Kiedy w maju 2009 roku Markus Notch Persson zaprezentował pierwszą wersję Minecrafta, nic nie wskazywało na to, że prosta gra o budowaniu świata z sześciennych bloków odniesie tak spektakularny sukces. Jedenaście lat temu Notch mógł tylko pomarzyć o tym, że jego produkcja znajdzie się w centrum zainteresowania jednej z największych korporacji na świecie, która wykorzysta ją w roli narzędzia do testowania nowych technologii. Brzmi górnolotnie, ale w moich oczach gigant z Redmond już dawno przestał postrzegać Minecrafta wyłącznie jako wyjątkowo dochodową grę. Mimo całej swojej pokraczności i niedoskonałości marka ma głęboko zaszyty potencjał, a Microsoft wykorzystuje go do testowania nowych pomysłów, które następnie wdraża na szeroką skalę w projektach skierowanych do szerokiego grona odbiorców.

Nauka przez zabawą

W 2014 roku pozyskanie praw do Minecrafta za 2,5 miliarda dolarów mogło szokować. Zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że już wówczas tytuł mógł pochwalić się bazą 100 milionów zarejestrowanych użytkowników, a wersję na peceta zakupiło 14,3 miliona klientów. Gra wciąż miała potencjał wzrostowy, ale żeby odrobić tę bajońską sumę, nowy właściciel musiał znaleźć sposób, aby tchnąć w tytuł nowe życie. I z dzisiejszej perspektywy można stwierdzić, że poradził sobie z tym doskonale. Pod egidą wielkiej korporacji marka rozwinęła skrzydła; klockowate gadżety zalały półki sklepowe, a Microsoft zrobił pierwszy ważny krok na drodze do wyrwania produkcji z oków rynku rozrywkowego. W 2016 roku zapowiedziano Minecraft: Education Edition, nową odsłonę serii skierowaną do uczniów oraz nauczycieli. Gra miała przeistoczyć się w narzędzie wpisujące się w założenia programu zintegrowanego nauczania technologii, inżynierii oraz matematyki (STEM). Education Edition jest doskonałym poletkiem doświadczalnym do testowania rozwiązań z zakresu e-learningu, przyzwyczaja także uczniów do idei pracy oraz nauki zdalnej. Dzięki temu istnieje szansa, że młode pokolenie pobierające lekcje w sześcianowym świecie w dorosłym życiu sięgnie po takie usługi jak Office 365 czy Teams. O edukacyjne roli Minecrafta pisałem przy okazji dziesiątej rocznicy premiery, dlatego nie będę zagłębiał się w tę tematykę. Chciałbym spojrzeć na tę grę z nieco szerzej perspektywy.

Testy technologii na żywym organizmie

Minecraft może bowiem pomóc także w umasowieniu systemów rzeczywistości rozszerzonej. Kiedy Microsoft prezentował światu pierwsze gogle z linii HoloLens, tytuł ten odegrał istotną rolę podczas konferencji. Przedstawiciele firmy przekonywali widzów, że nowy sprzęt pozwoli bawić się w holograficznym świecie rozpikselowanych sześcianów i budować fantastyczne konstrukcje w naszych domach, łącząc fizyczne przedmioty z wirtualną rzeczywistością. HoloLens projektowano co prawda głównie z myślą o odbiorcach biznesowych, ale to gra autorstwa Notcha pomogła sprzedać ideę mieszania światów. Z pierwszej konferencji poświęconej goglom to sceny z tego tytułu najbardziej zapadały w pamięć. Dziś Minecraft odgrywa istotną rolę m.in. w promocji systemów rzeczywistości rozszerzonej. Mobilna odsłona Earth działa z grubsza tak, jak wersja z prezentacji HoloLensów, z jedną małą różnicą – grę odpalamy na telefonach, a nie w goglach. Beta testy aplikacji mogą zatem posłużyć nie tylko do dopracowania smartfonowej odsłony tego tytułu. Doświadczenie zebrane w trakcie testów może pomóc w udoskonaleniu systemów AR wykorzystywanych w celach biznesowych. A miliony graczy zafascynowanych Minecraftem Earth za darmo wskażą, które elementy nowej technologii należy poprawić.

