniony przez samego Philipa K. Dicka, odpowiedział, że zależało mu na oddaniu ducha pop-artu Andy’ego Warhola, groteskowości filmów Davida Lyncha i komediowości Tima Burtona. Titanic Sinclair zresztą sam udziela się na YouTube, choć jego materiały mają po kilka lub kilkanaście tysięcy wyświetleń, kiedy kanał Poppy został już obejrzany ponad 8 milionów razy. Subskrybenci nie byli zdziwieni, kiedy na kanał wskoczył profesjonalny teledysk do singla Lowlife, a w nim, oprócz scenek z życia codziennego młodej gwiazdki popu, dostrzec można elementy satanistyczne, jak na przykład siedzącą na tronie artystkę w pozie identycznej jak ta Behemotha ze znanej skądinąd okultystycznej ikonografii. Nad dziewczyną unosi się ogromny trójkąt, który przypomina znak Iluminatów, tylko zamiast czujnego oka opatrzności na samym czubku widnieje serduszko. Niedługo później That Poppy (bo tak każe na siebie wołać w kontekście twórczości muzycznej) umocniła dziwaczność tego popkulturowego przekazu piosenką Everybody Wants To Be Poppy. https://www.youtube.com/watch?v=gpgsQ-A8Ko0 Pytań zadawanych w komentarzach namnożyło się co niemiara. Pytanie pojawiające się najczęściej brzmi – czemu między uruchomieniem konta w roku 2011 a opublikowaniem pierwszego filmu minęły aż trzy lata? Czemu nastolatka w swoim codziennym blogu tak niefrasobliwie bawi się symbolami uważanymi przez niektórych za groźne? Jak udało jej się w dobie sieciowej inwigilacji tak długo utrzymać w tajemnicy prawdziwe imię oraz pochodzenie? O co biega w tych dziwacznych materiałach, w których w kółko powtarza swoje imię, liczy pieniądze, wyznaje, że Internet jest wspaniały, pozwala również przepytać się przez manekina, snuje refleksje na temat biegu czasu oraz przemijalności, czyta Biblię i ciągle deklaruje, że czuje się świetnie, bo jest pewna, że każdy chciałby nią być? Czy ich jedynym celem jest wprawienie widza w zakłopotanie? Z tych psychopatycznie wręcz spokojnych monologów przebijają się czasami błędy systemowe, jakby gdzieś wewnątrz tej zaprogramowanej do osiągania sukcesu istoty krzyczało dziecko, którym Poppy de facto wciąż jest. Te glitche sugerują, że nie wszystko w Poppy zostało poprawnie zaimplantowane, a ta wersja może nie być ostateczną. Ostatnio coraz częściej mówi się o wątpliwym moralnie wykorzystywaniu wizerunku niewinnego dziecka, w czym przoduje oczywiście japońska kultura masowa oraz w bardziej ukryty, ale też i cyniczny sposób również Hollywood (można tutaj przywołać wypowiedzi Elijaha Wooda czy Coreya Feldmana na temat pedofilii oraz statusu dziecka w Fabryce Snów). O co w tym wszystkim chodzi? Czy to jakiś relikt psychodelicznych badań typu MKUltra, a może produkt zapakowany nam przez samych Iluminatów? Czy Poppy to wyprane z jasnego znaczenia, obdarte z człowieczeństwa programowanie psycholingwistyczne, a może wyrafinowana akcja promocyjna? A może złożono tę dziewczynę dokładnie w tej samej fabryce potencjalnych artystów co Kanye Westa (który notabene też ostatnio przeżywa mnóstwo błędów systemowych)? https://www.youtube.com/watch?v=Q2qm6cTmSt4 Odpowiedź jest prostsza – to zgrabny marketing wirusowy, który korzysta z możliwości narracyjnych YouTube’a, zanurzony po samą szyję w teoriach spisowych, które dzięki memizacji rozsiewają się po Internecie z prędkością światła, a przy okazji dekonstrukcja mechanizmów służących do promocji nowych, młodych gwiazdek celebrytowa. W czerwcu pojawiła się jej pierwsza EP-ka wydana z ramienia Island Records zatytułowana Bubblebath i ten j-pop brzmi zwyczajnie i jest wręcz niewystawny względem internetowego wizerunku performerki. Nic szczególnego, ale dzięki konsekwentnemu publikowaniu tych dziwnych filmów, Poppy ustawiła się w pozycji, w której trudno ją krytykować za brak odkrywczości muzycznej. Poppy to bowiem wideoblog, żywy teledysk, a jednocześnie metakomentarz na temat swojej genezy. Narracje nieodkryte (jeszcze) Przykładów wyjścia poza konwencję typowego wideoblogu można znaleźć więcej, jak na przykład ciekawe, wielokanałowe This House Has People In It, które oprócz filmu o morderstwie zawiera również dziesiątki poukrywanych w Internecie (fora, Facebook, Twitter) kluczy oraz podpowiedzi pozwalających rozwiązać zagadkę. Ciekawe są też wyznania seryjnego mordercy zatytułowane Seventybroad, które trafiły nawet do zatroskanych mediów ogólnokrajowych, zanim odcinek za odcinkiem zaczęły tracić na sile i stały się nieudolnym found footage, a potem – niby – ponowną kroniką psychicznej degradacji youtubera. Prawdą jest, że w przypadku tej platformy twórcy materiałów są zazwyczaj zarówno scenarzystami, reżyserami oraz producentami całości i tylko oni – w zależności od tego, jak dobrzy są w ukrywaniu kart – mogą potwierdzić lub podważyć jedną z interpretacji. Ostatnio rozmawiałem z kolegą, że być może mamy za dużo wolnego czasu, skoro regularnie śledzimy poczynania polskiego recenzenta gier o ksywce Klocuch. Szerszą publikę zdobył on dzięki recenzjom popularnych tytułów, takich jak GTA czy Minecraft. Na kanale przeważały negatywne oceny i pełne błędów językowych komentarze. Z biegiem czasu jego recenzje uległy poprawie, a postać stała się bardziej świadoma swojej zabawy z odbiorcą. Ten piskliwy, przechodzący mutację głosu od pięciu lat (pierwszy jego opublikowany materiał pojawił się w 2012 roku) dzieciak próbował być wielokrotnie demaskowany, ale jeszcze nikomu się to nie udało, ponieważ sam Klocuch wydaje się świetnie zacierać ślady. Niektórzy internauci podejrzewają nawet, że stoi za tym wszystkim jakiś znany polski youtuber, który realizuje najbardziej konsekwentną i tajemniczą instalację artystyczną w swoim życiu. https://www.youtube.com/watch?v=752P9AGt1S4 Oglądamy więc tego Klocucha, śmiejemy się z jego nieporadności, ale lampa ostrzegawcza zaświeca się, gdy dzieciak odpakowuje jedną z płyt CD. Światło odbija się w niej pod każdym kątem, ale nie widać nawet fragmentu jego twarzy, jakby Klocuch celowo reżyserował swoją enigmatyczność, podtrzymując fabularyzowaną więź. Dopiero po chwili dociera do nas, że te poszukiwania mają zalążek paranoiczności. A może to YouTube przyzwyczaił nas już do swojej wielowarstwowości oraz ukrywania znaczeń? Nie wiem, świetnie byłoby jednak, gdyby po kilkunastu latach obcowania z jakąś internetową treścią okazała się ona fikcją nie gorszą od tej literackiej.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj