Dziś Kanada święci triumfy w sieci dzięki memom. Można znaleźć ich wiele, głównie odnoszących się do zmienności tamtejszego klimatu czy łosi. Nierzadko też zdarzają się przykłady kanadyjskich "przestępstw" - jak chociażby niebezpiecznego, obrazoburczego graffiti napisanego… długopisem. Taki obraz tego kraju wcale nie dziwi, kiedy człowiek uzmysłowi sobie, jakich tam mają policjantów. Zwłaszcza tych z Królewskiej Policji Konnej. A szczególnie jednego - Bentona Frasera z Due South.

Wpierw na północ, później na południe

Kanada niewątpliwie należy do najlepiej rozwiniętych krajów świata. Posiada ona jednak też tereny dzikie, gdzie do przeżycia bardziej nadaje się siła mięśni i znajomość praw przyrody niż notowań na światowych giełdach. W takich warunkach jednak też trzeba przestrzegać prawa, tego ktoś musi pilnować. Tym właśnie zajmowali się Robert i Benton Fraser - ojciec i syn, obaj pracujący w Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej. Obaj nie znaczy razem - działali w różnych rejonach Kanady i rzadko się widywali, co miało związek z ich tragiczną przeszłością. Ich nadchodząca serialowa przyszłość też nie należała do radosnych.

Wszystko zaczęło się od śmierci Boba. Był on uznanym sierżantem, który bardzo sumiennie egzekwował literę prawa. Niestety w pewnym momencie było to dla niego zgubne - w jednej sprawie zaszedł za daleko i zginął od kuli. Jego syn, Benton, postanowił odkryć, kto za tym stał. Sam był również uznanym Mountie (zwyczajowa nazwa pełniących służbę w Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej). Cenił prawo ponad wszystko, siły używał wtedy, kiedy to było konieczne. Cechował się wysoką kulturą osobistą oraz wiedzą i był wytrwały - każdą sprawę chciał dociągnąć do końca. Wyjaśnienie śmierci jego ojca, rzecz jasna, stało się dla niego priorytetem.

[image-browser playlist="591324" suggest=""]©1994 CBS

Po zbadaniu śladów na miejscu Benton odkrył, że trop prowadzi hen za Wielkie Jeziora do samego Chicago. Za radą innych Mounties przekazał zbadanie tropów tamtejszej policji. Jednak Fraser nie mógł siedzieć bezczynnie w Kanadzie - zwłaszcza że odpowiedź ze Stanów nie przychodziła. "Wymógł" na przełożonych załatwienie mu funkcji w kanadyjskiej ambasadzie w Chicago, dzięki czemu mógł całkiem legalnie działać na terytorium USA. Kiedy mu się to udało, spakował najpotrzebniejsze rzeczy (między innymi charakterystyczny czerwony mundur z jeszcze bardziej charakterystycznym kapeluszem) i ruszył na tytułowe południe. Razem ze sobą wziął Diefenbakera - pół-wilka, który kiedyś uratował mu życie, jednak w czasie tej akcji zwierzak ucierpiał - stracił słuch. Ale i na to znalazł się sposób - pies nauczył się rozumieć komendy… z ruchu warg Frasera. Zostali wiernymi druhami.

Po przybyciu na miejsce Fraser z miejsca trafił w zupełnie inną dla siebie kulturę. Gotowy pomagać innym, uprzejmy, ustępujący miejsca innym, musiał się zmierzyć z amerykańskim pędem życia oraz cwaniactwem. W wyniku tego nie schował jednak swojej kanadyjskości gdzieś głęboko do torby - wręcz przeciwnie, był jak najbardziej sobą, co często mogło wprawić innych w niemałe zakłopotanie. Fraser nie zagłębiał się dokładnie w te różnice kulturowe, tylko od razu udał się do wydziału, który zajmował się tropem. Tam poznał Raymonda Vecchio, miejscowego detektywa. Znacznie różniącego się od niego detektywa.