Piękniejszy świat ray tracingu

Przyznam, że zapowiedź Minecrafta w wersji RTX była dla mnie sporym zaskoczeniem. Owszem, w odświeżonej szacie graficznej tytuł ten wygląda zauważalnie lepiej, ale to wciąż ta sama gra polegająca na ustawianiu wielkich, rozpikselowanych sześcianów. Dodanie obsługi śledzenia promieni świetlnych nie sprawi, że nagle, w jakiś magiczny sposób, umowna oprawa nabierze blasku i wkroczy do świata realizmu. Podczas kilku godzin spędzonych na nowych mapach odniosłem wrażenie, że Minecraft RTX jest tylko demem technologicznym, które ma zapowiedzieć nowy, przełomowy system generowania grafiki komputerowej w czasie rzeczywistym.
Zdjęcie: Nvidia
+31 więcej
Zwłaszcza że odświeżona szata najlepiej prezentuje się, kiedy obserwujemy ten sam statyczny kadr z włączoną i wyłączoną obsługą RTX-a. Podczas rozgrywki, jeśli nie stoimy przy wodzie, błyszczących elementach bądź nie obserwujemy ostrych snopów światła, w pierwszym momencie możemy nie zorientować się, że mamy do czynienia z grą korzystającą z ray tracingu. Owszem, nowa wersja wygląda lepiej niż pierwowzór, ale przez większość czasu nie wybija się na tle innych współczesnych tytułów.  Znamienne są także nazwy map testowych, w większości nawiązujących do poszczególnych aspektów technologii ray tracingu. Razzleberries RTX Texture Showcase pokazuje wpływ śledzenia promieni świetlnych na tekstury, Neon District RTX przybliża funkcjonowanie neonowych świateł, a Color, Light and Shadow RTX odwzorowuje wpływ zmiennego oświetlenia na kolory scenerii. Warto także zwrócić uwagę na to, że klasyczny Minecraft zawdzięcza swoją popularność stosunkowo niewielkim wymaganiom sprzętowym – odpalimy go na budżetowych komputerach, konsolach obecnej generacji oraz urządzeniach mobilnych. Tymczasem gra w wersji RTX to prawdziwy pożeracz zasobów obliczeniowych. W trakcie testów przez większość czasu obciążała GeForce'a 2070 w ok. 70%, a momentami wykorzystanie jego zasobów dobijało do 95%. Gwałtowne skoki temperatury zaliczał także procesor i7-8700K, mimo iż trafiła mi się wyjątkowo chłodna sztuka. 60 klatek na sekundę udało mi się utrzymać wyłącznie przy aktywowanej funkcji DLSS 2.0, która wykorzystuje algorytmy sztucznej inteligencji do skalowania obrazu, aby odciążyć kartę kosztem nieznacznego obniżenia jakości grafiki. Po jej wyłączeniu liczba klatek spadła i wahała się od 35 do 45, w zależności od lokalizacji. Minecraft z obsługą ray tracingu wygląda świetnie, ale raczej nie będzie produktem skierowanym do mainstreamowego odbiorcy. To zmyślnie przygotowane demo technologiczne ukazujące przyszłość branży gamingowej. I podobnie jak poprzednie eksperymenty Microsoftu udowadnia, że przejęcie popularnej marki od Notcha było dobrym pomysłem. Dzięki tej grze korporacja dysponuje sandboksowym środowiskiem, w którym można na szeroką skalę eksperymentować z edukacją on-line, rzeczywistością rozszerzoną czy śledzeniem promieni świetlnych. A kiedy na horyzoncie pojawi się kolejna obiecująca technologia, istnieje spora szansa, że również doczeka się swojej minecraftowej odsłony.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj