X-Men ma opowiadać o zmaganiu się z odmiennością o walce o akceptację w nietolerancyjnym świecie. Nie ma co ukrywać, że większość młodych ludzi sięga po komiksy o mutantach, by zobaczyć i przeczytać historie, jak obdarzeni nadludzkimi mocami ludzie zmagają się z wrogami. Co za tym idzie, każdy chłopiec, każda dziewczyna przeglądająca kolejne strony wyobrażała sobie, jakby to było posiadać takie zdolności.
Nigdy nie miałem problemu z zawieszeniem niewiary. Wiem, że mutacje w rzeczywistości nie tylko nie sprawiają, że możemy latać czy zmieniać swoją skórę w metalowy pancerz, ale jeśli są spektakularne, to z reguły w negatywnym sensie. Równie dobrą zabawą może być jednak rzucenie Obdarowanych do starcia z naszym światem, gdzie prawa fizyki są nieubłagane.
Oczy Scotta Summersa nieustannie emitują niszczycielską wiązkę czerwonych promieni. W latach 90. pod koniec niektórych zeszytów można było znaleźć dodatkowe materiały, wśród nich pojawił się kiedyś schemat wizjera, który nosi Cyclops. Jego częścią był polaryzator, który regulował moc promieni, filtrując część lub całość. Wniosek z tego był jeden - w latach 90tych bohater ten strzelał laserami z oczu. Biorąc pod uwagę spektakularne zniszczenia jakich mógł dokonywać, to, że postacie wspominały o energii rzędu gigawatów, należałoby się zastanowić jak wizjer mógł wytrzymać coś takiego. Filtr optyczny nie przepuszcza fotonów odpowiedniej energii, ale pamiętajmy, że nie oznacza to, że znikają one w jakiś magiczny sposób. Innymi słowy nawet gdyby jego wizjer wykonać z wolframu, to nie wytrzymałby sekundy bez roztopienia się.
Najwyraźniej w miarę jak czytelnicy dorastali, twórcy dostrzegli ten problem, jak również to, że Cyclops może powstrzymać całą tą moc za pomocą powiek. I tak obecnie okazuje się, że oczy Summersa to wrota do “czerwonego wymiaru”, z którego pochodzi kinetyczna moc, a jego ciało otoczone jest nieustannie polem psionicznym, które niweluje ową energię. Tym samym twórcy komiksów obchodzą problem temperatury, a promienie są traktowane jak “eksplozja kierowana w pojedynczym kierunku”. Choć naciągane, to niezwykle sprytne rozwiązanie, bo jeśli jego oczy są tylko portalem, to nie można też czepiać się trzeciej zasady dynamiki Newtona i marudzić, że uderzeniu w cel powinna towarzyszyć analogiczna siła odrzutu na bohatera.
Obcy wymiar to wdzięczne wyjaśnienie innej mutanckiej mocy. Nightcrawler, teleportując się, w rzeczywistości dokonuje tego, wchodząc na ułamek sekundy do bliżej nieokreślonego “alternatywnego wymiaru”, z którego powraca do nas w troszkę innym miejscu. Dzięki temu trudno zarzucić mu łamanie praw fizyki, które uniemożliwiają natychmiastowe (lub szybsze od prędkości światła) przenoszenie masy lub informacji. A Kurt Wagner zdecydowanie jest jednym i drugim. Tajemniczy wymiar wyjaśnia również niewielki ciemny obłoczek towarzyszący wyjściu i wejściu mutanta z i do naszej rzeczywistości.
Obce wymiary nie pomogą jednak w wyjaśnieniu tego, jak szybko regeneruje się chyba najsłynniejszy mutant - Wolverine. Co ciekawe sama regeneracja nie jest aż tak nierealna. Problemem jest coś zgoła innego. Pomijając zapotrzebowanie energetyczne (do którego jeszcze wrócimy), to tempo, w którym leczy się Logan, jest po prostu zawrotne. Założymy, że okrągła dziura po kuli w jego ciele zasklepia się w około dwie sekundy i że ma średnicę półtora centymetra. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że typowa komórka skóry ma około trzydziestu mikrometrów (milionowych części metra), to jeśli pożonglujemy chwilę liczbami, okaże się, że jego komórki muszą się dzielić w tempie około 125 podziałów na sekundę. Dla porównania, komórki skóry człowieka dzielą się (w najszybszym przypadku) raz na trzydzieści minut. Najszybszy podział komórek zarejestrowano u bakterii Clostridium perfringens - osiem minut. To oznacza, że komórki Wolverine’a dzielą się sześćdziesiąt tysięcy razy szybciej niż u owej bakterii i ponad dwieście tysięcy razy szybciej niż u zwykłego człowieka. Warto też wziąć pod uwagę, że bakteria ma około tysiąckrotnie krótszy genom. Tak więc tu pomógłby tylko wypad do wymiaru w którym mają doskonałą opiekę medyczną, wypasione spa i znacznie szybszy upływ czasu.