[image-browser playlist="591325" suggest=""]©1994 CBS

Ray miał włoskie korzenie - co było widać zwłaszcza w jego temperamencie. Wygadany, pewny siebie, a do tego lubujący się w dobrych ciuchach, jeżdżący Buickiem Rivierą z 1971, na pewno był kompletnym zaprzeczeniem ułożonego Frasera. Pod względem bycia policjantem również należał do tych glin z "powołania". Często miał nosa do różnych rzeczy, potrafił także całkiem nietypowo podchodzić do pewnych rozwiązań. Nie grzeszył jednak mobilizacją do pracy - czego efektem było zwlekanie z niektórymi sprawami. Jedną z nich była właśnie ta dotycząca ojca Bentona.

Obaj policjanci po początkowych tarciach zajęli się sprawą, szybko układając kolejne elementy układanki. Znajomość przez Raya reguł miejskiej "dziczy" oraz umiejętności Frasera zdobyte w tej naturalnej szybko doprowadziły do rozwiązania zagadki i złapania winnego. Jednak na tym nie skończyła się przygoda obu panów - z powodu "naciśnięcia na odcisk" Fraser, dla bezpieczeństwa, musiał opuścić Kanadę. Logicznym wyborem stało się rzecz jasna Chicago. Tam, pomiędzy czytaniem dziennika ojca (i wizytami jego… ducha) oraz staniem przed ambasadą Kanady (to bardzo długa i… mało poruszająca historia), stworzyli z Rayem i Diefenbakerem zgrany zespół. Kanadyjskie umiłowanie prawa, amerykański spryt i wilcze kły stały się bardzo skuteczną (i miejscami zabawną) bronią na różnego rodzaju typów spod ciemnej gwiazdy.

Due South na północy

Historię serialu można śmiało porównać do kolejki górskiej albo nawet do… Supernatural. I nie chodzi tu wszak o zjawiska wykraczające poza ludzki rozum (a i takie w Due South miały miejsce), a raczej o dwa inne podobieństwa. Pierwsze to miejsce kręcenia - oba seriale pochodzą z Kanady (która rzecz jasna udaje Amerykę). W przypadku przygód Frasera i Raya zdjęcia realizowano głównie w Toronto (które grało Chicago). Drugie zaś to wracanie z zaświatów - Due South było w tym niczym bracia Winchesterowie w kolejnych odsłonach swoich perypetii.

Wszystko zaczęło się w latach 90. od osób szefa CBS Jeffa Sygansky'ego oraz znanego scenarzysty Paula Haggisa. Ten pierwszy zaproponował stworzenie opowieści właśnie o policjancie z Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej, który trafia do Stanów. Haggis początkowo nie był zainteresowany tym pomysłem, jednak im dłużej nad nim myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że coś z tego może być. Powoli wymyślał kolejne elementy tego świata wraz z głównymi bohaterami. Aż do roku 1994 - kiedy to na ekranach zadebiutował film "Due South". W planach to miała być jednorazowa produkcja i nie planowano ciągu dalszego.

Jednak dobre wyniki oglądalności sprawiły, że zdecydowano się zamówić pierwszy sezon serialu. Był on emitowany od września 1994 do czerwca 1995 (24 epizody), poczym CBS… go skasowała, ale oglądalność, zwłaszcza poza Ameryką, wskazywała, że serial ma naprawdę dobre przyjęcie u widzów. Dzięki temu powrócił z martwych (podobnie jak jeden z bohaterów) z drugim, 18-odcinkowym sezonem, który był emitowany od listopada 1995 do maja 1996 roku, po czym… znów został skasowany. Mówi się, że do trzech razy sztuka - i tak też było w przypadku Due South. Znów dzięki sukcesowi w zagranicznych stacjach oraz wsparciu z zewnątrz pozwolono opowieści wrócić do życia. Było to rok po drugim zakończeniu - czyli w 1997. Po tym powrocie serial utrzymał się przez dwa sezony - do 1999, otrzymując godne zakończenie historii. Jednak nie obyło się bez komplikacji przez te "powroty".