Nie sposób też wymyślić, ile genów trzeba by poprzestawiać, dodać czy wręcz wymyślić, by mógł powstać Angel. Mutant ten posiada najprawdziwsze pierzaste skrzydła wyrastające z pleców, umożliwiające mu latanie. Zanim przejdziemy do samego lotu warto uświadomić sobie, że ptasie skrzydła to nasze ręce. Ptaki, żabki, myszki, ludziki… to wszystko czworonogi (tetrapody). Plan ich ciała “ustalił się” czterysta milionów lat temu w epoce dewonu. Każdy ptak i człowiek ma obręcz barkową i miednicę. Innymi słowy Angel jest heksapodem, czy sześcionogiem. Nawet gdyby jakoś zaczepić skrzydła na jego plecach poruszanie nimi tak, by unieść dorosłego człowieka, byłoby niezwykle trudne. Największym znanym nam latającym ptakiem w historii Ziemi był argentawis. Ważył siedemdziesiąt kilogramów i latał na skrzydłach o rozpiętości siedmiu metrów (przy wysokości do dwóch metrów). Można powiedzieć zatem, że gabarytem całkiem nieźle przypomina latającego człowieka. Tyle, że w jego przypadku skrzydła były ciągnięte w dół przez mięśnie piersiowe, które stanowiły około 15% masy ciała zwierzęcia i były zaczepione o potężny kostny grzebień wyrastający z mostka. Praktycznie cała konstrukcja ciała ptaków lotnych podyktowana jest potrzebie latania - inna budowa kręgosłupa, mostka, inny sposób oddychania, pneumatyczne kości i wiele innych. Tym samym jakkolwiek okazałe skrzydła przyprawimy Angelowi, szanse by spełnił ludzkie marzenie o lataniu byłyby dość mierne.
Koniecznie warto się przyjrzeć superszybkiemu Quicksilverowi. Do jego mocy można przyczepić się z tak wielu stron, że nie wiadomo, od czego zacząć. Komiksy i filmy, choć nie pomijają całkowicie, to bardzo lekko podchodzą do problemu percepcji świata przez nadludzko szybkich bohaterów. Kula z pistoletu porusza się z prędkością ponad trzystu metrów na sekundę. Jeśli dla naszego bohatera porusza się ona ślamazarnie, to prawdopodobnie powinien o zwariować w świecie niemal zupełnego bezruchu. Wyobraźcie sobie, że najprostsza odpowiedź “tak” lub “nie”, trwa dziesięć godzin. Przeciążenia, którym poddane byłoby ciało przy wyczynach tak szybkiej osoby sięgałyby setek G. Quicksilver połamałby sobie żebra i kończyny tak jakby nagle przygniotły go ciężary ważące dziesiątki ton. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku, prowadzono badania nad skutkami ekstremalnych przeciążeń. O ile odpowiednio zabezpieczony człowiek mógł przetrwać kilkadziesiąt G, to nie było mowy o sprawności tuż po takich doświadczeniach. “Ofiary” testów traciły wzrok na długie minuty, były posiniaczone przez krew brutalnie wtłaczaną w tylne warstwy ciała, doznawały ciężkiego szoku.
Najwyższa pora wrócić do tematu energii. Praktycznie wszyscy ci bohaterowie powinni pożerać ogromne ilości kalorii, by móc dokonywać tych wszystkich nierealnych rzeczy. Ptaki, by móc latać, pożerają każdej doby ilość pożywienia stanowiącą niemały procent swojej masy. Komórki nie mnożą się z powietrza, bieg wymaga energii. Choć trudno to oszacować, to można zakładać, że do sprintu z prędkością znacznie większą od kul z broni palnej, trzeba by skonsumować kilkadziesiąt milionów cheeseburgerów (innymi słowy miliardy kalorii). Komiksowi bohaterowie, powinni zajmować się głównie jedzeniem. Tak bardzo, że chyba nie mieliby czasu na spanie i ratowanie świata.
Trudno rozważać telepatów i telekinetów, których nie brakuje w mutanckim uniwersum. Choć internet pełen jest nonsensów wycierających sobie gęby słowami “kwantowy”, “nano”, “rezonacja”, to nie ma naukowych podstaw, by na poważnie rozmawiać o kierowaniu rzeczami “siłą umysłu”. To nie jest kwestia wyidealizowania regeneracji komórek, naciąganego dodania komuś skrzydeł bądź nierealnego wzmocnienia mięśni. To po prostu nie ma fizycznych podstaw. Jednakowoż… Można tu jednak wspomnieć o Magneto. Jeśli nie będziemy się zastanawiać, jak to możliwe, że kontroluje on pola magnetyczne ani skąd bierze się energia, która je generuje i odkształca… to może być najbardziej realna supermoc w tym zestawieniu. Jeśli można by odpowiednio dokładnie kontrolować pole elektromagnetyczne, to istotnie można by giąć metal, “latać”, stojąc w butach z metalowymi podeszwami i temu podobne. A jeśli by tak pójść na całość... i poznać całkowicie działanie czyjegoś mózgu, tak by wiedzieć, za co odpowiada każdy z niemal stu miliardów neuronów, to kontrolując pole elektromagnetyczne z dokładnością do kilku milionowych części metra, można by w ten sposób władać telepatią. To znaczy dowolnie wpływać na umysły innych istot, blokując lub uwalniając ładunki gromadzone między komórkami nerwowymi.
Bardzo mnie cieszy, że w kinie i telewizji można czasem zapomnieć o prawach Newtona, bezwładności, zasadzie zachowania masy i energii i wielu innych rzeczach. Dzięki temu możecie się wygodnie rozsiąść i cieszyć przygodami mutantów bez zawracania sobie głowy takimi drobiazgami.
The Gifted - nowy serial o mutantach ze świata X-Menów można oglądać w każdy wtorek o 21:00 na kanale FOX.