Najważniejsze dotyczyły obsady serialu. Przez wszystkie cztery serie Frasera grał Paul Gross, znany kanadyjski aktor i nie tylko. Dał się również poznać jako reżyser, producent, pisarz oraz piosenkarz (i to w samym Due South). Trochę inaczej sprawa wyglądała z Rayem. W pierwszych dwóch sezonach w jego rolę wcielał się David Marciano, ale po drugim zakończeniu serialu szybko znalazł sobie pracę w Los Angeles, dokąd się przeprowadził. Kiedy pojawiła się informacja o powrocie Due South, nie mógł już wziąć udziału w projekcie jako aktor ze stałej obsady. I tu pojawił się problem dla twórców - jak to rozwiązać? Czy dać Fraserowi nowego partnera, czy tylko wymienić aktora? Postawiono na połączenie tych dwóch rozwiązań - do produkcji wszedł Callum Keith Rennie. Wcielił się on w Raya, ale, parafrazując Mandaryna z "Iron Mana 3",… się nie wcielił. Tak naprawdę zagrał Stanleya Raymonda Kowalskiego (tak, tak, z polskimi korzeniami), policjanta, który miał przyjąć tożsamość prawdziwego Raya (ten zaś został wysłany na tajną misję przeciwko mafii w Las Vegas). Nowy-stary partner okazał się odświeżeniem pomysłu na serial, który jednak podzielił fanów - części się ten zabieg podobał, inni zaś narzekali, że to już nie to samo. Ale o oryginalnym Rayu nie zapomniano - powrócił w trzech odcinkach, w tym i w finale serialu.

Oprócz tej trójki w Due South pojawiło się kilka postaci, które były więcej niż epizodyczne. Najważniejszy to chyba… Diefenbaker (grany w ciągu serii przez trzy różne psy; jego imię zaś, tak jak duża część imion i nazwisk w serialu, była aluzją do premierów czy innych rządzących Kanadą i Wielką Brytanią). Byli też Harding Welsh, porucznik i przełożony Raya (odtwarzany przez Beau Starra), Francesca (Ramona Milano), siostra Raya, podkochująca się w Fraserze, czy kanadyjska inspektor Margaret Thatcher (Camilla Scott). Wśród gościnnych występów można wymienić Marka Ruffalo ("Avengers"), Jane Krakowski (Ally McBeal) czy Carrie-Anne Moss ("Matrix"). Nie sposób nie wspomnieć też o występie jednego z najbardziej znanych na świecie kanadyjskich aktorów, czyli Leslie Nielsena (zagrał przyjaciela ojca Bentona, Bucka Frobishera) .

[image-browser playlist="591326" suggest=""]©1994 CBS

Tytułowa piosenka została stworzona przez Jacka Lenza, Johna McCarthy'ego oraz Jaya Semko (z zespołu The Northern Pikes). Serial doczekał się wielu nagród, w tym aż 15 Gemini (czyli kanadyjskich Emmy), książek o swojej historii, wydań DVD. Silna też jest społeczność fanowska skupiona wokół niego - przykłady ich działalności można bez problemu znaleźć w sieci nawet w języku polskim. Są także organizowane konwenty pod nazwą RCW 139 (wzięła się ona od często pojawiającej się w serialu rejestracji o właśnie takim numerze). Na nich to fani spotykają się ze sobą oraz twórcami serialu.

Wszędzie na południe

Produkcja emitowana była w wielu krajach, w tym i u nas (najpierw na Polsacie, gdzie była czytana przez Lucjana Szołajskiego, a potem na TV4 - tu lektorem był Maciej Gudowski). Mogę iść o zakład, że wielu z nas dzięki niemu poznało, jak wygląda policjant Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (a przynajmniej ja tak miałem). Poza tym to była naprawdę dobra pozycja, umiejętnie łączącą kryminał z humorem. Można skarżyć się, że bazowała na stereotypowych wyobrażeniach o Amerykanach i Kanadyjczykach, ale robiła to z wdziękiem i gracją, dlatego warto sobie od czasu do czasu odświeżyć te przygody policjantów z zupełnie innych światów.

Tylko nie zdziwcie się potem, jak po seansie Due South będziecie przepuszczać każdego w drzwiach. To się naprawdę udziela!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj